Gdyby to działo się dzisiaj, w epoce tabloidów, nagłówki mogłyby wyglądać tak: „Policja gania za marszałkówną, a bandyci grasują bezkarnie!”, albo tak: „Wielka miłość czy bagno moralne?”. A może: „Moniko! To wstyd!”. Monika Kern, pierwsza celebrytka III RP. Córka Andrzeja Kerna, adwokata, współzałożyciela Porozumienia Centrum i wicemarszałka Sejmu, w 1992 r. poszukiwana przez pół Polski. Miłość, ucieczkę i zaginięcie 17-latki relacjonowały wszystkie media, debatując, czy jej ojciec w poszukiwaniach nadużył stanowiska i politycznych wpływów. Niedawno Monika zobaczyła w Internecie: „Polska żyła tą sprawą jak sprawą mamy Madzi”. Westchnęła: „Ja pitolę…”. I posurfowała dalej.
Monika jednak te nowe media lubi. Przyjmuje zasady, które nimi rządzą – choćby tę, że jak chcesz rozkręcić dyskusję, piszesz ostro, wychodzisz z mocną tezą. „Szkoda dla was, szkodniki, zmieniać Łódź” – wstukuje na swoim blogu. „Żal restaurować budynki, zmieniać infrastrukturę, malować elewacje i porządkować chodniki. I tak wszystko zaplujecie, upaprzecie, zamażecie i obszczacie”. Napisała, bo po spacerze Piotrkowską wzięli ją diabli.
– Czuję się związana z tym miastem. I wkurza mnie, jak ktoś nie sprząta po psie, rzuca peta, ale żąda, żeby było czysto i schludnie.
Ucieczka: początek
Tamta ucieczka, mówi dziś, skończyła się już, gdy się zaczęła. Scenariusz zdarzeń utrwalił w publicznej pamięci gniotowaty film Marka Piwowskiego „Uprowadzenie Agaty”. Dla porządku streszczenie prawdziwej historii: Monika przez koleżankę poznaje Maćka. Maciek zakochuje się w Monice, on też wpada jej od razu w oko. Odwiedza, przychodzi pod szkołę, płacze, gdy nie mogą się zobaczyć.