Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Miłe towarzystwo

Grażyna Myślińska / Forum
Panuje w Rzeczpospolitej przekonanie, że wybory prezydenckie wygra w cuglach miłościwie nam dzisiaj panujący Bronisław Komorowski. Bardzo się z tego cieszę.

Mam wprawdzie do Pana Prezydenta szereg pretensji: jest myśliwym (czego nie znoszę), popiera harcerstwo (co mnie mierzi), propaguje jakieś kotyliony narodowe (co mnie śmieszy) i miał zamiar organizować antyrosyjskie obchody na Westerplatte (co było błędem), ale jest jednocześnie mężem stanu przewidywalnym, zrównoważonym, tolerancyjnym i umiejącym wysłuchać racji oponentów. A to ogromnie wiele. Jeżeli więc w dniu wyborów społeczeństwo polskie wykaże się chociaż częścią tych przymiotów, ma rzeczywiście reelekcję zapewnioną. Tym bardziej że…

Nie chcąc ponieść porażki, przeciwnicy prezydenta tchórzliwie uciekają od konfrontacji. „Uchodiat w tualiet” – jak nazywają taką postawę Rosjanie. Jest to o tyle paradoksalne, iż wybory na tym szczeblu dają możność dostępu do środków masowego przekazu, popularyzowania swoich racji, utrwalania pozycji politycznej. Ale nie. Byle osobiście nie przegrać. Nie przemawia do nich nawet stare i wiecznie aktualne porzekadło, że nieobecni nie mają racji. Zamiast sięgnąć po kopie i sami ruszyć do boju wysyłają na stracenie dziesiąte szable ze swoich szeregów. Jarosław Kaczyński pasował na kandydata Andrzeja Dudę. Facet (Duda, nie Kaczyński) jest przystojniejszy od kapcaniejącego Gowina, wydaje się sympatyczny, a nawet dosyć bystry. Cóż z tego, kiedy jest to klasyczne, jak mawiają Francuzi, stawianie wozu przed wołami.

Pisał Vitezslav Nezval:

„To przypadek lecz i wola nieugięta
Z ludu rąk otrzymać godność prezydenta (…)
Grać tak by nas nie mógł okpić żaden wyga…”.

Otóż zarówno „wolę nieugiętą”, jak i umiejętność gry zdobywa się z doświadczeniem i po latach w politycznym ogniu.

Polityka 9.2015 (2998) z dnia 24.02.2015; Felietony; s. 104
Reklama