Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Wcześniej urodzeni

Eksplozja stulatków w Polsce: ilu ich tak naprawdę jest? I dlaczego mają wyższe emerytury?

Stulatka Zofia Krzywińska w dniu urodzin. Stulatka Zofia Krzywińska w dniu urodzin. Daniel Adamski / Agencja Gazeta
Najstarsi ludzie żyją nie na japońskiej Okinawie czy na Kaukazie, lecz w Polsce. Tak przynajmniej wynika z Centralnego Wykazu Ubezpieczonych, który prowadzi Narodowy Fundusz Zdrowia. Cztery zarejestrowane w nim osoby mają po 132 lata.
Aleksandra Dranka z Harklowej dożyła 110 lat, zmarła w kwietniu 2014 r. Była jedną z najstarszych mieszkanek Europy.Marek Dybas/Reporter Aleksandra Dranka z Harklowej dożyła 110 lat, zmarła w kwietniu 2014 r. Była jedną z najstarszych mieszkanek Europy.
Prof. Adam Bielański to najprawdopodobniej najstarszy czynny profesor w Polsce. W grudniu tego roku będzie miał 102 lata.M. Lasyk/Reporter Prof. Adam Bielański to najprawdopodobniej najstarszy czynny profesor w Polsce. W grudniu tego roku będzie miał 102 lata.

W państwie ze sprawną administracją i rzetelną ewidencją ludności z odpowiedzią na pytanie o liczbę stulatków nie powinno być problemów. Kiedy w Polsce pytamy o nich NFZ, MSW, GUS czy zakłady emerytalne, to otrzymamy odpowiedzi, które każą nam wątpić w wiarygodność państwowych rejestrów i w sens wydawania na nie miliardów złotych.

W Centralnym Wykazie Ubezpieczonych 26 maja br. NFZ zarejestrowanych miał 10 374 stulatków, w tym 860 tzw. superstulatków – osób w wieku 110 i więcej lat. Liczba stulatków w NFZ była dwa i pół razy większa od tej, którą podawał GUS (4242 osoby 31 grudnia ub.r.). Dlatego NFZ poprosiliśmy o ponowne potwierdzenie przesłanych POLITYCE danych o stulatkach i 132-letnich matuzalemach. „W kwestii ostatecznej weryfikacji danych” odesłano nas do MSW, które prowadzi Powszechny Elektroniczny System Ewidencji Ludności i skąd NFZ raz w miesiącu dostaje dane o zmarłych obywatelach, których potem usuwa z rejestru ubezpieczonych.

MSW tej demograficznej zagadki nie wyjaśniło: „Procedury, według których NFZ aktualizuje swoją bazę informacjami z rejestru PESEL, leżą wyłącznie w kompetencji NFZ” – odpisał nam rzecznik resortu. Wiele wskazuje na to, że ponad połowa stulatków i zdecydowana większość superstulatków z CWU to osoby wpisane tam z błędami bądź nieusunięte po śmierci z ewidencji i kołaczące się tam jako martwe dusze.

Starcza kokieteria

Ale MSW z liczbą stulatków też ma problem. GazetaPrawna.pl, powołując się na rejestr PESEL, informowała niedawno, że jest ich 5831, czyli o 1,4 tys. więcej, niż to wylicza GUS. Z kolei MSW podało POLITYCE, że w rejestrze PESEL jest 4456 stulatków. Różnicę MSW tłumaczy tym, że „Gazecie Prawnej” przekazano dane z lutego, a POLITYCE z 31 maja br. Czy między lutym a majem wśród stulatków był jakiś pomór? Był, ale tylko w ewidencji ludności. MSW z gminami zaczęło weryfikację danych obywateli w wieku 100 i więcej lat, przy których w bazie PESEL nie ma informacji o dacie zgonu. Resort za bałagan w ewidencji ludności wini rodziny i spadkobierców osób, które wyjechały za granicę i tam zmarły, o czym już nie powiadomiono polskich urzędów. Weryfikowane są też daty urodzeń stulatków, którym nasze urzędy wcześniej mogły wystawić dowody osobiste z wątpliwą dziś datą urodzin.

Dużo takich przypadków spotyka się wśród repatriantów z Kresów, zwłaszcza u mężczyzn. Da się to wytłumaczyć słabością carskiej jeszcze administracji i deklarowaniem innego roku urodzin, w celu uniknięcia choćby służby w wojsku lub wcześniejszego nabycia prawa do emerytury lub renty. Demograf prof. Egon Vielrose metodami statystycznymi wykazał, że połowa z 320 stulatków ujawnionych w spisie powszechnym w 1950 r. podała fałszywe dane. Jego zdaniem na fałszywe deklaracje wpływ miała też „starcza kokieteria” polegająca na dodawaniu sobie lat, aby w ten sposób lepiej pokazać się w oczach innych osób, a nawet własnych. Biolog dr Małgorzata Mossakowska, z Międzynarodowego Instytutu Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie, weryfikując daty urodzin osób zaproszonych do badań naukowych nad stulatkami, spotkała się z opowieściami o tym, jak spaloną podczas wojny gminną kartotekę ludności urzędnik po wojnie odtworzył jednego dnia dla całej wsi według własnego uważania, bez sięgania choćby do ksiąg parafialnych czy wydanych szkolnych świadectw.

Wśród 4456 stulatków odnotowanych w bazie PESEL jest aż 154 superstulatków – najstarsza Polka ma 120, a Polak – 119 lat. To też wydaje się mało prawdopodobne. Dlaczego? Tylu stulatków, a zwłaszcza superstulatków, nie ma wśród osób, którym ZUS, KRUS i resortowe zakłady emerytalne (MON, MSW i Ministerstwa Sprawiedliwości) poza emeryturą lub rentą dodatkowo wypłacają tzw. świadczenie honorowe. Emeryci i renciści otrzymują je automatycznie z chwilą ukończenia stu lat. Prawo do niego mają też osoby, które nie wypracowały sobie prawa do emerytury. Wystarczy, że złożą (może to zrobić opiekun) wniosek i potwierdzą swój stuletni wiek w oddziale ZUS.

Tę honorową gratyfikację dostaje dziś ok. 3320 stulatków (z ZUS – ok. 2300, z KRUS – 993 i 26 emerytów resortowych). Wydaje się mało prawdopodobne, aby ponad tysiąc stulatków (co czwarty) bądź ich opiekunów nie upomniało się o to comiesięczne świadczenie, które od 1 marca br. wynosi 3191,93 zł (dla beneficjentów, którzy prawo do niego nabyli po tej dacie). Jest ono opodatkowane. Potrąca się od niego składkę zdrowotną, a pensjonariuszom domów pomocy społecznej kwotę wyrównującą rzeczywiste koszty pobytu.

Byłby wielki skandal, gdyby stulatkowie nie korzystali z tego przywileju z braku wiedzy o nim lub błędów w ewidencji ludności. Wyjaśnienie tej kwestii może być jednym z pierwszych zadań pełnomocnika rządu ds. ludzi starszych, którego powołanie postuluje coraz więcej środowisk. Demograficzne fakty są nieubłagane. Jeśli nie wydarzy się jakiś kataklizm, to liczba osób w Polsce w wieku 80 i więcej lat wzrośnie z 1,44 mln w 2012 r. do 2,57 mln w 2035 r. Wśród nich, według prognozy GUS, będzie już 14,7 tys. stulatków, ponad trzy razy więcej niż dziś. Ci ostatni, w naszym starzejącym się społeczeństwie, przy małej orientacji organów państwa w ich liczbie oraz potrzebach, są najszybciej rosnącą grupą demograficzną. Dr Piotr Szukalski, demograf i gerontolog społeczny z Uniwersytetu Łódzkiego, w swoich publikacjach pisze już wręcz o eksplozji stulatków.

 

Zwyczajowe prawo

Dzięki osiągnięciom medycyny i zmianom trybu życia rośnie liczba stulatków, jak i ich udział w strukturze ludności. Nie tylko zresztą w Polsce. Widać to w raportach z kolejnych powojennych spisów powszechnych, które powinny być coraz bardziej wiarygodne, bo wymierają roczniki osób ze słabo udokumentowaną datą urodzenia. W spisie z 1970 r. doliczono się 330 stulatków i wtedy rząd premiera Piotra Jaroszewicza „weteranom pracy i walki” w 1972 r. przyznał comiesięczne dodatki do emerytur. Mało kto się spodziewał, że w 1988 r. rachmistrze GUS spiszą już 1564 stulatków, a w ostatnim spisie w 2011 r. – 3437.

Niektóre osoby odpowiedzialne za stan publicznych finansów zaczęła niepokoić rosnąca kwota wypłat honorowych świadczeń dla stulatków, a także ich wątpliwe formalnoprawne umocowanie. Wypłaty dokonywane są na podstawie pisma premiera Jaroszewicza upoważniającego do tego prezesa ZUS (obecnie i prezesa KRUS). Zwracała na to uwagę NIK, kontrolując wydatki ZUS. Dlatego za rządu premiera Jarosława Kaczyńskiego powstał projekt odrębnej ustawy o stulatkach. Ugrzązł on jednak w ministerialnych biurkach, kiedy się okazało, że proponowane rozwiązania kolidują z europejskim systemem emerytalnym. Gratyfikacje dla stulatków nadal wypłacane są na podstawie decyzji z 1972 r., za pośrednictwem ZUS czy KRUS, tyle że nie z funduszy emerytalnych, ale z budżetu państwa, tak jak emerytury przyznawane „w drodze wyjątku”.

Nie godzą się z tym pracodawcy z Konfederacji Lewiatan, którzy i dziś – co potwierdza doradca zarządu Jeremi Mordasewicz – podtrzymują stanowisko zajęte przy opiniowaniu zaniechanego projektu ustawy o stulatkach. Ich zdaniem nie ma uzasadnienia do finansowania z budżetu świadczeń honorowych. Te „mogą otrzymać osoby, które uczyniły dla państwa coś wyjątkowego, znacznie przekraczającego powinności obywatelskie, a przekroczenia określonej granicy wieku nie można uznać za taki przypadek” (druk sejmowy nr 1790).

Rosnąca kwota świadczeń dla stulatków wypłacanych za pośrednictwem ZUS (2009 r. – 33,1 mln zł, 2013 r. – 76,4 mln zł i aż 540,5 mln w 2030 r. według zusowskiej prognozy) skłoniła prezesa Zbigniewa Derdziuka do wystąpienia do ministra pracy i spraw socjalnych z propozycją rozważenia m.in. zamrożenia wysokości kwoty honorowego świadczenia na poziomie z 2013 r. (dotąd jest ono równe kwocie bazowej służącej do wyliczania wysokości emerytury i co roku rośnie razem z nią).

Minister Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował prezesa ZUS, że nie wyraża zgody na jakiekolwiek zmiany w dotychczasowej praktyce przyznawania tych świadczeń, które z uwagi na długoletnią tradycję „stały się prawem zwyczajowym”. Takie posunięcie „z pewnością spotkałoby się z negatywnym odbiorem, krytyką i całkowitym brakiem akceptacji ze strony społeczeństwa, polityków i organizacji społecznych”. Minister Kosiniak-Kamysz, doceniając gotowość prezesa Derdziuka do szukania oszczędności, zaproponował poszukanie ich w ZUS „np. poprzez zmniejszenie kosztów podróży służbowych czy wyjazdów szkoleniowych kierownictwa Zakładu”.

Odpowiedź ministra może bawić, można ją uznać za polityczny unik przed podjęciem kontrowersyjnej decyzji, ale może to być też przejaw troski i brania pod uwagę potrzeb życiowych i zdrowotnych (minister z zawodu jest lekarzem) najstarszych obywateli. Seniorowi w stulecie urodzin może być miło, kiedy wójt lub burmistrz wręczy mu list gratulacyjny z podpisem premiera Donalda Tuska (zwyczaj wprowadzono w 1997 r.), kwiaty i w prezencie od gminy da polar i ciepły koc, ale ważniejsza jest stała finansowa pomoc, która ulży też wydatkom na stulatka ze strony jego rodziny, o ile ten ją jeszcze posiada. Polscy stulatkowie długo już nie żyją. Ekscytujemy się rekordzistami, ale przeciętny czas trwania ich dalszego życia w 2012 r. wynosił 2,2 lata.

Kawaler nie doczeka

Sędziwe osoby, a szczególnie stulatkowie, przez lata pozostawały na marginesie zainteresowania ze strony państwa, jak i nauki. Zapewne wpływ miała na to stosunkowo ich mała (do niedawna) liczba, a także fakt, że w polskiej tradycji i zarazem praktyce opieka nad starcami opiera się na najbliższej rodzinie. W pierwszej kolejności na współmałżonku (o ile żyje), a w dalszej kolejności na córce i synowej (które często są już wdowami). Potem dopiero są synowie i wnuki, a na samym końcu instytucje opiekuńcze: państwowe, samorządowe, zakonne i prywatne.

– Tę tradycję w rodzinach, które na to stać, burzą opiekunki z Ukrainy – uważa dr Mossakowska, która od lat bada medyczne i społeczne problemy stulatków, początkowo w ramach programu badawczego PolStu2001, a potem PolSenior, na kontynuację którego ostatnio nie dano już pieniędzy. – Został odrzucony jako nieproduktywny.

Badania stanu zdrowia stulatków (przebadano kilkuset) wykazały, że są oni w lepszej kondycji (proporcjonalnie) niż 80- czy 90-latkowie, bo przed osiągnięciem stu lat umiera większość osób chorych na cukrzycę, nadciśnienie i chorobę Parkinsona. Wcześniej z reguły atakują nas też nowotwory. U stulatków największe problemy stwarzają schorzenia kardiologiczne, urologiczne i neurologiczne. U prawie połowy stwierdzono objawy różnego rodzaju otępień.

Czy jest jakaś recepta na dotrwanie do stu lat czy nawet wejście do grona superstulatków. – Jednoznacznej odpowiedzi nie ma – podkreśla dr Mossakowska. – Z naszych badań wynika, że większą szansę na długie życie mają osoby z rodzin, gdzie już były i są długowieczne osoby. Ale poza dobrymi genami liczą się styl życia i dbałość o własne zdrowie. Wśród przebadanych stulatków rzadko były osoby otyłe. Dużo kobiet dzieci rodziło w wieku ok. 40 lat, a wśród mężczyzn nie było ani jednego kawalera. Z moich rozmów ze stulatkami wynika, że większość z nich cechuje bezproblemowe podejście do życia, które pozwoliło im przetrwać wojny i okupacje.

Ale dotychczasowe kataklizmy mogą być niczym, w porównaniu z tym, co nas czeka za kilkadziesiąt lat, kiedy urzeczywistnią się demograficzne prognozy. Kiedy polskie społeczeństwo stanie się społeczeństwem ludzi wcześniej urodzonych. Taką poprawnie polityczną nazwę dla sędziwych osób proponuje jeden z demografów. Cała nadzieja w tym, że działania na rzecz rosnącej grupy seniorów nie ograniczą się tylko do takich werbalnych zabiegów, a polityków, poza słupkami poparcia w sondażach, zaczną też interesować przemiany zachodzące w społeczeństwie.

Polityka 26.2014 (2964) z dnia 24.06.2014; Społeczeństwo; s. 23
Oryginalny tytuł tekstu: "Wcześniej urodzeni"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną