Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Armia nowego typu

Mizerski na bis

Obserwując konflikt na Ukrainie, niektórzy wojskowi zastanawiają się, czy prowadzenie działań wojennych przy użyciu klasycznych armii ma jeszcze jakiś sens. Ich zdaniem konflikt ten pokazuje, że oznakowana i działająca otwarcie armia nie spełnia już swojej roli. – Nie oszukujmy się, międzynarodowa opinia publiczna ma coraz mniej zrozumienia dla operacji z udziałem normalnego wojska. Cokolwiek takie wojsko zamierza zrobić, zaraz spotyka się to z potępieniem światowych mediów i jest torpedowane – narzeka pragnący zachować anonimowość polski generał.

Największą wadą regularnej armii jest to, że podczas zbrojnej akcji nie potrafi się maskować, dlatego jest łatwo rozpoznawalna na ekranach telewizorów i wszyscy widzą, że to ona. – Skutki są takie – zauważa generał – że kiedy taka armia rozpoczyna interwencję zbrojną, zaraz mówi o tym cały świat. Powstaje medialny jazgot, rządy zaatakowanych państw protestują, międzynarodowe autorytety wyrażają oburzenie. Żołnierze zwykłej armii nie mogą nawet zaatakować reporterów zagranicznych agencji i stacji telewizyjnych, bo od razu wybucha skandal. W takich warunkach naprawdę trudno prowadzić interwencję zbrojną.

Co w takim razie normalna armia ma zrobić? – pytamy generała. – Przyjąć zupełnie nową strategię działania. Rosjanie na Krymie pokazali, że w operacjach wojskowych przyszłość należy do nieoznaczonych specjalnych oddziałów samoobrony, złożonych z przypadkowych osób o nieustalonej narodowości. Zaletą tych oddziałów jest to, że nie można ich zidentyfikować, bo składają się z nie wiadomo kogo i nie wiadomo kto je kontroluje. Innymi słowy to armia nowego typu, która udaje, że nie jest tą armią.

Czy w tej sytuacji ma jeszcze sens istnienie normalnej armii, która nie udaje, że nią nie jest?

Polityka 11.2014 (2949) z dnia 11.03.2014; Fusy plusy i minusy; s. 98
Oryginalny tytuł tekstu: "Armia nowego typu"
Reklama