Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Przeciwko mądrości

Filozof rzekomo miłuje mądrość.

Pierwszym, który oświadczył się z tym upodobaniem, był Pitagoras. Jak głosi legenda, nazwał siebie filo-zofem, przez analogię do filo-inosa, czyli wielbiciela wina. Grecka mądrość, czyli sophia, w owym czasie obijała się gdzieś pomiędzy sztuką wróżbiarską a strategią wojenną. „Nowo wynalezieni” panowie filozofowie postanowili uzupełnić ją sztuką geometryczno-astronomiczną oraz doradczą – w sprawach polityki. Przy czym, na wszelki wypadek, wykonawcy nowego zawodu zastrzegli się, że nie dają żadnych gwarancji, gdyż oni jedynie do mądrości zmierzają, nigdy zaś nie posiadają jej w pełni. Była w tym aluzja do kapłanów, może nieco ironiczna, lecz jednocześnie oportunistyczna – nie wchodzimy wam w drogę, ale też swoje wiemy.

Kapłanów to nie przekonało. Zwykle bardzo niechętnie patrzyli na konkurentów, którzy chcieliby, tak jak oni, opowiadać ludziom, skąd wziął się świat i człowiek na nim, do czego to wszystko prowadzi i takie tam różne. Na wszelki wypadek (acz z pewnym opóźnieniem) kapłani zaczęli sami uprawiać nową działalność, zwaną filozofią, uprzedzając konkurencję i odzyskując część utraconego pola. Tymczasem jednak niektórzy filozofowie, jak właśnie sam Pitagoras, a potem Empedokles, sami przejawiali profetyczne skłonności, dodatkowo jeszcze irytując oficjalnych strażników świątyń i skarbców. Walka o rząd dusz pomiędzy świeckimi i świątobliwymi mędrcami trwa do dziś. Lud, rzecz jasna, trzyma z tymi ostatnimi, a władza najczęściej lawiruje.

Dzieje rywalizacji filozofów z kapłanami o autorytet intelektualny i polityczny są długie i burzliwe.

Polityka 16.2015 (3005) z dnia 14.04.2015; Felietony; s. 104
Reklama