Sensacja z pierwszej strony „Faktu”: reporter spotkał przyszłą panią premier w zwykłym osiedlowym sklepie. Do koszyka włożyła tylko chleb razowy i jogurt. Komentarz: „Czy coś się w tym kraju wreszcie zmienia i politycy zaczynają żyć tak samo jak zwykli ludzie?”.
Leszek Miller, opuszczając gabinet prezesa Rady Ministrów, pozostawił w nim fikusa. Po latach apeluje na łamach tabloidu: „Pani Premier, Ewo Kopacz, nie pal przy fikusie, nie dym na niego dymem papierosowym, pielęgnuj i doglądaj. Niech ten kwiat będzie symbolem ciągłości polskiego rządu i Polski”.
Prezes Janusz Piechociński pochwalił się w „Gazecie Wyborczej”: „To my stabilizujemy teraz koalicję, więc mógłbym powiedzieć; jeszcze jeden minister się nam należy. Ale ja inaczej ustawiam PSL. Nie rzucam się do gardła, nie idę na maksa”.
Ludowcy ostatnio zaskoczyli, ostro polemizując z PiS. Zdziwienie na łamach „Rzeczpospolitej” wyraził politolog Jarosław Flis: „ich dotychczasową umiarkowaną politykę najlepiej odzwierciedlały słowa Waldemara Pawlaka, który na pytanie o to, kto wygra wybory, odpowiadał: nasz koalicjant”.
Pawła Kukiza „ścięło z nóg”, kiedy usłyszał Kaczyńskiego mówiącego, że kierowanie przez Tuska Radą Europejską będzie „dobre dla Polski”. „Jest jedna okoliczność, która usprawiedliwia wypowiedź Kaczyńskiego – tłumaczy piosenkarz w „Do Rzeczy”. – Zbliżają się wybory samorządowe, a PiS zawsze przed wyborami musi chlapnąć coś takiego, by te wybory przerżnąć”.