Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Piraci Morza Śródziemnego: najdłuższa wojna nowożytnej Europy [część II]

Flota brytyjska bombarduje Algier w 1816 r. Malował Thomas Luny, 1820 r. Flota brytyjska bombarduje Algier w 1816 r. Malował Thomas Luny, 1820 r. Wikipedia
Gdy Europa wchodziła w nową erę za sprawą rewolucji przemysłowej i maszyny parowej, na Morzu Śródziemnym – jak przed wiekami – panoszyli się berberyjscy piraci łupiąc, mordując i siejąc strach. Wojna z Berberami była pierwszą zamorską interewncją zbrojną w historii USA.
Incydent dyplomatyczny, który zakończył się wojną - bej Algieru uderza francuskiego konsula, rysunek z epoki.Wikipedia Incydent dyplomatyczny, który zakończył się wojną - bej Algieru uderza francuskiego konsula, rysunek z epoki.
Wojska francuskie atkują Algier, 1830 r. Malował Theodore Gudin.Wikipedia Wojska francuskie atkują Algier, 1830 r. Malował Theodore Gudin.

W XVIII wieku na wodach Morza Śródziemnego pojawiła się nowa potęga – marynarka brytyjska. Po usadowieniu się w bazach w Gibraltarze i Minorce rozpoczęła, wymierzoną głównie przeciw Hiszpanii, militarną aktywność, wymuszając niejako zbliżenie hiszpańsko-francuskie. Połączone sojuszem państwa zaczęły odbudowywać swoje floty, zatem zachodnia część Morza Śródziemnego zaroiła się od eskadr nowoczesnych okrętów liniowych i fregat. Dla berberyjskich piratów była to sytuacja groźna, ale jednocześnie stwarzająca pewne możliwości – europejskie potęgi zajęte sobą zostawiały dość wolnego miejsca na morzu dla pirackiej działalności bejów Algieru, Tunisu, Trypolisu i Oranu.

Rzecz jasna, aktywność afrykańskich piratów nie zagrażała już Europie w takim stopniu, jak za czasów straszliwego Barbarossy [o Barbarossie możecie przeczytać Państwo w artykule "Król piratów"] i jego następców, jednak kapitanowie pirackich jednostek wciąż dawali się we znaki podróżującym po morzu kupcom i rybakom. Jedynie władający Maltą Joannici, choć krytykowani dość powszechnie za postępującą dekadencję i uważani w epoce oświecenia za zbędny anachronizm, nieprzerwanie tropili berberyjskich piratów, przyczyniając się poważnie do ograniczenia skali zjawiska. Państwa europejskie, nie mogąc lub nie chcąc zdobyć się na rozwiązanie militarne, opłacały się dla świętego spokoju trybutem, gwarantującym względne bezpieczeństwo statkom pływającym pod ich banderami.

Największe straty z powodu notorycznych aktów piractwa ponosiły w tym czasie gospodarki Hiszpanii i Francji. Rząd w Paryżu rozumiał powagę sytuacji, dzięki programowi odbudowy floty dysponował też odpowiednimi środkami militarnymi. Jednak kolejne konflikty zbrojne (wojny o sukcesję o sukcesję hiszpańską, polską, austriacką, zakończona klęską wojna siedmioletnia, wojna o niepodległość St. Zjednoczonych) odciągały uwagę francuskich ministrów od kwestii bezpieczeństwa w handlu morskim, a wybuch Rewolucji w 1789 roku na długo przekreślił plan unieszkodliwienia piratów.

W czerwcu 1798 roku francuska flota, płynąca do Egiptu z armią generała Napoleona Bonaparte, zacumowała u brzegów Malty. Po znalezieniu odpowiedniego pretekstu Napoleon rozkazał zaatakować Vellettę, która poddała się po krótkiej (9–11 czerwca) obronie. Koniec militarnej działalności zakonu Joannici zawdzięczają w największej mierze kapitulanckiej postawie swojego Wielkiego Mistrza, Ferdynanda von Hompesch zu Bolheim, nie mającego w sobie nic z ducha wielkiego de Valette’a. Szybko okazało się, że usuniecie ze sceny Joannitów zachwiało militarną równowagą regionu – berberyjscy piraci znów stali się poważnym zagrożeniem dla żeglugi. Co więcej, francuska obecność na Malcie nie była długa – po trwającej dwa lata morskiej blokadzie francuski garnizon został zmuszony do poddania się i Brytyjczycy przejęli kontrolę (1800 r.) nad strategicznie położoną wyspą, co stało się jednym z powodów wybuchu nowej wojny na kontynencie Europejskim.

W roku 1808 Napoleon, już jako cesarz, podjął za cichą zgodą Rosji (mającej w rejonie Morza Śródziemnego swoje ambicje i interesy – np. w 1775 roku powstał plan opanowania Malty przez eskadrę floty rosyjskiej) przygotowania do rozwiązania problemu piractwa za pomocą przeprowadzonego na pełną skalę ataku na Algier. Bonaparte zdawał sobie sprawę, że bombardowanie berberyjskich wybrzeży i zniszczenie pirackich jednostek niczego nie załatwi – podejmowane wielokrotnie próby (nieudane inwazje hiszpańskie w 1541 i 1775 roku, bombardowania z morza w 1783 i 1784 roku) w najlepszym razie hamowały na kilka lat napady piratów, którzy po odbudowaniu swoich okrętów znów ruszali na morze. Do Afryki Północnej na rozkaz Bonapartego został wysłany pułkownik inżynierii Vincent Yves Boutin z zadaniem przygotowania dokładnych map Algieru i rozpoznania instalacji obronnych, niezbędnych w planowanej operacji. W realizacji planu przeszkodziła znów polityka europejska – cesarz, z wiadomym skutkiem, ruszył na Rosję, a przygotowane mapy i plany trafiły do archiwum ministerstwa wojny.

Państwa zbójeckie

Berberyjskie państwa piratów na początku XIX wieku stały się już społecznym, ekonomicznym i militarnym przeżytkiem, niemającym najmniejszych szans w konfrontacji z nowymi potęgami Europy. Przewaga flot Wielkiej Brytanii czy Francji przypominała niemal tę, jaką dziś mają marynarki USA i Rosji w starciach z somalijskimi piratami. Ale to nie armaty Europejczyków stanowiły największy problem bejów Algieru, Tunisu, Trypolisu i Oranu. Niemal cała gospodarka tych typowych „państw zbójeckich” opierała się na morskiej grabieży, pobieraniu trybutów od mniejszych państw europejskich (jako pierwsza na tę metodę zapewnienia bezpieczeństwa swojej żegludze zdecydowała się pragmatyczna Holandia w połowie XVII w.) i handlu niewolnikami.

Jednak te trzy filary miejscowej ekonomii nie mogły już w zmienionej sytuacji zapełnić skarbców bejów. To oznaczało bunty podtrzymujących reżim janczarów, którzy co prawda nie mieli wiele wspólnego z dzielnością i wojenną biegłością swoich straszliwych poprzedników, ale wciąż potrafili dokonywać zamachów stanu, zawsze kończących się śmiercią poprzedniego beja – jeden z władców Algieru, wyniesiony na tron przez janczarów, utrzymał się na nim zaledwie dwa tygodnie. Krytyczne dla bejów okazywały się zawsze kwestie skarbowe. Stąd, mimo niebezpieczeństwa europejskiej interwencji, ciągłe próby reanimacji pirackiego procederu, niezagrażające już istotnym interesom morskich potęg, ale wciąż dolegliwe dla ich gospodarek i wywołujące oburzenie rodzącej się właśnie opinii publicznej.

W roku 1801 pomiędzy nowonarodzonymi Stanami Zjednoczonymi a Trypolisem wybuchała tzw. I wojna berberyjska, sprowokowana atakami na statki amerykańskie i przetrzymywaniem w niewoli ich załóg. Pierwszy akt piractwa wobec jednostek USA miał miejsce w 1784 roku; początkowo dyplomaci amerykańscy usiłowali zawrzeć z bejami jakiś kompromis, wynegocjować uwolnienie załóg i zagwarantować bezpieczeństwo żeglugi. Jednak berberyjscy piraci uznali Amerykanów za słabego przeciwnika i zażądali sum wykraczających (660 tys. dolarów) ponad ich możliwości. Amerykanie zareagowali twardo – Thomas Jefferson, trzeci prezydent USA, wysłał na Morze Śródziemne okręty wojenne oraz Marines, rozpoczynając pierwszą zamorska wojnę historii Stanów Zjednoczonych. W 1805 zwycięstwa Amerykanów (wśród epizodów wymienić należy koniecznie wysadzenie zdobytej przez Berberów fregaty USS „Philadelphia” – pierwowzór wszelkich akcji morskich komandosów – oraz zdobycie miasta Darma) zmusiły władcę Trypolisu, Jusufa Karamanliego, do podpisania traktatu pokojowego oraz zwolnienia przetrzymywanych w niewoli marynarzy (niektórzy z nich spędzili w niej dziesięć lat) za sumę 60 tys. dolarów.

W roku 1812, korzystając z zaangażowania Stanów Zjednoczonych w toczącą się właśnie kolejną wojnę z Brytyjczykami, piraci z Algieru zaczęli znów atakować amerykańskie statki. Trzy lata później na wody Morza Śródziemnego rząd USA wysłał dwie eskadry – tym razem interwencja była krótka, a działania zbrojne ograniczyły się do zdobycia przez Amerykanów trzech algierskich statków. Omar Aga pod groźbą wycelowanych w miasto armat zgodził się podpisać nowy traktat, zapewniający bezpieczeństwo statkom i obywatelom Stanów Zjednoczonych, który zresztą bej jednostronnie zerwał zaraz po odpłynięciu okrętów US Navy.

Armaty Lorda Exmouth

Na początku następnego roku na wody Zatoki Algierskiej wpłynęła eskadra brytyjska dowodzona przez admirała Edwarda Pellewa, Lorda Exmouth. Brytyjczycy przybyli z żądaniem podporządkowania się uchwałom Kongresu Wiedeńskiego, zabraniającego, miedzy innymi, przeprowadzania aktów piractwa i handlu europejskimi niewolnikami. To drugie żądanie uznano za szczególnie obraźliwe – posiadanie i handel niewolnikami miało sankcję religijną, bowiem muzułmańscy piraci wierzyli, że zgodnie z naukami Koranu mają nie tylko prawo, ale i obowiązek niewolenia niewiernych. Negocjacje przebiegały wyjątkowo burzliwe, na ulicach Algieru naruszono nawet nietykalność osobistą wysłannika brytyjskiego. Wreszcie, znów pod groźbą, Omar Aga przystał na przedstawione mu warunki, by po odpłynięciu Anglików wymordować dwustu schwytanych przez piratów rybaków, znajdujących się pod brytyjska ochroną.

Jeśli bej Algieru liczył, że znów wywinie się bezkarnie, srogo się zawiódł – po Kongresie Wiedeńskim chwilowo zapanował pokój w Europie, a mocarstwa miały współpracować by go utrzymać. Złożona z brytyjskich i holenderskich okrętów eskadra, znów pod dowództwem Lorda Exmouth, zajęła pozycje wokół portu i umocnień Algieru. W trakcie wstępnych negocjacji obie strony zobowiązały się, że nie otworzą ognia jako pierwsze, ale Algierczycy nie wytrzymali nerwowo i 27 sierpnia (1816 r.) jedno z ich dział wystrzeliło w stronę okrętów Pellewa. Admirał, przygotowany na taką ewentualność, rozkazał natychmiast otworzyć ogień, najpierw niszcząc baterie nabrzeżne, później port i stojące w nim statki, wreszcie bombardując samo miasto. W trakcie dziewięciogodzinnego bombardowania wystrzelono 50 tys. pocisków zużywając 118 ton prochu. Algierczycy nie zachowywali się biernie – w czasie bombardowania marynarze angielscy ponieśli większe straty niż pod Trafalgarem, jednak miasto nie mogło się już bronić. Omar Aga, nie wiedząc, że na okrętach niemal nie ma już amunicji, 24 września podpisał kolejnego traktatu, uwolnił ponad tysiąc chrześcijańskich niewolników (dalsze dwa tysiące odzyskały wolność nieco później) i, zgodnie z praktyką polityczną rejonu, niedługo po odpłynięciu eskadry Lorda Exmouth został zabity przez janczarów (dla porządku dodajmy, że w 1824 roku brytyjskie armaty jeszcze raz przywołały do porządku algierskich piratów).

Francuskie porządki

Mimo bolesnej lekcji, jaką Algier otrzymał od brytyjskiej floty, pojedyncze akty piractwa wciąż się wydarzały, mniejsze państwa dalej opłacały trybut, a większe utrzymywały placówki dyplomatyczne niższej rangi, zobowiązując swoich konsulów do opieki nad porwanymi marynarzami i temperowania morderczych zapędów miejscowych władców. Praca konsulów była wyjątkowo trudna, czasem nawet niebezpieczna – bejowie nie traktowali dyplomatów w sposób „cywilizowany”, nie zapewniali im nietykalności, wypędzali ze swoich państw, brali ich jako zakładników czy nawet wtrącali do więzień. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w ten sposób wobec przedstawicieli największych europejskich mocarstw zachowywali się władcy państw co najwyżej średniowiecznych, wyraźnie widać, że prowadzili oni politykę po prostu samobójczą.

Ostatni rozdział w historii berberyjskiego piractwa rozpoczął się 30 kwietnia 1827 roku niemiłym incydentem dyplomatycznym. Bej Algieru Hussein podczas audiencji uderzył (co prawda tylko ozdobną packą na muchy) francuskiego konsula i rozkazał wtrącić go do więzienia. Co stało się przyczyną irytacji beja? Część algierskiej floty brała udział u boku okrętów tureckich w walkach z greckimi powstańcami; jednostki te zostały zablokowane przez okręty Anglii, Francji i Rosji, wspierającymi Greków. Plotki głosiły, że algierskie załogi umierają z głodu, tymczasem francuski konsul ośmielił się interweniować w sprawie zajętego statku należącego do państwa kościelnego (inna wersja głosi, że chodziło spłatę długu, jaki miała zaciągnąć jeszcze rewolucyjna Francja w trakcie ekspedycji egipskiej). Dwa miesiące później Francuzi ewakuowali swoich obywateli i rozpoczęli blokadę morską Algieru. Nie obeszło się bez strat – załogi dwóch francuskich jednostek rozbitych w czasie burzy zostały wymordowane, na domiar złego bej Hussein, zorientowany w wewnętrznych problemach Paryża, odmawiał negocjacji. Jego rachuby okazały się jednak błędne.

W październiku 1829 roku premierem rządu Francji został Jules-Armand Polignac, ultrakonserwatywny polityk, planujący wraz z zasiadającym na tronie Karolem X Burbonem restaurację monarchii w jej przedrewolucyjnym kształcie. Spodziewając się oporu społecznego, postanowili wykorzystać zwycięską wojnę jako argumentu w sporze z republikanami. Odkurzono zatem mapy Boutina i przygotowany przez sztab Napoleona plan podbicia Algieru. Trzeba przyznać, że ekspedycję zorganizowano wzorowo – 35 tys. żołnierzy, konie, artylerię, zaopatrzenie i amunicję w wodoodpornych pojemnikach załadowano na sześćset jednostek, z czego połowę stanowiły okręty wojenne. 12 czerwca 1830 roku oddziały francuskie rozpoczęły lądowanie, któremu nie przeszkodziła nawet gwałtowna burza. Janczarzy i plemienni wojownicy nie mieli szans w starciu z nowoczesną armią, dowodzoną przez napoleońskich weteranów. 4 lipca padły ostatnie pozycje obronne algierskiej stolicy; bej podpisał kapitulację, zapewniając sobie, rodzinie i swojemu majątkowi ochronę francuskiej armii. Epoka berberyjskiego piractwa, rozpoczęta przez Hajraddina Barbarossę trzy wieki wcześniej, zakończyła się.

***

A Karol X? Uskrzydlony zwycięstwem rozpoczął wydawanie ordonasów – specjalnych ustaw ograniczających prawa obywatelskie, czym doprowadził do wybuchu rewolucji lipcowej i upadku swojego rządu. 2 sierpnia król abdykował i - obawiając się losu Ludwika XVI - uciekł do Anglii.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną