Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wolności!

Pies czyli kot

Rozmowa, o której za chwilę, miała miejsce w teatrze w Elblągu 30 lat temu.

Byłem wtedy dyrektorem tej placówki kulturalnej bardzo. Po premierze przedstawienia „Don Juan wraca z wojny” podszedł do mnie młody człowiek, jeden z widzów, jak się potem okazało świeżo wyświęcony ksiądz. Słów kilka opowiedział o spektaklu, ciepło o Leszku Teleszyńskim, który grał gościnnie tytułową rolę. Potem z konieczności trzeba było mówić o rzadko spotykanej obsadzie, bo były to poza głównym bohaterem same kobiety. Szesnaście chyba, jeśli dobrze pamiętam. Mój rozmówca całkiem dobrze znał zespół aktorski teatru, ale udział jednej z pań go zastanowił. – Tej aktorki to ja tu chyba u pana nie widziałem. Tej wysokiej, tęgiej, w błękitnej sukni. To ona też gościnnie? – Nie – powiedziałem – z powodu trudności z obsadą, bo tylu pań nie mam, rolę tę przyjął Maciek Ferlak. – To on? Boże! Nie poznałem! Wspaniale zagrał, prawda? – Bo to świetny aktor, więc nic dziwnego. Ksiądz był wyraźnie poruszony, że mężczyzna może zagrać kobiecą rolę. Wspomniałem zatem o teatrze starogreckim, w którym wszystkie role grali mężczyźni. A z nowożytnych czasów wspomniałem o duńskiej aktorce. Asta Nielsen jako pierwsza kobieta zagrała Hamleta. Młody ksiądz był moimi informacjami oczarowany.

Minęło 30 lat. Dowiaduję się właśnie, że w pewnej szkole w Bełchatowie nauczycielka prowadzi „niebezpieczne zajęcia dla dzieci w duchu ideologii gender”. Ogłosił to łódzki metropolita abp Marek Jędraszewski i sprawa stała się głośna. A tymczasem okazało się, że w klasie jest więcej chłopców niż dziewczynek i w uczniowskim przedstawieniu jeden z nich stanął w sukience na szkolnej estradce. Był o tym skandalu artykuł w „Naszym Dzienniku”. Łódzkie kuratorium ma obowiązek wyjaśnić, jak do tego doszło. Tylko co tu wyjaśniać, gdy wszystko jasne? Ale trzeba, bo arcybiskup prosi „o modlitwę i postawę nieustannej czujności, aby polskie szkoły były ośrodkami, w których dzieci wychowuje się do prawdy, dobra i piękna”.

Chciałem to wszystko dobrze zrozumieć, więc musiałem rozszerzyć mój łeb o dodatkową powierzchnię eventową. Ale nic to nie pomogło. Przypuszczam tylko, że polski episkopat ma teraz wakacje po zwycięstwie nad komunizmem. Trzeba było jednak postarać się o nowego wroga. Czego by się dzisiaj uczył ten młody ksiądz z Elbląga, strach pomyśleć… Widzę tylko, jak biskupi jedzą z ręki dyr. Rydzykowi i boję się, że za rok będą mu jedli z obu. Siedemset kilometrów kwadratowych miast tego kraju należy do Kościoła, więc czym się martwić? Trzeba tylko czuwać, by w prawdzie i pięknie boży lud rósł w zagrożeniu gender, homo oraz innych guseł, zabobonów, straszydeł i tandety. I oczywiście ssać, ile się da. 16 mln zł też się przyda, z budżetu zatem ścięto dotacje na teatry. Przypominająca swoim kształtem młynek do kawy Świątynia Opatrzności Bożej rośnie.

Radosne to wszystko nie jest. Polityczna żulia coraz śmielej sobie poczyna. Pewien łobuz, z immunitetem, o prezydencie i o marszałku Sejmu wypowiada się tekstami szmatławca. A jak by tego wszystkiego było mało, nagle Krzysztof Zanussi, katolicki autorytet, ogłasza, że „wolność jest przeceniona. Ludzie chcą być koniecznie wolni, a ja pytam – po co?”. Odpowiem Zanussiemu słowami autorytetu: „wolności pragnę ponad wszystko!” – pisał w wierszu „Wolność” Leopold Staff, zwracając się do Pana Boga, więc chyba nie kłamał.

Polityka 1.2015 (2990) z dnia 28.12.2014; Felietony; s. 111
Oryginalny tytuł tekstu: "Wolności!"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną