Po co podsłuchiwano ludzi biznesu? Na przykład żeby dowiedzieć się, jakie planują interesy i jakie zamierzają wykonać transakcje na giełdzie. Podnoszony przez media wątek wykorzystania wiedzy z podsłuchanych rozmów do ewentualnego szantażu na razie nie znalazł potwierdzenia, a przynajmniej żadna z osób pokrzywdzonych nie zeznała, że ją szantażowano.
Do dzisiaj, według informacji Renaty Mazur, rzecznik PO Warszawa Praga, przesłuchano 59 osób, których rozmowy były nielegalnie utrwalane. Wszystkim zaproponowano status osób pokrzywdzonych, co oznacza m.in. dostęp do akt sprawy i możliwość aktywnego udziału w przesłuchaniach podejrzanych. Za pokrzywdzone uznało się 31 osób, które złożyły wnioski o ściganie sprawców. Mazur ujawnia, że wciąż ustalane są terminy przesłuchań kolejnych osób, więc lista pokrzywdzonych może się znacznie zwiększyć. Robert Oliwa, bywalec lokalu Sowa&Przyjaciele, prawnik i doradca podatkowy, mówi POLITYCE, że zarówno on, jak i żona Grażyna Piotrowska-Oliwa, była szefowa PGNiG, nie wystąpili o status pokrzywdzonych, chociaż dostali takie propozycje. Ich rozmowy bowiem też nielegalnie nagrano. – To jest tak brudna sprawa, że chcemy być od niej jak najdalej – mówi Robert Oliwa.
Aleksander Kwaśniewski od prokuratury dowiedział się, że nagrano jego rozmowę z Leszkiem Millerem. Decyzji, czy przyjmie procesową rolę strony, jeszcze nie podjął, chociaż ewidentnie czuje się pokrzywdzony.
Śledztwo trwa dłużej, niż oczekiwano, bo wciąż w specjalistycznych laboratoriach trwają ekspertyzy nośników z nielegalnymi nagraniami i odtwarzanie treści poufnych rozmów. Szczególnie kłopotliwe jest badanie nośników wyłowionych przez CBŚ z Wisły. Wrzucili je tam Łukasz N. i prawdopodobnie Konrad L., kiedy sprawa stała się głośna. Potem sami ujawnili śledczym miejsce utopienia tych skarbów.