Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Nadzór vs kontrola

Agnieszka Sowa odpowiada na zarzuty Polskiego Związku Łowieckiego

Polityka
Artykuł POLITYKI o myślistwie i myśliwych wywołał duży odzew ze strony Czytelników. Zareagował również Polski Związek Łowiecki stawiając szereg zarzutów, na które odpowiada autorka artykułu Agnieszka Sowa.

Po publikacji artykułu „Rzeczpospolita Łowczych” (POLITYKA, nr 46/2013) otrzymaliśmy od rzecznika prasowego Polskiego Związku Łowieckiego Marka Matyska długi list. Pismo nie spełniało wymogów sprostowania, odpowiedzieliśmy na nie zatem listownie. Jednak Związek opublikował je na swojej stronie internetowej jako „pismo w sprawie sprostowania”. Pismo zamieszczamy także my, z obszernymi wyjaśnieniami Agnieszki Sowy.

List Polskiego Związku Łowieckiego:
W związku z opublikowaniem w nr. 46 tygodnika „Polityka” tendencyjnego artykułu pt. „Rzeczpospolita Łowczych” autorstwa Agnieszki Sowy, działając na podstawie art. 31a oraz art. 32 ustawy prawo prasowe, niniejszym wnosimy o zamieszczenie poniższego sprostowania.

W materiale prasowym znalazły się nieścisłe i nieprawdziwe wiadomości, zaś Autorka artykułu wykazała się nierzetelnością dziennikarską w przygotowaniu tekstu, nie weryfikując zamieszczonych informacji u źródła. W naszej ocenie Redaktor Naczelny Tygodnika „Polityka” powinien kierować się przede wszystkim kryterium obiektywności, co zmusza do dokonania wstępnej oceny, czy materiały nadesłane do publikacji są prawdziwe i ścisłe, czy też pozbawione tych cech. W naszej ocenie zawarte w materiale prasowym informacje są rezultatem braku znajomości podstawowych zasad gospodarki łowieckiej oraz obowiązującego w tym zakresie prawodawstwa. Niestety, nie jest to pierwsza próba przekazania opinii publicznej przez Agnieszkę Sowę informacji wypaczających w społecznym odbiorze wizerunek organizacji społecznej, skupiającej tysiące członków, zaangażowanych dla dobra polskiej przyrody (np. Polski Związek Wędkarski – artykuł „W służbie ryby”, Polityka, nr 23 (2861) z dnia 06.06.2012 r.).

Treść sprostowania PZŁ:

W związku z niebywałą jak na poziom tygodnika „Polityka” mnogością przeinaczeń, nieścisłości oraz nieprawdziwych informacji zawartych w artykule pt. „Rzeczpospolita Łowczych” (nr 46 z dnia 13.11.2013 r.) Polski Związek Łowiecki zdecydowanie oponuje przeciwko publikowaniu materiałów o tak tendencyjnym i kłamliwym wyrazie, stawiających myśliwych w negatywnym świetle w oczach opinii publicznej. Przedstawianie informacji w publikacji prasowej w tak nierzetelny sposób zaprzepaszcza pracę tysięcy osób na rzecz polskiej przyrody.

1. Nieprawdziwą informacją jest, jakoby Polski Związek Łowiecki był organizacją poza wszelką kontrolą. Nawet Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 11 lipca 2012 r., sygn. akt K 8/10, stwierdził: „Niezgodność z powyższymi wzorcami kontroli spowodowana jest bezzasadnym uprzywilejowaniem Związku (dot. Polskiego Związku Działkowców) w porównaniu z innymi stowarzyszeniami powołanymi na podstawie ustawy, a więc Polskiego Czerwonego Krzyża (dalej: PCK) oraz Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ). Zarówno PCK, jak i PZŁ podlegają bowiem nadzorowi odpowiednich organów administracji rządowej. (...) Z kolei PZŁ, zgodnie z art. 35a ust. 1 ustawy z dnia 13 października 1995 r. – Prawo łowieckie (Dz. U. z 2005 r. Nr 127, poz. 1066, ze zm.), podlega nadzorowi ministra właściwego do spraw Środowiska”.

Odpowiedź autorki:

Ależ ja przecież wyraźnie napisałam, że „nadzór nad Polskim Związkiem Łowieckim sprawuje Ministerstwo Środowiska”. Jednak, jak doskonale wiemy, nadzór i kontrola to nie to samo. Dlatego napisałam również, że „w tym wypadku nadzór nie oznacza kontroli. Ministerstwo nie zatwierdza statutu PZŁ i nie może uchylić żadnej uchwały, nawet sprzecznej z prawem czy ze statutem związku. A gdy ministerstwo zwróciło się do władz związku, by dostosowali swoją strukturę do podziału administracyjnego kraju (PZŁ ma 49 okręgów, tyle, ile kiedyś było województw), prośba do dziś została bez odpowiedzi. Ministerstwo nie ma też jak weryfikować informacji o stanie pogłowia czy ilości pozyskanej zwierzyny”.

Czy któraś z tych informacji jest nieprawdziwa? Jeżeli ministerstwo nie zatwierdza statutu PZŁ (a nie zatwierdza) i nie jest w stanie wpłynąć na PZŁ, by dostosował swoją strukturę do podziału administracyjnego kraju (a nie jest, PZŁ nie raczyło nawet odpowiedzieć na prośbę ministra) i nie ma jak weryfikować podawanych przez PZŁ informacji o stanie pogłowia i ilości odstrzelonej zwierzyny (a nie ma jak) to oznacza, że faktycznej kontroli nie ma, sprawuje tylko nadzór ustawowo i urzędowo.

***

Autorka artykułu zdaje się nie wiedzieć, że w zakresie zadań PZŁ ustawodawca na pierwszy plan wysunął obowiązek prowadzenia gospodarki łowieckiej (art. 34 ust. 1 prawa łowieckiego), w ramach której Związek jest zobowiązany do współdziałania m.in. z administracją rządową, samorządową oraz jednostkami organizacyjnymi Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe.

Odpowiedź autorki:

Czytałam ustawę. W art. 1, nie 34, tego samego prawa łowieckiego stoi: „Łowiectwo, jako element ochrony środowiska przyrodniczego, w rozumieniu ustawy oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej”. Nie wiem, co chciał ustawodawca wysunąć na pierwszy plan, nie mnie osądzać, ale jeżeli już coś chciał wysunąć, to chyba raczej art. 1, czyli ochronę środowiska, a nie gospodarkę łowiecką (dopiero punkt 34)?
Nie bardzo rozumiem też, jaką informację z materiału prasowego PZŁ prostuje w tym fragmencie. Nie pisałam nic o tym, co ustawodawca wysunął na pierwszy plan.

***

Pani Agnieszka Sowa nie wie także, że roczne plany łowieckie sporządzane są przez koła łowieckie – dzierżawców obwodów łowieckich – po zasięgnięciu opinii wójta (burmistrza lub prezydenta miasta) i podlegają zatwierdzeniu przez nadleśniczego Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w uzgodnieniu z PZŁ (art. 8 ust. 3a prawa łowieckiego). Z kolei wieloletnie łowieckie plany hodowlane sporządzają dyrektorzy regionalnych dyrekcji Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w uzgodnieniu z marszałkiem województwa i PZŁ (art. 18 ust. 3e prawa łowieckiego). Pozostaje zatem pytanie, czy to stanowi brak jakiejkolwiek kontroli nad gospodarowaniem majątkiem Skarbu Państwa? W świetle powyższego za równie nieprawdziwe należy uznać stwierdzenie, ze PZŁ opracowuje plan, ile można odstrzelić, a potem wykonuje swój plan.

Odpowiedź autorki:

Napisałam: „Wygląda to w uproszczeniu tak: PZŁ podaje, ile w jakim obwodzie jest zwierzyny, i na tej podstawie opracowuje plan łowiecki – ile można odstrzelić. Potem wykonuje plan. Nie ma sposobu, żeby zweryfikować te dane”.
Zwracam uwagę na słowa „w uproszczeniu”. Nie możemy zanudzać czytelników szczegółami, po konsultacji z kim i w uzgodnieniu z kim. To koła łowieckie inwentaryzują zwierzynę. I koła łowieckie sporządzają roczne plany łowieckie. I potem je wykonują, czyli odstrzeliwują to, co zaplanowali. A koła łowieckie należą do PZŁ.

***

Nieprawdziwość informacji przekazanych przez Panią Agnieszkę Sowę potwierdza także cytat z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 6 listopada 2012 r., sygn. akt K21/11, w którym stwierdzono m.in.: „Konsekwencją nałożenia na PZŁ obowiązku zarządzania określoną kategorią spraw należących do zadań administracji publicznej jest poddanie go nadzorowi właściwych organów państwowych. Zgodnie z art. 35a ust. 1 Prawa łowieckiego nadzór nad działalnością PZŁ sprawuje minister właściwy do spraw Środowiska, jako naczelny organ administracji rządowej w zakresie łowiectwa. Nadzór ten jest sprawowany na zasadach określonych w prawie o stowarzyszeniach z 1989 r. (...) PZŁ na podstawie ustawy i w zgodzie z jej postanowieniami wykonuje powierzone mu zadania publiczne, pozostając w tym zakresie pod nadzorem właściwych organów państwa”.

Odpowiedź autorki:

Do tego zarzutu już się odniosłam, napisałam w artykule wyraźnie, że nadzór nad PZŁ sprawuje Ministerstwo Środowiska.

2. Nieprawdą jest, ze PZL liczy 114 tysięcy członków. Wg stanu na dzień 31.10.2013 r. liczba członków PZŁ w Polsce wynosiła 116 488.

Odpowiedź autorki:
Według danych GUS za 2012 rok, członków było dokładnie 113 tys. 178. Ponieważ dobiega już końca 2013, zaokrągliłam do 114 tys.

***

3. Zgodnie z danymi cytowanymi w artykule PGL LP zarządzały 252 obwodami łowieckim, tymczasem zgodnie z danymi LP (sezon 2011/12) posiadały one 147 ośrodków hodowli zwierzyny i 232 obwody łowieckie (7% powierzchni wszystkich obwodów). Pozyskując na tych terenach 25% wszystkich jeleni i 33% danieli. Ośrodki hodowli zwierzyny LP są to obwody wyłączone z wydzierżawiania, które nie podlegają, jak sugeruje Autorka artykułu, Polskiemu Związkowi Łowieckiemu.

Odpowiedź autorki:

Być może jest to zwykły korektorski błąd. Nie sadzę, aby to, czy obwodów łowieckich LP jest 257 czy 232 miało istotne znaczenie dla problemów poruszonych w artykule.  Chodziło tylko o przekazanie czytelnikowi informacji, że takowe są. Nigdzie natomiast nie pisałam, że podlegają one PZŁ. Cytuję: „Do tego dochodzą Ośrodki Hodowli Zwierzyny (OHZ) i 257 obwodów w Lasach Państwowych, prawie 2 mln ha, gdzie polują leśnicy (ok. 80 proc. leśników to łowczy)”.

***

4. Należy się zgodzić z informacją dotyczącą liczby pozyskanej zwierzyny przez członków PZŁ, jednakże podanie jednej wyjętej z kontekstu wartości jest najprawdopodobniej celowym działaniem autorki.

Odpowiedź autorki:

Informacja jest ścisła. Proszę nie wymagać, bym zanudzała czytelnika szczegółami. Nie możemy cytować roczników statystycznych i nie mamy takiego obowiązku. Moim celowym działaniem było napisanie całego artykułu. Nie ma w tym przypadku ani szczęśliwego, ani nieszczęśliwego zrządzenia losu.

***

Wśród około 800 tysięcy odstrzelonej zwierzyny prawie 200 tys. to małe drapieżniki (lis, kuny, tchórze itp.) w tym gatunki obce (norka amerykańska, jenot, szop pracz) oraz ponad 200 tys. dzików. Odstrzał drapieżników ma na celu ochronę zwierzyny drobnej ze szczególnym uwzględnieniem zająca i kuropatwy, ale także całego szeregu gatunków chronionych, w tym szczególnie cennych jak głuszce i cietrzewie, oraz całej rzeszy pozostałych gatunków gniazdujących na ziemi. Odstrzał dzików ma znaczenie z punktu widzenia ochrony pól przed szkodami, co wielokrotnie wiąże się z ogromnym wysiłkiem myśliwych na rzecz ograniczenia konfliktu na linii gospodarka łowiecka a gospodarka rolna.

Dla porównania skali odstrzału dokonywanego przez myśliwych należy przytoczyć dane dotyczące uboju drobiu; wiodąca w kraju firma, mająca w jednej z ubojni dwie linie ubojowe, jest w stanie na każdej z nich ubić 12 000 kurczaków na godz., co daje już w skali tygodnia ponad 900 000 sztuk drobiu. Tezy mówiące o całkowitym braku potrzeby prowadzenia gospodarki łowieckiej nie mają żadnych podstaw merytorycznych, najłatwiej ten brak wiedzy uwidocznić na przykładzie populacji dzika. Analizując obecne zagęszczenie i liczebność populacji (stan około 250 tys. osobników) oraz możliwości reprodukcyjne tego gatunku (przyrost do 200 procent stanu wiosennego), nie trudno przewidzieć co by się stało, gdyby myśliwi nie pozyskiwali rocznie ok. 200–230 tys. dzików.

W 2014 roku wielkość populacji wynosiłaby około 450 tys. dzików, w roku 2015 co najmniej 1 200 tys., a w 2016 r. ponad 2 mln dzików. Tak wysokie stany doprowadziłyby do olbrzymich szkód w uprawach i płodach rolnych, podnosząc tym samym ceny podstawowych artykułów spożywczych oraz najprawdopodobniej doprowadziłyby do wystąpienia powszechnej epizoocji (epidemia u zwierząt) także u zwierząt gospodarskich. Do tego pojawiłby się problem drastycznego wzrostu kolizji drogowych z udziałem zwierzyny oraz napływu zwierząt do miast. Docelowym odbiorcą tygodnika „Polityka” nie są zapewne rolnicy i leśnicy, ale to ich w głównej mierze dotyczyłby zakaz polowania i to oni pierwsi odczuliby jego efekty. Koła łowieckie prowadzą gospodarkę w oparciu o wieloletnie łowieckie plany hodowlane (10 lat) i roczne plany łowieckie. Pierwsze z nich tworzone są przez Dyrektora Regionalnego Lasów Państwowych we współpracy z Polskim Związkiem Łowieckim oraz Marszałkiem Województwa, a drugie zatwierdzane są przez właściwego terytorialnie nadleśniczego w uzgodnieniu z przedstawicielem PZŁ (nie koła łowieckiego). Na podstawie tych dokumentów określa się liczebność zwierzyny przeznaczonej do pozyskania, uwzględniając, stan docelowy zwierzyny, pojemność obwodów łowieckich, wysokość szkód oraz możliwości reprodukcyjne poszczególnych gatunków (np. jelenie szlachetne do 30% stanu wiosennego populacji, sarny do 35% stanu wiosennego populacji).

Odpowiedź autorki:

Powyższy fragment w oczywisty sposób wykracza poza ramy „sprostowania”, jak zresztą całość pisma, ale chcę odnieść się do kwestii dzików. Według przyrodników, którzy nie są myśliwymi, niezwykła płodność tych zwierząt jest wynikiem ciągłego dokarmiania przez myśliwych. Zimą w paśnikach, latem na nęciskach, czasem tuż obok ambon. Przyrodnicy zaobserwowali, że nie tylko wzrosła ilość małych w dziczych miotach, ale nierzadko ciężarne samice można zauważyć poza okresami ochronnymi, co najprawdopodobniej oznacza, że mają częściej ruje niż dotychczas. Niektórzy przyrodnicy zastanawiają się, czy nie ma na to wpływu dokarmianie/nęcenie określoną paszą, która nie jest w naturalnym jadłospisie dzików, np. genetycznie zmodyfikowaną kukurydzą.

***

5. Za nieścisłą należy uznać sugestię Autorki jakoby resort Środowiska nie posiadał odpowiednich instrumentów nadzoru nad PZŁ i nawet nie mógł wyeliminować z obrotu prawnego niezgodnej z prawem uchwały Zrzeszenia. Art. 8 ust. 5 Prawa o stowarzyszeniach stanowi, że nadzór nad działalnością Stowarzyszeń i jednostek samorządu terytorialnego należy do wojewody właściwego ze względu na siedzibę stowarzyszenia, a nad działalnością innych stowarzyszeń do starosty właściwego ze względu na siedzibę stowarzyszenia. W przypadku organizacji społecznej o zasięguogólnokrajowym, liczącej ponad 116 tysięcy członków, jaką jest PZŁ, nadzór ten sprawuje odmiennie, nie zaś jak wyżej – minister właściwy ds. Środowiska.Chcemy także zauważyć, że w doktrynie wypracowana została zasada niezbędności (proporcjonalności) stosowania środków nadzoru.

Z przywoływaną zasadą niezbędności (proporcjonalności) wiąże się pogląd o pierwszeństwie stosowania wewnętrznych mechanizmów kontroli i eliminowania nieprawidłowości, polegających na niezgodności określonych działań z prawem i statutem przed mechanizmami zewnętrznymi, związanymi z działaniem organu nadzorującego i sądu. Ministrowi właściwemu do spraw Środowiska z tytułu nadzoru nad Polskim Związkiem Łowieckim przysługuje prawo do uzyskania informacji o działalności Zrzeszenia i na tej podstawie, prawo do dokonywania oceny działalności PZL (kryterium legalności) oraz prawo do podejmowania ściśle określonych, adekwatnych do sytuacji środków mających na celu przywrócenie działalności PZŁ do stanu zgodności z prawem i statutem w przypadku wystąpienia nieprawidłowości w tym zakresie, w tym wystąpienie do sądu o uchylenie niezgodnej z prawem uchwały. Minister Środowiska posiada także pełną sprawozdawczość za okres kadencji poszczególnych władz Polskiego Związku Łowieckiego, która jest również prezentowana delegatom podczas każdego Krajowego Zjazdu Delegatów. Sprawozdanie za lata 2000-2005 wskazuje na właściwą realizację zadań dotyczących gospodarki łowieckiej w Polsce, powierzonych przez ustawodawcę Polskiemu Związkowi Łowieckiemu. Od 2009 roku każdego roku Ministrowi Środowiska oraz Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa składana jest informacja z działalności Zrzeszenia, do której nigdy nie zgłoszono żadnych zastrzeżeń.

Warto tu także wskazać, że Minister Środowiska od czasu obowiązywania ustawy z dnia 13 października 1995 r. Prawo łowieckie nie tylko nie miał żadnych zastrzeżeń, ale wysoce pochlebnie oceniał działalność Zrzeszenia Polski Związek Łowiecki, co potwierdza zgromadzona u nas korespondencja z poszczególnymi ministrami.

Minister Środowiska w 2009 r. wyjaśniał m.in.: „Ponownie pragnę zaznaczyć, że obowiązujące rozwiązania prawne gwarantują właściwy nadzór nad Polskim Związkiem Łowieckim”. W ramach sprawowanego nadzoru należy również wskazać na wnikliwą analizę dokonaną przez Ministra Środowiska, dotyczącą uchwały XXI Krajowego Zjazdu Delegatów, jaką jest obowiązujący obecnie Statut Polskiego Związku Łowieckiego. W związku ze stwierdzonymi w trakcie wstępnej oceny nieprawidłowościami w projekcie Statutu Zrzeszenia Minister Środowiska zgłosił stosowne uwagi, które zostały w całości uwzględnione w ostatecznej uchwale.

Odpowiedź autorki:

Do kwestii nadzoru/kontroli już się odniosłam w punkcie 1. Nie dziwi mnie, że ministrowie środowiska związani tak mocno z PZŁ, jak choćby prof. Jan Szyszko, nie mieli żadnych zastrzeżeń. Ja z kolei nie napisałam w moim artykule, że mieli. Natomiast zastrzeżenia miał Rzecznik Praw Obywatelskich i Trybunał Konstytucyjny (do tego, że prawo łowieckie ogranicza członkom PZŁ możliwość odwołania się do sądów powszechnych – mogą to zrobić tylko wtedy, gdy karą jest wykluczenie z PZŁ).

6. Nieprawdą jest jakoby nadzór Ministra Srodowiska nad PZŁ nie oznaczał kontroli. Minister Środowiska w latach 2004–2007 przeprowadził szereg kontroli w Ośrodkach Hodowli Zwierzyny zarządzanych przez Polski Związek Łowiecki, stwierdzając w kontrolowanych ośrodkach wysoce profesjonalne prowadzenie gospodarki łowieckiej i prawidłowy nadzór nad ośrodkami ze strony Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego również w zakresie kontroli ekonomicznej zarządzanych obwodów łowieckich.  

Odpowiedź autorki:

Nie napisałam, że ministerstwo nie przeprowadza żadnych kontroli (inspekcji) w Ośrodkach Hodowli Zwierzyny PZŁ. Napisałam, że sprawuje nadzór, a nie ma faktycznej kontroli nad całością (a nie kilkoma skontrolowanymi OHZ). I to podtrzymuję. Odniosłam się do tego już w pkt 1.

***

7. Nieprawdziwym jest stwierdzenie, jakoby „na kłusownictwie myśliwych państwo traciło nawet 80 mln zł rocznie”. Za nieuprawnione, niczym nieuzasadnione nadużycie należy uznać stwierdzenie zawarte w akapicie artykułu poświęconym stratom jakie państwo ponosi na kłusownictwie myśliwych. Autorka myli pojęcia „szkoda” będące pojęciem prawa cywilnego oraz ,,ekwiwalentu za zwierzynę bezprawnie pozyskaną", bo jak widać z dalszej części artykułu właśnie do tego drugiego pojęcia się odnosi. Otóż należy autorce uświadomić, że na gruncie praw majątkowych przez szkodę rozumiemy tak rzeczywiste straty jak i utracone korzyści. Zatem do prawidłowego zrozumienia istoty problemu musimy kategorycznie te wskazane wyżej dwa pojęcia rozgraniczyć i nie stosować ich zamiennie, alternatywnie, bo prowadzi to do nieporozumień. Chyba, że przyjmiemy założenie, że brak tej rzetelności nie jest przypadkowy. Zatem za każdą sztukę bezprawnie pozyskanej zwierzyny łownej myśliwy ma zapłacić pewną kwotę ekwiwalentu. Ekwiwalent nie jest tożsamy z odszkodowaniem. Odszkodowanie odnosi się wprost do wartości mienia. Z kolei ekwiwalent jest swego rodzaju wynagrodzeniem - zadośćuczynieniem (karą umowną) ustalonym przez ustawodawcę za wskazane w przepisach zjawiska. Zatem nie sposób zgodzić się z twierdzeniem autorki, jakoby komendant lubelskiej Państwowej Straży Łowieckiej działał nieprawidłowo i nie wykazywał realnej szkody czyli wysokości kary za nielegalny odstrzał. Od dziennikarza publikującego w tygodniku o takiej renomie jak „Polityka” oczekiwać można, a nawet należy wymagać, aby publikacje swoje sporządzał na należytym poziomie merytorycznym. Autorka sama sobie przeczy w jednym tylko zdaniu zamieszczając dwa sprzeczne ze sobą pojęcia „realnej szkody” i „wysokości kary za nielegalny odstrzał”. Realna szkoda w przypadku np. dzika czy sarny to wartość tuszy liczona według cen skupu. W przypadku drapieżników łowieckich trudno wręcz mówić o realnej szkodzie. Wysokość kary za nielegalny odstrzał to właśnie ten cytowany wyżej ekwiwalent. Zatem komendant PSŁ w Lublinie dokonywał prawidłowo wyliczenia realnej szkody. Ergo, postępowanie organów prokuratury czy sądów było prawidłowe. A co za tym idzie jedyną prawną możliwością było dochodzenie należności Skarbu Państwa w drodze powództwa cywilnego. Fakt przegranej sprawy przez Prokuratorię Generalną Skarbu Państwa niewątpliwie nie jest dla tej instytucji powodem do dumy, jednak w dużej mierze skutek ten był wynikiem analizy prawnej dokonanej przez Sąd Okręgowy a następnie, w wyniku wniesionej apelacji, przez Sąd Apelacyjny w Lublinie. Sądy obu instancji dokonały odmiennej od Prokuratorii oceny stanu prawnego, a co za tym, możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności koła łowieckiego. Zupełnie w świetle powyższego nie jest zrozumiałe stawianie tezy, że kłusownictwo myśliwych powoduje dla Skarbu Państwa straty w kwocie 80 milionów złotych. Z danych statystycznych wynika bowiem, że roczna wartość skupionych tusz zwierzyny łownej to około 80 mln złotych (pisze o tym autorka w kolejnej części publikacji). Wynikałoby zatem, że wpływy z legalnego skupu są tożsame ze stratami liczonymi jako szkoda realna a jest to teza nieuprawniona. Wynika ona z nierzetelnego operowania pojęciami o których mowa wyżej.

Odpowiedź autorki:

Szanowny Panie Rzeczniku, ja nie mylę pojęć, za to mam wrażenie, że Pan usiłuje tu wprowadzić lekki zamęt. Najpierw kwestia strat państwa, czyli szkody (straty), jaką państwo ponosi w wyniku kłusownictwa. Oczywiste jest, że nie piszę o wartości tusz zwierzęcych, tylko o odszkodowaniach (ekwiwalentach), których wysokość jest realną stratą (szkodą), jaką ponosi państwo. Cyt.: „Państwo jest bezradne wobec kłusownictwa myśliwych, na którym traci nawet 80 mln zł rocznie. Za każde zwierzę odstrzelone poza limitem myśliwi powinni zapłacić odszkodowanie. Za zająca 1 tys. zł, za sarnę 2 tys. zł, za jelenia 5 tys. zł, a za łosia nawet 15 tys. zł”. Wymieniam przecież nawet sumy odszkodowań! To jest realna szkoda/strata państwa w wyniku kłusownictwa, a nie wartość truchła!

Teraz kwestia druga, czyli sprawa Lublina. Komendant Straży Łowieckiej, zawiadamiając o nielegalnych (ponad limitem) odstrzałach myśliwych, podawał właśnie wartość pozyskanego w ten sposób mięsa. A nie, jak powinien, wartość ekwiwalentu/odszkodowania, czyli realnej szkody/straty, jaką poniósł na tym haniebnym procederze Skarb Państwa, a więc my wszyscy. Zapewne dlatego – z powodu znikomej szkodliwości – organy wymiaru sprawiedliwości nie wszczęły lub umorzyły postępowania. I dlatego musiał wkroczyć wojewoda i na jego zlecenie Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa. Rozmawiałam z rzecznikiem Prokuratorii Generalnej – przegrali sprawę nie dlatego, że ekwiwalenty/odszkodowania nie należały się skarbowi państwa, tylko dlatego, że domagali się tych ekwiwalentów od kół łowieckich. Zaś według prawa odszkodowanie musi zapłacić konkretny myśliwy, ten który zwierzę zabił bez zezwolenia. A oczywiście członkowie koła nie wiedzieli, kto to zrobił. Lub nie chcieli donieść na kolegów.

A może robili to wszyscy? Dokładnie to w artykule wyjaśniłam cyt.: „Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa prowadziła przez dwa lata na zlecenie wojewody lubelskiego bezprecedensową sprawę o zapłatę odszkodowań. Lubelscy myśliwi przyznali, że przez lata łamali prawo. Mimo to Prokuratoria przegrała w dwóch instancjach. Sądy uznały, że nie można precyzyjnie ustalić, ile dokładnie ponad plan zastrzelili myśliwi. Łowczy zeznali, że polując np. na kaczki, wpisywali liczbę ustrzelonych ptaków „na oko”. Nie udało się też wskazać winnego. Prokuratoria w imieniu wojewody domagała się pieniędzy od koła łowieckiego, tymczasem odszkodowanie za ponadplanowy odstrzał może zapłacić tylko łowczy, który pociągnął za spust”.

9. Jako przekłamanie, celowe wprowadzenie czytelnika w błąd należy uznać twierdzenie, że Łowczy Krajowy jest członkiem organów jednej z tych spółek. Pełni on jedynie nadzór w imieniu właściciela, tj. Polskiego Związku Łowieckiego nad tymi spółkami.

Odpowiedź autorki:

W Krajowym Rejestrze Sądowym Łowczy Krajowy Lech Bloch figuruje jako członek Rady Nadzorczej Biura Polowań Diana i tak podałam w artykule.
http://www.krs-online.com.pl/diana-pzl-sp-z-o-o-krs-192931.html
REGON: 510488202
NIP: 7392541845
KRS: 0000201963

Członkowie reprezentacji:

Bloch Lech – Członek Rady Nadzorczej

Zalewski Dariusz – Prezes Zarządu

Sambor Stanisław – Członek Rady Nadzorczej

Jankowski Andrzej – Członek Rady Nadzorczej

Popławski Waldemar – Członek Rady Nadzorczej

***

10. O nierzetelności dziennikarskiej świadczy stwierdzenie, że senatorowie pisemnie zwrócili się do PZŁ  z pytaniem o wysokość zarobków. Takie pytanie nie było skierowane do Związku na piśmie. Natomiast informacja udzielona w tej sprawie przez Związek na jednej z komisji senackich była z inicjatywy Związku i była przygotowana w formie pisemnej stanowiąc odpowiedź na dyskusję w temacie zarobków łowczych okręgowych w PZŁ prowadzoną przez senatorów na wcześniejszym posiedzeniu komisji.

Odpowiedź autorki:

Senatorowie poprosili na posiedzeniu komisji o taką informację. Ta prośba znalazła się w protokole z posiedzenia, który ma formę pisemną. Protokół powinien być wysłany także do PZŁ, jako że przedstawiciel związku uczestniczył w posiedzeniu dotyczącym nowelizacji ustawy Prawo Łowieckie. 

Mija się Pan z prawdą, pisząc, że PZŁ udzielił informacji w sprawie płac „z własnej inicjatywy”. Było to na wyraźną, powtórną prośbę senatorów. Mało tego, ta pisemna odpowiedź nie zawierała informacji, które senatorowie chcieli usłyszeć – czyli zarobków ścisłego kierownictwa PZŁ. Dopiero dociskając przedstawiciela PZŁ uzyskali mętną wypowiedź, że uposażenie szefa PZŁ jest „niższe niż wynagrodzenie i dieta senatora łącznie”. Co zresztą wywołało salwy śmiechu niektórych obecnych.

***

11. O nierzetelności dziennikarskiej Autorki publikacji świadczy także powielanie fałszywych informacji o „gigantycznych” wręcz zarobkach łowczych okręgowych, nie biorąc pod uwagę wyjaśnień ZG PZŁ w tej sprawie opublikowanych na portalu przytoczonym przez Autorkę.

Odpowiedź autorki:

Nie użyłam w swojej publikacji określenia „gigantyczne” w odniesieniu do zarobków łowczych okręgowych. Opisałam jedynie, jak trudno przyszło dziennikarzom  redakcji internetowego portalu „Łowiecki. Dziennik Myśliwych” uzyskać regulamin wynagrodzeń. Cyt. : „Rzecznik PZŁ Marek Matysek odmówił informacji o regulaminie wynagrodzeń. Dziennikarze złożyli skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Po prawie roku i trzech instancjach regulamin dostali. I wykazali na jego podstawie, że zarobki łowczych okręgowych mogą dochodzić nawet do 22 tys. zł miesięcznie”.

***

12. W żadnej instytucji, w tym także w PZŁ, niespotykanym rozwiązaniem jest uzyskiwanie wynagrodzenia wg maksymalnych widełek wynikających z regulaminu wynagradzania. Wynagrodzenie w Polskim Związku Łowieckim w 2012 roku obrazuje poniższa tabela. Ujawnianie zarobków pracowników personalnie stanowiłoby naruszenie prawa, stąd uśrednione wynagrodzenie zamieszczone w tabeli. Z tabeli wynika jasno, że sugerowane w artykule zarobki w PZL, w tym łowczych okręgowych, są bardzo dalekie od stanu faktycznego. Chcemy zaznaczyć, że zgodnie z tezą uchwały składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego – lzba Administracyjna, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych z dnia 16 lipca 1993r. „ujawnienie przez pracodawcę bez zgody pracownika wysokości jego wynagrodzenia za pracę może stanowić naruszenie dobra osobistego w rozumieniu art. 23 i 24 kodeksu cywilnego”. Tym samym przekazanie danych dotyczących wysokości wynagrodzeń z uwagi na naruszenie dóbr osobistych pracownika, mogłoby spowodować odpowiedzialność odszkodowawczą ze strony dyrekcji firmy lub urzędu w sytuacji wystąpienia powództwa ze strony pracowników. Ponadto zachowując minimum obiektywizmu należało zapoznać się także z naszymi wyjaśnieniami, z których jednoznacznie wynika, że w celu uzyskania zamierzonego celu określając nieprawdziwą kwotę zarobków w PZŁ doliczono do wynagrodzenia pracownika przewidywany zwrot kosztów delegacji służbowych oraz rzekome ,,stałe nagrody po 6 miesiącach w danym roku 50% podstawy", która to pozycja w miesięcznym wynagrodzeniu pracowników nie występuje. Można by sądzić, że tygodnik „Polityka” wpisuje się takimi stwierdzeniami w poszukiwanie sensacji i populistycznego poklasku z oderwaniem od rzeczywistości, chyba że publikowany materiał jest realizacją politycznego zlecenia.

Odpowiedź autorki:

Chciałam zwrócić uwagę, że ostatnie zdanie zawiera pomówienie, godzi w moje dobre imię i narusza moje dobra osobiste. Jako dziennikarz nigdy nie realizowałam politycznych zleceń. Domagam się natychmiastowego usunięcia tego zdania ze sprostowania, które jest publicznie dostępne na stronie internetowej PZŁ.


13. Nieprawdziwą informacją zawartą w artykule jest stwierdzenie, że ptaków się nie dokarmia, nie reguluje pogłowia i że ptaki nie niszczą upraw rolnych. Polowanie na ptactwo nie jest jak to przedstawia Pani Agnieszka Sowa formą zabijania zwierząt  przez młodych myśliwych. Gatunki ptaków wywołują szkody w gospodarce rolnej, ale za te szkody nie są wypłacane odszkodowania przez dzierżawców i zarządców obwodów łowieckich, nie świadczy to o braku problemu, wystarczy w ramach rzetelności dziennikarskiej porozmawiać z rolnikami z terenów woj. wielkopolskiego, zachodniopomorskiego, lubuskiego i dolnośląskiego. W okresie jesiennych migracji znaczne szkody, szczególnie w zasiewach ozimin, mogą wyrządzać grzywacze Columba palumbus, a o dużym znaczeniu ekonomicznym wyrządzają je u naszych zachodnich sąsiadów. W naszych warunkach znaczne szkody wyrządzają gęsi szczególnie w okresach bezśnieżnych zim. Szkody w gospodarce rolnej i rybackiej wyrządzają także inne gatunki ptaków - nie będące łownymi takie jak czaple, żurawie czy kormorany. Próba pokazania środowiska myśliwych jako osób które, nie potrafią rozpoznawać gatunków ptaków łownych nie jest obiektywna. Każdy myśliwy zdając egzaminy (w skład komisji wchodzą przedstawiciele Policji, Administracji Lasów Państwowych oraz Urzędu Marszałkowskiego) ma obowiązek znać i rozpoznawać gatunki łowne, każdorazowe zabicie gatunku chronionego stanowi naruszenie przepisów prawa i powinno być zgłaszane do organów Ścigania. Oceniając obiektywnie stan populacji (według GUS) łownych gatunków ptaków należy stwierdzić, że liczebność oraz rozpowszechnienie populacji gęgawy, krzyżówki, grzywacza i bażanta wzrasta. Myśliwi w ramach swojej działalności dokarmiają szczególnie w okresie niedoborów pokarmu także gatunki ptaków i stwarzają im w ramach wielu godzin prac społecznych korzystne warunki lęgowe.

Odpowiedź autorki:

Oczywiście większość z nas dokarmia wróbelki i sikorki. Nie takie dokarmianie miałam na myśli. Nie sposób regulować pogłowia ptactwa, bo nie jest ono policzone. A za szkody (znikome) wyrządzone przez ptaki PZŁ nie płaci rolnikom ani grosza. Tymczasem myśliwi jako nadrzędny cel polowania podają regulację pogłowia – argument w odniesieniu do ptaków kompletnie bez sensu. Kolejne argumenty za zabijaniem to szkody rolnicze, zaś dokarmianie ma być, jak rozumiem, zadośćuczynieniem za pozyskane zwierzęta. W przypadku ptaków ta argumentacja szwankuje.
Napisałam też, że cyt.: „W dodatku ptaki trudno rozpoznać i ofiarą łowczych padają bardzo często gatunki pod ochroną”. A nie, że myśliwi nie rozróżniają gatunków. Jednak co innego rozpoznać gatunki na egzaminie, a co innego w zapadającym zmroku, przelatujące gdzieś daleko. Albo w mglisty poranek. Zresztą dowody na to (zdjęcia zastrzelonych ptaków należących do gatunków chronionych) są w posiadaniu fundacji Viva! I koordynatorów kampanii Niech Żyją!

***

14. Nieprawdziwą informację stanowi stwierdzenie, że w PZŁ nie przybywa członków. Tylko w ostatnich trzech latach do PZŁ wstąpiło 13093 członków, z czego ponad 50% stanowią ludzie młodzi w wieku od 18 do 40 lat (dane na 31 .03.2013 r.). Liczba członków w PZŁ każdego roku systematycznie wzrasta.

Odpowiedź autorki:

Za GUS: w 2010 r. 109 tys. 325 członków, w 2011r – 111 tys. 948, w 2012 r. – 113 tys. 178 – nie jest to wzrost na wielką skalę, choć rzeczywiście systematyczny, natomiast nie wynika z tych liczb, że w ostatnich trzech latach wstąpiło ponad 13 tys. członków, tylko niecałe 4 tysiące. A przecież GUS ma dane od PZŁ?

***

15. Nie oceniając wiedzy merytorycznej osób cytowanych w artykule, a jedynie dbając o rzetelne przekazanie obowiązującego stanu prawnego niezbędne jest sprostowanie przytaczanych w nim informacji. W artykule znalazł się zapis dotyczący między innymi eliminacji z polowania: elektronicznych środków wabiących, lunet, podsłuchów oraz wprowadzenie wykonywania polowania przy użyciu łuku. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, a dokładniej z rozporządzeniem Ministra Srodowiska z dnia 23 marca 2OO5 r. w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz podczas polowania zabrania się wykorzystywania urządzeń odtwarzających nagrania głosów zwierząt w celu wabienia i płoszenia zwierzyny (par. 6. ust. 2 pkt 2). Celem stosowania lunet w broni palnej jest zwiększenie skuteczności oddawanych strzałów i eliminowania cierpienia zwierząt, tym bardziej dziwi nas fakt nawolywania w artykule do eliminacji tego rodzaju rozwiązań, na korzyść rzekomo bardziej humanitarnej metody polowania przy użyciu łuku. Należy bezwzględnie podkreślić że pozyskiwanie łowieckie wykonywane przy użyciu łuku prowadzi do takiej samej śmierci zwierzęcia jak przy użyciu broni palnej, wątpliwie skuteczne mogą być jedynie próby odnalezienia rannej zwierzyny przy stosowaniu proponowanych rozwiązań. Nic nam nie wiadomo o stosowaniu na polowaniach podsłuchów i ich znaczeniu w prowadzonej gospodarce łowieckiej.

Odpowiedź autorki:

Mówi o tym myśliwy i nadleśniczy. Pewnie wie, o czym mówi. Że jest zakazane, nie znaczy, że nie jest używane... Zakaz dotyczy też odstrzałów ponad wyznaczony plan, a są one prawdziwą plagą.

***

19. Nieprawdziwą informacją Agnieszki Sowy jest, że Polski Związek Łowiecki powstał w 1944 r. Trybunał Konstytucyjny we wspomnianym już wyroku z 6 listopada 2012 r. ugruntował historyczne aspekty powstania i funkcjonowania Polskiego Związku Łowieckiego. Trybunał wyraźnie zaznaczył, że datą powstania PZŁ jest 1923 rok, zaś w tzw. międzyczasie zmieniał się  jedynie status prawny tej organizacji, co nie zmienia faktu ciągłości jej istnienia. Znamienne są tu stwierdzenia TK: „Polski Związek Łowiecki jest strukturą organizacyjną, której tradycje sięgają okresu dwudziestolecia międzywojennego”; „Początki PZŁ sięgają roku 1923”; „Na podstawie art. 26 dekretu z 1952 r. utworzono PZŁ, jako zrzeszenie mające osobowość prawną, a którego członkami mogły być tylko osoby spełniające kryteria określone w statucie”. „Utworzenie PZŁ jako zrzeszenia oznaczało likwidację funkcjonującego w okresie międzywojennym stowarzyszenia o tej samej nazwie. Na podstawie art. 41 ust. 2 dekretu z 1952 r. nowo utworzony PZŁ przejął cały majtek stowarzyszenia PZŁ. Jeśli w okresie międzywojennym PZL działał w formie stowarzyszenia na podstawie przepisów prawa o stowarzyszeniach z 1932 r., to po 1952 r. podstawą prawną jego funkcjonowania był przywołany dekret z 1952 r.”.

Odpowiedź autorki:

Przy całym szacunku dla Trybunału Konstytucyjnego i jego wyroków w zakresie zgodności bądź niezgodności ustaw i rozporządzeń z Konstytucją, nie sądzę, by był wyrocznią w kwestiach historycznych. 

Ja znalazłam takie fakty: Centralny Związek Polskich Stowarzyszeń Łowieckich (a nie Polski Związek Łowiecki) został utworzony w Warszawie w 1923 roku. W 1929  przekształcił się w Polski Związek Stowarzyszeń Łowieckich. Nazwę Polski Związek Łowiecki przyjął w 1936 r. Przedwojenna organizacja działała w oparciu o rozporządzenie Prezydenta RP Ignacego Mościckiego z 1927 roku „O prawie łowieckim”. Było to pierwsze prawo normujące zasady łowiectwa, poprzednio w okresie rozbiorów obowiązywały prawa łowieckie państw rozbiorowych. Rozporządzenie Mościckiego wiązało prawo polowań z własnością gruntu. Po II wojnie światowej i reaktywowaniu PZŁ (jeszcze w 1944 r. w Lublinie przez pierwsze komunistyczne władze) podstawę prawną dla działalności łowieckiej określał dekret Bieruta z 1952 roku „O prawie łowieckim”. Z tej samej serii słynnych dekretów wywłaszczeniowych, dzięki którym swoją własność straciły miliony obywateli. W bierutowskim prawie łowieckim oczywiście nie ma mowy o własności gruntu.
Interpretacje historyków różnią się. Dla jednych to, co się stało po II wojnie światowej z PZŁ, jest reaktywacją, dla innych zawłaszczeniem nazwy, majątku i tradycji przedwojennej organizacji.

***

20. Po przeczytaniu artykułu „Rzeczpospolita łowczych” mamy wrażenie że Autorka jest przedstawicielem pokolenia dla którego kotlet schabowy to nie fragment świni, a kawałek mięsa kupiony w hipermarkecie, mleko nie jest od krowy, a z kartonu, a śmierć zwierzęcia można podzielić na tę, która odbywa się w zamkniętych salach ubojni, do której nie mamy dostępu i możemy ją dlatego łatwo zaakceptować, i tę pozostałą, która jest nie do zaakceptowania. Jednakże należy bezwzględnie podkreślić, że śmierć za każdym razem jest tym samym. Nie można przechodzić nad tym do porządku dziennego, spożywając codziennie mięso, nie aprobując tych, którzy pozyskują je od zwierząt dzikich, prowadząc jednocześnie gospodarkę populacjami.

Odpowiedź autorki:

Szanowny Panie Rzeczniku, zamiast ustosunkowywać się do zarzutów z punktu 20, po prostu zapraszam do lektury moich artykułów o uboju rytualnym i chowie przemysłowym zwierząt.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną