Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Gęby historią wytarte

Gdyby dzieje świata złożyć wyłącznie z opowieści poszczególnych narodów o nich samych, wyszedłby niezły landszaft, istny raj na ziemi – zaludniony przez herosów, wieszczów i mędrców.

Prawie sami wielcy, niezłomni, ofiarni i tylko tych kilka czarnych owiec bez większego znaczenia. Gdyby zaś dzieje narodów ułożyć z opowieści ich sąsiadów, byłby z tego horror i piekło – pełne agresorów, zdrajców i zbrodniarzy. A gdyby nacjonaliści wszystkich nacji narysowali swoje wymarzone mapy, powierzchnia lądów musiałaby rozciągnąć się trzykrotnie, aby wszystkich zadowolić. W przeciwnym razie połowa ziemskiej niwy okazałaby się terytoriami spornymi. Znaleźliby się chętni na Wrocław i na Lwów, na Gdańsk i na Wilno. Bo „narodowcy” wszech narodów, podobni do siebie umysłowo i fizycznie jak krople wody, jak bracia i siostry, opowiadają wzajem o swych plemionach historie pod względem formy takie same, a więc pełne chełpliwości i pogardy, lecz pod względem treści całkiem ze sobą sprzeczne. Dlatego ich „bracia” z sąsiednich krajów są im wrogami, a przyjaciółmi są ci spoza dwóch granic. Byleby tylko „Wielkie Polski” z „Wielkimi Węgrami” nie zachodziły na siebie, a przyjaźń może kwitnąć. Nacjonalizm to prawdziwy obłęd!

Wolna od politycznych uwikłań i nacjonalistycznych emocji historiografia narodziła się niedawno. Na większą skalę istnieje dopiero od kilku dekad, a i dzisiaj w sprawach historii Europy lepiej zwrócić się do mniej zaplątanych w nią Amerykanów, a w sprawie dziejów USA – do historyków europejskich. Wyważony osąd spraw, wielostronność ujęcia, pozwalająca uniknąć stronniczości i wąskich horyzontów, i to wszystko jeszcze w powiązaniu z rzetelną krytyką źródeł i należytą erudycją, nadal stanowi dobro ekskluzywne, zastrzeżone dla akademickich i literackich elit.

Polityka 38.2015 (3027) z dnia 15.09.2015; Felietony; s. 96
Reklama