Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Malarz pokojowy

W Żywcu walczą z nienawiścią

Dariusz Paczkowski tropi wszystkich nienawistników. Pomagają mu w tym mieszkańcy Żywca. Dariusz Paczkowski tropi wszystkich nienawistników. Pomagają mu w tym mieszkańcy Żywca. Stanisław Ciok / Polityka
Zdaniem policji i prokuratury pokrzywdzony Paczkowski nie wykazywał objawów lęku w stopniu wystarczającym. Sprawę o groźby karalne wobec niego należało więc umorzyć.
Demonstracja zorganizowana przez Paczkowskiego.Stanisław Ciok/Polityka Demonstracja zorganizowana przez Paczkowskiego.

Groźba brzmiała: „Pedale zaje..., sam się prosisz”. Adresatem był Dariusz Paczkowski z Żywca, współzałożyciel fundacji Klamra, organizacji pozarządowej zajmującej się m.in. prawami człowieka, obroną zwierząt, propagowaniem tolerancji i pobudzaniem aktywności obywatelskiej w lokalnych środowiskach. Groźbę sformułował Maciej B., w gruncie rzeczy poza gronem tzw. narodowców, postać kompletnie anonimowa.

Paczkowskiemu anonimowość nie doskwiera. – Jestem artywistą – przedstawia się, co zapewne oznacza aktywnego artystę. Tworzy znane w całej Polsce murale, jest street-artowcem, ekologiem, pomaga Romom, organizuje warsztaty zwane Akademią Animacji Antydyskryminacyjnej.

Został jednym ze śląskich laureatów plebiscytu Patriotycznie Zakręceni. – To się nie spodobało neonazistom, bo są przekonani, że to oni mają monopol na patriotyzm – mówi. Sam siebie określa mianem patrioty tolerancyjnego – przeciwieństwo patrioty narodowo-radykalnego.

Patriota tolerancyjny wyspecjalizował się ostatnio w zwalczaniu mowy nienawiści. Czyni to aktywnie, co polega na składaniu do prokuratury zawiadomień o możliwości popełniania przestępstw przez różnych osobników i różne organizacje głoszące nienawiść. Im bardziej walczy z nienawiścią, tym bardziej jest nienawidzony w różnych kręgach. A im bardziej jest nienawidzony, tym chętniej walczy. Tak już ma.

Zamalować nienawiść

Pochodzi z Grudziądza, gdzie jego ojciec miał zakład stolarski. Skończył technikum przemysłu drzewnego i przez moment terminował u taty, ale szybko pognało go w świat. Poznał dziewczynę z Żywca i kilka lat temu wylądował w tym mieście. Dzisiaj z pełnym przekonaniem głosi, że jest żywieckim patriotą lokalnym, a w szczególności patriotą osiedla 700-lecia, gdzie mieszka.

Paczkowski łatwo ulega emocjom. Przeważnie jest za czymś, a nie przeciwko czemuś lub komuś. Z jednym wyjątkiem – tych, którzy nienawidzą, ściga bezwzględnie, chociaż, jak zastrzega, nie ma w tym nic osobistego. Chodzi o zasadę.

Nienawistników specjalnie nie tropi, sami się przyczepiają jak rzepy. Kiedy pojawił się w Żywcu, dostrzegł piękne miasteczko upstrzone brzydkimi napisami na murach. Jak wszędzie: o Żydach, o policji, szubienice, gwiazdy Dawida, swastyki. Przechodniów to nie raziło, bo się opatrzyło. Paczkowskiego – przeciwnie.

Poszedł do burmistrza Antoniego Szlagora, bezpartyjnego samorządowca cieszącego się w Żywcu na tyle dużym poparciem, że w lokalnych wyborach dwukrotnie zwyciężył w I turze. – Człowieka nie znalem. Powiedziałem mu po prostu: burmistrzu, zamalujmy to paskudztwo. Nawet sekundy się nie wahał – opowiada Paczkowski. Burmistrz Szlagor dodaje, że razem wyszli na miasto i wspólnie zamalowali nienawiść. Potem Paczkowski, za zgodą burmistrza, obmalował mury własnymi dziełami. Zawsze był fanem Marka Edelmana i to jego wizerunek wybrał na główny motyw grafitti. Tego nie znieśli ci od nienawiści. Murale Paczkowskiego zniszczono. Przy Edelmanie dopisano „Żyd”, narysowano swastyki, a z jego sentencji: „Nienawiść jest łatwa. Miłość wymaga poświęceń”, pozostawiono tylko słowa o nienawiści, miłość wymazano. Sprawcy zostawili swój podpis – WNS, co oznaczało skrót tajemniczej organizacji Wataha Narodowy Socjalizm.

Dariusz pracowicie przywrócił murale do właściwego stanu. Wataha też nie dała za wygraną. On odnawiał, oni niszczyli. Wreszcie dali spokój, a mieszkańcy Żywca w większości kibicujący brodatemu artyście, paradującemu po mieście w fantazyjnym góralsko-żywieckim kapeluszu, przyjęli zwycięstwo przybysza z dalekiego Grudziądza z satysfakcją. Ludność z osiedla 700-lecia uznała go wtedy za pełnoprawnego sąsiada.

Spór o krzyż

W połowie sierpnia 2014 r. przed budynkiem Prokuratury Rejonowej w Żywcu kilkanaście młodych osób uczestniczyło w artystycznej pikiecie. Liczni gapie przyglądali się pantomimie odegranej pod oknami prokuratury, a symbolizującej bezduszność urzędników. – To sąsiad zorganizował – z niejaką dumą poinformował ojca 10-letni chłopiec. Pikietę przeprowadzono z powodu decyzji prokurator Agnieszki Laskowskiej z Żywca, która zatwierdziła postanowienie mł. aspiranta Tomali o umorzeniu dochodzenia w sprawie siedmiu zawiadomień o przestępstwach nawoływania do nienawiści i gróźb karalnych, złożonych przez Dariusza Paczkowskiego. On sam uroczyście złożył w tym czasie w biurze podawczym prokuratury zażalenie na tę decyzję.

Prokuratura ma podwójnego pecha, bo po pierwsze, mieści się na osiedlu 700-lecia, dokładnie vis-à-vis domu Paczkowskiego, a po drugie, bo decyzją prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta jest jedną z placówek, które mają ścigać przestępców głoszących nienawiść. Dlatego to do niej spływają doniesienia składane w innych prokuraturach z regionu. Głównie przez sąsiada prokuratury, czyli Paczkowskiego.

Zawiadamiał, że w styczniu 2014 r. w hotelu Magura w Bielsku-Białej podczas imprezy Ruchu Narodowego prezentowano flagę z krzyżem celtyckim, co jest symbolem rasistowskim, a także propagowano treści faszystowskie w postaci nalepek z symbolami neonazistowskimi. Informował także, że na stronie internetowej Redwatch ujawniono jego dane osobowe i adres zamieszkania, a niejaki Maciej B. groził mu, wpisując na Facebooku wspomniane wcześniej zdanie o pedale, który sam się prosi. Również na Facebooku nieznana osoba zagroziła mu zniszczeniem wszystkich murali w Żywcu. – Gdyby dochodzenie umorzono z powodu niewykrycia sprawców, nie miałbym pretensji, ale oni podali inny powód: brak znamion czynu zabronionego – mówi Paczkowski.

W czasie dochodzenia ustalono, że Dariusz Paczkowski, jako osoba publiczna, jest narażony „na wiele negatywnych dla niego zjawisk”. A także, że spotkanie Ruchu Narodowego w hotelu Magura miało charakter informacyjno-edukacyjny. Dochodzenie umorzono, bo: krzyż celtycki jest w Polsce uznawany przez Kościół katolicki; adres i dane osobowe Paczkowskiego jego żony i dzieci ujawnione na stronie Redwatch i tak są wszystkim znane; groźby karalne są bezprawne, kiedy wzbudzają uzasadnioną obawę, że zostaną spełnione, a pokrzywdzony odczuwa strach czy niepokój – a niczego takiego u Dariusza Paczkowskiego nie zaobserwowano. Przeciwnie, dalej maluje murale, których nikt już nie niszczy.

Tylko na pozór przepychanki na linii Paczkowski–Prokuratura Rejonowa w Żywcu wydają się banalne. W gruncie rzeczy spór dotyczy granic swobód obywatelskich, czyli momentu, kiedy symbole wieloznaczne, takie jak krzyż celtycki czy swastyka, nabierają groźnego charakteru. Podobny problem miał miejsce kilkanaście miesięcy temu w Białymstoku, gdzie prokurator uznał, że swastyka nie propaguje nazizmu, a jest wyłącznie hinduskim symbolem szczęścia. Nie chciał zrozumieć, że ważny jest kontekst. W tamtej sprawie interweniował sam prokurator generalny. Krzyż celtycki używany na imprezie Ruchu Narodowego nie jest symbolem graficznym kojarzącym się z Kościołem katolickim, ale ważnym dla nacjonalistów znakiem neopogańskim. W Niemczech uważany jest za symbol neofaszystowski i został zakazany. Podobnie zresztą jest traktowany przez polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które w broszurze „Przestępstwa z nienawiści” przeznaczonej dla funkcjonariuszy policji i służb specjalnych umieszcza go na liście symboli propagujących ideologię neofaszystowską i ksenofobiczną.

Wataha przestała gryźć?

Dariusz Paczkowski nie jest zafiksowany wyłącznie na tropienie narodowców. Kiedy dowiedział się, że Antifa (grupa radykalnych antyfaszystów) namawia, aby spuścić łomot narodowcom, uznał, że to także mowa nienawiści, i złożył doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dochodzenie też umorzono.

Patriotycznie zakręcony Paczkowski, jak mówią jego przeciwnicy, sam prosi się o kłopoty. Jakiś anonim wpisał na forum internetowym, że tolerancyjny patriota, zwalczając faszystów w swojej zapiekłości, upodabnia się do nich. Ktoś inny zauważył, że Paczkowski nie potrafi żyć bez wrogów.

Dla prokuratury jest kłopotliwym sąsiadem. Policja go często zbywa. Po imprezie narodowców w hotelu Magura chodził po Bielsku-Białej i zrywał naklejki z symbolami nazistowskimi, a potem zaniósł je do tamtejszej komendy. Potem dwie godziny go przesłuchiwano, pobrano odciski palców i materiał do badań DNA, jak od podejrzanego. – Myślę, że chcieli mnie zniechęcić, uznali za upierdliwego gościa, który czepia się porządnych ludzi o narodowych poglądach – wspomina. Ale dla odmiany Komenda Wojewódzka w Katowicach poprosiła go niedawno, aby wygłosił wykład dla funkcjonariuszy na temat mowy nienawiści.

Zapraszają go w różne miejsca Polski, aby malował murale. Robi to chętnie, zostawia po sobie m.in. wizerunki Ireny Sendlerowej i Marka Edelmana. Czasem zostają na dłużej, czasem są od razu niszczone przez prawdziwych Polaków. Niezrażony wciąż maluje, bo uważa, że ma do wypełnienia misję. W Żywcu Wataha Narodowy Socjalizm na jakiś czas przestała kąsać. Optymiści twierdzili, że chłopcy wydorośleli, a może zrozumieli przesłanie. Pesymiści przepowiadali, że WNS jeszcze o sobie przypomni. Kilka dni temu nierealna według młodszego aspiranta i pani prokurator groźba niszczenia murali okazała się całkiem realna. Zamalowano rysunek przedstawiający między innymi karuzelę z wiersza Miłosza i wizerunek Ireny Sendlerowej. Paczkowski złożył kolejne doniesienie.

Polityka 35.2014 (2973) z dnia 26.08.2014; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Malarz pokojowy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną