Z poradnika deratyzatora. Podając odpowiednie hormony, można u samic przyspieszyć ruję. Obniża się w ten sposób stopień nieufności stada. Jest trochę przymulone i przestaje zwracać uwagę na człowieka. Można dodać środków odurzających pochodzenia roślinnego lub wolno działającą truciznę z rodziny antykoagulantów. Albo, kiedy taka potrzeba, dosypać specyfik wywołujący duszności, wtedy szczury wyjdą zdychać na powietrze. – Ludzie gadają, że najlepiej jednego złapać, wypalić mu oczy, to wszystkie uciekną. Bujda – opowiada Wiesław Dobrzeniecki z Torunia. – Nie ma cudownego środka. Są natomiast metody.
Po pierwsze: monitoring
Wiesław Dobrzeniecki to bohater reportażu POLITYKI sprzed lat, autorstwa Witolda Pawłowskiego. Reportaż stał się kanwą wielokrotnie nagradzanego filmu dokumentalnego „Szczurołap”. Dobrzeniecki, po filmie owiany legendą pogromcy szczurów, wciąż pracuje zawodowo. Wciąż czyści. W całej Polsce. Internetowa wyszukiwarka bezbłędnie wskazuje namiar na jego firmę. Odwiedza fermy tuczu trzody chlewnej i kur niosek, brojlernie, rzeźnie, zakłady przetwarzające żywność. Ma stałe umowy z kilkudziesięcioma klientami, niektóre od 25–30 lat. Na robotę daje roczną gwarancję. Ale – jak mówi – dziś najważniejszy jest monitoring w ramach systemu HACCP (Hazard Analysis and Critical Control Point System), bo żywność musi być bezpieczna. Tam, gdzie system został wdrożony i zastosowany w praktyce, plagi gryzoni nie ma.
Przyjeżdża więc. Działa dyskretnie. Jego samochód nie ma nazwy firmy na bokach. Dokładnie ogląda obiekt: chlewnie, magazyny, pakamery, strychy, szajerki, biura, piwnice, garaże. Wszystko skrupulatnie. Bada ślady: łap, odchody, podkopy, przegryzienia.