Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Zwrotki

Gdy rodzic adopcyjny nie daje rady

Ze stabilizacją u bezzwrotnych bywa akurat na bakier, bo zawsze ktoś z rodziny poczuje się zmęczony wysyłaniem miłości w próżnię. Ze stabilizacją u bezzwrotnych bywa akurat na bakier, bo zawsze ktoś z rodziny poczuje się zmęczony wysyłaniem miłości w próżnię. Maria Pavlova/Getty Images/Vetta / FPM
Najtrudniej jest w okolicy Bożego Narodzenia. Wtedy przypominają sobie miłe chwile i muszą odpowiadać na pytania, co u byłych dzieci. Tych najpierw wziętych z bidula, a później z powrotem oddanych.

Na początku u rodziców adopcyjnych są znaki. Świat wydaje się mówić: nie przegap, to twoje. Magda, pracownica sanatorium, zobaczyła w chłopcu, który przyjechał na leczenie z turnusem z bidula, swoje zmarłe dziecko. Syn, razem z mężem, zginęli w wypadku. Ośmiolatek z bidula lepił się do niej, patrzył tak jak syn, miał nawet takie samo imię.

Marek z żoną byli już dziadkami, prowadzili rodzinę zastępczą i nie myśleli o jej powiększeniu. Chcieli tylko zaprosić sierotę na święta. Siedmioletni Aniołek z marszu nazwał ich mamą i tatą. No i co?

Baśka, żona bezpłodnego, pamięta, że co prawda przy żadnej z propozycji ośrodka adopcyjnego nie było obiecywanego przez inne mamy adoptusiów drżenia serca, jednak w drodze do bidula wyraźnie coś poczuła. Wioząc samochodem Siostrzyczkę i Braciszka, pomyślała: a jednak.

(…)

Nie zastanawiało ich, że dom dziecka nie może odnaleźć dokumentacji medycznej rodzeństwa ani nie zna historii ich rodziny. To samo usłyszała Magda od sanatoryjnego sobowtóra jej syna. Marek z żoną – też.

Forumowe mamy adoptusiów piszą, że kiedy dziecko wybiera kogoś na rodzica i on się na to zgadza, już pozamiatane: dzięki witaminie M wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

W przypadku Siostrzyczki i Braciszka, Aniołka, który zamieszkał w rodzinie zastępczej u Marka, oraz sobowtóra zmarłego synka Magdy rozbiegówka do „żyli długo i szczęśliwie” była niepokojąco długa. Ale wszyscy, od pedagogów szkolnych po psychologów, radzili czekać. Z miłością w sercu, cierpliwością i nadzieją.

Kiedy po kilku miesiącach sobowtór synka Magdy zniszczył bezcenne pamiątki, czyli jasiek i ubrania po jej zmarłym dziecku, psycholog tłumaczył…


Cały artykuł Elżbiety Turlej w najnowszym numerze POLITYKI– dostępnym w kioskach, w wydaniach na iPadzie, Kindle i w Polityce Cyfrowej!

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną