Niektórzy politycy straszą nas wojną, dobrze, że przynajmniej Stanisław Żelichowski (PSL) uspokaja. „Do obrony własnego terytorium najlepsza jest obrona terytorialna – przekonywał poseł w „Super Expressie”. – A gdyby do Polski weszło 7–8 tys. zielonych ludzików, to sami myśliwi i leśnicy by sobie z nimi poradzili, nie czekając na nic innego”.
Kandydat na prezydenta Artur Głowacki z Wałcza po zwycięstwie w wyborach nie planuje wizyt zagranicznych. „Wszyscy będą przyjeżdżać tutaj – zapewnił w „Dużym Formacie”. – Zaproszę Obamę, Putina, Gaucka – niech poznają Polskę, zbiorę ich, przedstawię dziennikarzom, zrobimy piknik: z bigosem, z wódką polską. I rozpijemy towarzystwo. A Putinowi powiem, że budiet wsio choroszo”.
Andrzej Duda podniośle w liście do środowiska klubów „Gazety Polskiej”: „Jestem szczęśliwy, że w tych miesiącach mogę liczyć na wsparcie ze strony ludzi szlachetnych i gotowych dzielić ze mną trudy kampanii, której stawką jest nie tylko prezydentura, ale przede wszystkim przyszłość Naszej Ojczyzny”.
Gdyby Komorowski i Duda byli niemi, który z nich byłby bardziej przekonujący?” – zapytał dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” Grzegorza Załuskiego, specjalistę od języka ciała. „Duda zwiększyłby swoje szanse, gdyby opanował kilka elementów mowy ciała: nie nachylał się, nie garbił, nie trzymał rąk blisko ciała, mówił zdecydowanie. Wystarczy unieść głowę o 2 cm, żeby głos brzmiał inaczej. Badania dowodzą, że osoby o niższym głosie mają w konfrontacji publicznej większe szanse.