Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Knebel won!

Wyrzucenie z pracy Ewy Wanat za wpis na Facebooku – „może tylko państwu Elbanowskim rodzą się takie nierozgarnięte dzieci?” – wstrząsnęło mną.

Nie przypuszczałem, że granice wolności słowa będą się ścieśniać w tak szybkim tempie – zanim jeszcze cenzorzy obejmą swoje urzędy w kraju wymagającym ich zdaniem moralnej rewolucji i odbudowy z ruin. W czasach gdy cenzura działała oficjalnie, nie do pomyślenia było, by szykanować kogoś za gorzki żart czy ironiczną wypowiedź, w której ledwie wspomniano o dziecku. Zresztą Ewa Wanat nie twierdzi, że dzieci Elbanowskich są nierozgarnięte. Wręcz przeciwnie, zarzuca ich rodzicom, że sami bodaj za takowe je mają, gdy szermują argumentem, iż dzieci sześcioletnie nie są dostatecznie dojrzałe, by iść do szkoły. Ale dla tych, którzy tylko czekają okazji, by oskarżyć kogoś o złamanie tabu, takie drobiazgi, jak znaczenie wypowiedzi i ich intencje, nie liczą się wcale. Wystarczy odruch psa Pawłowa. Skoro mamy „dzieci” i „nierozgarnięte”, to mamy i Wanat. Naruszenie zakazu atakowania niewiniątek zaliczone!

Sprawa Ewy Wanat pokazuje jeden z modeli represji pod pretekstem karania za nadużycie wolności słowa. Wykorzystuje on potężną, aczkolwiek archaiczną broń, jaką jest społeczny rytuał kary za naruszenie tabu. Budując skojarzenie niewygodnej osoby z sytuacją naruszenia tabu, można łatwo rozpętać przeciwko niej skuteczną nagonkę. A że tabu nam się w ostatnim stuleciu namnożyło, w związku z proliferacją grup korzystających ze społecznej ochrony, z pomocą tego starego i sprawdzonego sposobu (zmarli, dzieci, inwalidzi, kolorowi…), okazji do polowań na politycznych wrogów mają terminatorzy coraz więcej. Sprawę ułatwia dodatkowo niebywały przyrost udokumentowanych wypowiedzi potencjalnych ofiar, a to dzięki potężnej liczbie nagrań dostępnych w sieci oraz powszechnej namiętności do komentowania wszystkiego w mediach społecznościowych.

Polityka 40.2015 (3029) z dnia 29.09.2015; Felietony; s. 104
Reklama