Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Polityka ciepłej wody

Skok (higieniczny) w więzieniach

Cela w Zakładzie Karnym w Bytomiu. Według nowych przepisów prycze będą tylko dwupiętrowe i o podwyższonym standardzie. Cela w Zakładzie Karnym w Bytomiu. Według nowych przepisów prycze będą tylko dwupiętrowe i o podwyższonym standardzie. Piotr Kochański / Forum
Planowany na 14 sierpnia skok cywilizacyjny polskiego więziennictwa wycelowany jest w higienę. W tej dziedzinie to już drugi skok w ciągu zaledwie 25 lat.
Umywalnia w płockim więzieniuJerzy Gumowski/Agencja Gazeta Umywalnia w płockim więzieniu

Kąpiel raz na tydzień, ale bez szamponu. Zmiana bielizny też raz na tydzień. W kranie raczej zimna woda. A w toalecie 50 cm najtańszego papieru toaletowego na dzień. Tak się siedzi w polskim więzieniu. Na szczęście już niedługo. – Za kilka dni postawimy kolejny krok milowy – zapowiada gen. Jacek Włodarski, szef polskiego więziennictwa. Zmiany mogą być szokujące. Zwłaszcza dla tych, którzy nigdy nie siedzieli.

Higienista

Już od kilku lat w więziennictwie wyczuwało się nieuchronność zmian. Brakowało jednak odważnego, który wziąłby je na siebie. – Z jednej strony była silna presja skazanych, wspieranych przez rzecznika praw obywatelskich. A z drugiej strony politycy i społeczeństwo naciskało na twarde traktowanie więźniów – mówi jeden z dyrektorów więzienia. Kością niezgody okazała się ciepła woda w kranie. – Od lat wskazywaliśmy, że brak ciepłej wody jest choćby ekonomicznie nieracjonalny, bo osadzeni i tak ją gotują w czajnikach elektrycznych i wtedy wychodzi drożej – mówi dr Maria Niełaczna ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. Tego typu myślenie nie mogło się jednak przebić. Zwłaszcza za czasów ministra Zbigniewa Ziobry. Skazani mieli cierpieć, a nie pławić się w luksusach, za które pan minister uważał ciepłą wodę.

Człowiekiem, który postawił na politykę ciepłej wody w kranie, okazał się gen. Jacek Włodarski. – Jest ona jednym z naszych priorytetów. I to nie tylko dlatego, że tak pewnie będzie taniej. Czasy się zmieniają i więzienia też – mówi gen. Włodarski. Pod koniec 2012 r. pozbawionych ciepłej wody było 9 tys. cel (na ok. 22 tys.). W 2013 r. już tylko 7 tys.

Gen. Włodarski rzucił również służby logistyczne do zapewnienia warunków do drugiej kąpieli w tygodniu. Formalnie sprawa nie była procesowa, bo Polska nie jest jedynym krajem UE, który kąpie swoich skazańców raczej rzadko. Według raportu niezależnych organizacji badających traktowanie osadzonych, jeden prysznic w tygodniu oferuje również Wielka Brytania, a w Portugalii można myć się każdego dnia. Ale bardzo często w zimnej wodzie. W Stanach Zjednoczonych kąpiel przysługuje codziennie, i to w ciepłej wodzie, ale – według autorów raportu – „większym problemem w USA jest skłonienie więźniów do korzystania z prysznica, ponieważ dużym problemem są gwałty więzienne”.

Zmiany w mentalności to jedno, a przepisy to drugie. Służba dojrzała, żeby nowe podejście zapisać kodeksowo. Na początku 2013 r. rozpoczęły się prace nad zmianą rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie warunków bytowych osób osadzonych. Ten dokument to biblia skazanych, bo z dokładnością do jednego grama i milimetra określa wszelkie należności. – Dokument, który wypracowaliśmy, to prawdziwy przełom – mówi gen. Włodarski.

Trzeba to jasno powiedzieć, że już pierwszy etap skoku cywilizacyjnego doprowadził do zamętu i rozstroju nerwowego zarówno wśród osadzonych, jak i personelu. – To nawet nie był szok. To po prostu było przerażenie – wspomina Paweł Moczydłowski, były szef służby więziennej i ojciec pierwszego skoku. Zmiana dokonała się bowiem za pomocą zwykłego telefaksu i nie była poprzedzona żadnym okresem przejściowym. Po prostu pewnego dnia z sekretariatu szefa służby więziennej do podległych mu zakładów i aresztów wysłano pismo. A te je rozesłały. Informacja była tak szokująca, że w niektórych zakładach właściwie nigdy nie została oficjalnie ogłoszona: tego dnia umarła kostka.

Kostka to jedno z najważniejszych słów w gwarze więziennej. Słowo instytucja, na którym opierał się cały rytuał zasypiania. Ale też, na którym budowało się złudne poczucie bezpieczeństwa klawiszy i zupełnie niezłudne poczucie ich panowania nad osadzonymi. Kostka, czyli ubranie złożone w równy kwadracik i wystawiane na noc przed celę na więziennym taborecie, pamiętała jeszcze cara (trudno wskazać którego). Wpisana była do oficjalnych regulaminów (które określały też, w jakim stroju skazany powinien spędzać noc: konkretnie w majtkach i podkoszulce). Zlikwidowanie kostki poważnie zmieniało więzienny balans, oddając skazanym prawo do samostanowienia w zakresie ubrania. Nawet wśród osadzonych podniósł się szmer.

I wtedy do delegatur przyszedł drugi faks z centrali. Od tamtego dnia, gdzieś na początku 1990 r., każdemu skazanemu należała się rolka papieru toaletowego na miesiąc. Tak dokonał się pierwszy skok cywilizacyjny w polskim więziennictwie. Niby kroczek, ale za nim poszły następne. Odkąd skazani przestali się masowo podcierać gazetami, można było zacząć myśleć o zlikwidowaniu kubłów (ciągle były używane w kilku więzieniach) i skanalizowaniu cel. Nie trzeba już było regulaminowo sprawdzać oddawanych do biblioteki książek – czy nie brakuje w nich jakichś stron, które zdesperowany więzień mógł wykorzystać w niewłaściwym celu. No, i zaczęło mniej śmierdzieć.

Jedynka dla niepalących

Zmiany w polskich więzieniach można śledzić poprzez język grypsery. Do nowej rzeczywistości tworzyć trzeba było nowe słowa. Polska – jak większość krajów europejskich – budowała filozofię odbywania kary na systemie celkowym – jeden skazany, jedna cela. Stąd niezabudowane toalety i umywalki. Więzień powinien pokutować w samotności, co miało zwiększyć dotkliwość kary. Szybko się jednak okazało, że prawdziwą torturą jest odbywanie kary w towarzystwie. Na tyle licznym, żeby pozbawić osadzonego jakiejkolwiek prywatności. Kojo (prycza) w nowym modelu więzienia okazała się pojęciem za mało pojemnym. Pojawiło się więc rozróżnienie na szufladę (dolne łóżko) i jaskółkę (górne). Ale i to się za długo nie utrzymało, bo rzeczywistość więzienna pędziła. W ramach racjonalizowania przestrzeni w polskich więzieniach już w latach 70. pojawiły się łóżka trzykondygnacyjne. Szuflada się ostała. Jaskółka zmieniła w półę. A trzecia kondygnacja – jako miejsce, w którym nikt nie chciał się znaleźć – ochrzczona została Koreą.

Pan Tomasz przygodę z kryminałem rozpoczął w 1973 r. Siedział na Mokotowie. A spał w stodole, czyli celi na 36 skazanych. – Kibel był jeden. Kolejki się takie pod nim ustawiały, że na wolności takich nie mieli – wspomina. Atmosfera też była w nich napięta, bo ludzie byli przyparci do muru i mało ugodowi. Umywalka też była jedna. Biedrony (miednice) trzy. Ale nawet statystycznie to dobrze wyglądało. Woda była tylko zimna. A buzały (grzałki) oficjalnie zakazane, choć skazani mieli wielki dar do ich przemycania. A nawet konstruowania na bazie żyletek i kawałka kabla. Grypsujący do higieny przywiązywali bardzo dużą wagę i każdy, kto jej nie zachowywał, miał w kryminale ciężkie życie. Ale przy jednym prysznicu tygodniowo i 100 gramach szarego mydła na miesiąc trudno było liczyć na wielkie efekty. – Kiedy przejmowałem służbę po 1989 r., to warunki sanitarne były złe. Ale najbardziej zszokowało mnie, że w wielu zakładach funkcjonariusze pracowali w równie złych warunkach, jak żyli ci, których pilnowali – wspomina Paweł Moczydłowski.

O warunkach higienicznych za murami zaczęto więcej mówić, kiedy wraz z przemianami zmienił się profil klienta. – Ludzie jacyś wydelikaceni się zrobili. Na wszystko się skarżyli. Kryminał z hotelem pomylili, bo nawet papierosy w celi zaczęły im przeszkadzać – wspomina jeden z byłych klawiszy. Sypana kawa i papierosy przez lata były solą każdego kryminału. Podstawowym zestawem ratunkowym i główną rozrywką.

Aresztowany w głośnej sprawie korupcyjnej poseł swój pobyt za kratami wspominał jako zrzucenie do ostatniego kręgu piekła. Pomimo kłopotów ze zdrowiem dostał najwyższe łóżko. Był na bieżąco ze wszystkimi telewizyjnymi serialami, których również nie miał ochoty poznawać. Tym bardziej że właśnie rozpadało się jego małżeństwo. A skazani z największym upodobaniem śledzili te najbardziej ckliwe i tandetne produkcje. Ale największym koszmarem była toaleta. Przyzwyczajony do innych standardów, skarżył się na zaparcia. Podrażnienia skóry. I przeszywające bóle głowy z braku świeżego powietrza i od papierosowego dymu.

Wprowadzenie cel dla niepalących wydawało się czymś kompletnie niewyobrażalnym. Ale kilka lat temu się udało. Teraz paradoksalnie o niepalenie w miejscu pracy walczą strażnicy, którzy skarżą się związkom zawodowym, że sprawy z paleniem nie są uregulowane i palący przełożeni nie zawsze respektują prawa niepalących.

Wniosek o brodę

Mentalna rewolucja w polskim więziennictwie odbywała się w sposób modelowy. Z jednej strony była cierpliwa jak kropla drążąca skałę. Z drugiej – ostra i zaczepna. Zwłaszcza że więźniowie walczyli orężem, które pokonało ich samych, czyli prawem. W poprzednim systemie liczbę skarg na dyrektora utrzymywano na demokratycznym poziomie jednej, dwóch rocznie, żeby nikt nie mógł zarzucić, że ktoś ogranicza prawa skazanych. Jeśli jednak skarg pojawiało się więcej, to służba znała sposoby na ich ponowne rozpatrzenie. – Były takie zakłady, w których ponowne rozpatrzenie oznaczało, że autor skargi musiał ją po prostu zjeść. W zależności od humoru funkcjonariusza z przepojką albo bez – wspomina jeden z emerytowanych funkcjonariuszy. Trudno się dziwić, że służba na początku nie mogła się pogodzić z wysypem skarg. Tym bardziej że przyrost był lawinowy. W zakładzie karnym we Włocławku w 2003 r. skazani złożyli około 70 skarg. Dziesięć lat później ten sam zakład rejestrował ich ponad 700 rocznie. I to pomimo że warunki osadzonych cały czas się poprawiały.

Skazani, wiedzeni jakąś zbiorową formą nadświadomości, wybierali sobie obszary, na których bywali najbardziej aktywni. Pierwszym celem zmasowanego ataku stał się metraż. Więźniowie z całej Polski zalali sądy pozwami o odszkodowania za przeludnienie w celach. W 2012 r. tego typu spraw było 1658. Rok później – 1912. Polskie sądy wielokrotnie okazywały się mało wrażliwe na niedolę osób, które same wsadziły za kratki. Ale sąd w Strasburgu był bardziej empatyczny. Posypały się odszkodowania, a na Polskę nałożona została kara i zobowiązanie przestrzegania norm: trzy metry powierzchni na jednego osadzonego. W sumie z budżetu państwa wypłacono osadzonym ponad pół miliona złotych odszkodowań. W 2014 r. w niemal wszystkich zakładach nie występował już problem przeludnienia. Zwycięstwo okazało się po części pyrrusowe, bo więzienia na granicy przeludnienia walczyły o każdy centymetr, żeby nie spaść poniżej normy. Służba nie mogła pozwolić sobie na zabudowę kącików sanitarnych. W efekcie w wielu celach toaletę od reszty celi nadal oddziela zwykły kawałek materiału. Góra ścianka z dykty.

I to właśnie kąciki oraz jedna kąpiel w tygodniu stały się teraz kolejnym obiektem ataków i skarg, w których osadzonych bardzo mocno wspiera Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Służba więzienna nie ma precyzyjnych danych, ile spośród ponad 22 tys. cel ma coś więcej niż dyktę. Ale szacuje się, że nie więcej niż połowa. Wiadomo za to, w ilu celach zamontowany jest prysznic: dokładnie w 509. Przygnieciona skargami, kontrolami i przegranymi procesami służba w sposób mniej lub bardziej udany eksperymentowała z poszerzaniem komfortu osadzonych. Jeśli chodzi o higienę, oznaczało to chwilowe poluzowanie w kwestii wód kolońskich. Ale szybko się z tego wycofano, bo nawet te nieprodukowane na bazie alkoholu były ordynarnie wypijane. Z dezodorantów w sprayu również trzeba było zrezygnować, nie tylko dlatego, że były potencjalnie niebezpiecznym narzędziem w połączeniu z zapalniczką. – Sama widziałam dezodoranty tak spreparowane, żeby móc ukrywać w nich zabronione przedmioty, np. telefony komórkowe – mówi dr Maria Niełaczna. Inne zmiany szybko się przyjęły – ale były raczej kosmetyczne. Skazani dostali prawo do noszenia brody, a nawet długich włosów. Ale tylko pod warunkiem, że w takim stanie owłosienia przyjmowani byli do więzienia. Jeśli osadzony pozbawiony zarostu miał ochotę go wyhodować, musiał o to wnioskować do dyrektora.

Pożegnanie z Koreą

Autorzy nowych zasad odbywania kary zachowali się niczym roztropny ojciec, który jedną ręką daje, a drugą odbiera. Dzięki temu wielką reformę opędzili w sposób tzw. bezkosztowy. Z rozporządzenia zniknie więc przydział pończoch i rajstop dla kobiet (9,5 tys. zł oszczędności), a mydło wydawane będzie na życzenie, a nie obligatoryjnie, bo skazani masowo je wyrzucali ze względu na jego słabą jakość (356 tys. zł oszczędności). Koszulka będzie musiała służyć 12, a nie jak wcześniej 8 miesięcy. Te same zasady będą dotyczyły również ręcznika. A spodenki gimnastyczne będą musiały wytrzymać dwa lata, a nie rok.

Pozostałe zmiany są już tylko na plus. Przepisy wejdą w życie dokładnie 14 sierpnia, tak żeby Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny skazani mogli świętować już w dużo lepszych nastrojach. Po 25 latach uznano, że osadzonym wydane będą aż dwie maszynki do golenia na miesiąc, bo te najtańsze łapią rdzę już po kilku dniach. W należnościach pojawi się po raz pierwszy w historii więziennictwa szampon – dokładnie 100 ml na miesiąc. Łóżka będą tylko dwupiętrowe i o podwyższonym standardzie. Zamiast jednej pary skazani dostaną dwie pary slipów. Na wyposażenie cel po raz pierwszy wejdzie popielniczka (przewidywany koszt za sztukę 2 zł). No i najważniejsza, ale też jedna z najbardziej kosztownych zmian: każdy skazany będzie dostawał dwie rolki papieru na miesiąc (koszt 387 tys. zł rocznie). Dzięki temu papier skończy mu się dopiero po trzech tygodniach, a nie po półtora, jak dotychczas.

Zapewnienie papieru toaletowego na całe cztery tygodnie to już zadanie na trzeci etap skoku cywilizacyjnego.

Polityka 31.2014 (2969) z dnia 29.07.2014; Społeczeństwo; s. 25
Oryginalny tytuł tekstu: "Polityka ciepłej wody"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną