Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Minister kulturalny

Z życia sfer

O prof. Glińskim – wicepremierze, ministrze kultury, a w przeszłości kandydacie na premiera technicznego i na wiele innych stanowisk – pisać lubię i robię to chętnie, gdyż jest on osobą nietuzinkową.

Panuje opinia, że gdyby takie osoby nie istniały, należałoby je wymyślić, z tym że na szczęście prof. Glińskiego wymyślać nie trzeba, bo wymyślił go już Jarosław Kaczyński, początkowo zresztą w skromnej wersji na tablet. Już w tej wersji profesor był szalenie poruszający, ale w pełni rozbłysnął dopiero na ekranie TV.

Rozbłysk był szczególnie oślepiający, gdy niedawno wicepremier oburzył się w telewizyjnym studiu na dziennikarkę, która cynicznie próbowała zadać mu pytanie niemające żadnego związku z odpowiedziami, jakich zamierzał udzielić. Moim zdaniem domaganie się od prof. Glińskiego, żeby odpowiadał na pytania, jest aroganckie, a w dodatku bezsensowne, bo profesor do polityki nie przyszedł po to, żeby odpowiadać na pytania, tylko żeby mówić o tym, co ma do powiedzenia. Dlatego szkoda, że dziennikarka mu to utrudniała, co doprowadziło do tego, że zapytany przez nią po raz kolejny o to samo wicepremier musiał zagrozić agresywnej dziennikarce zrobieniem porządku z nią, jej nierzetelnymi kolegami, stacją, która ich zatrudnia, i całą telewizją publiczną.

Przyznaję, że równie duże wrażenie robi na mnie pryncypialna krytyka przedstawienia teatralnego „Śmierć i dziewczyna”, którego prof. Gliński wprawdzie nie widział, ale jak zapewnił, sporo czytał o nim w listach otrzymywanych od oburzonych Polaków, którzy także go nie widzieli. I już z samych listów wie, że gdyby przedstawienie zobaczył, toby mu się nie podobało, dlatego wolał od razu wystąpić do władz samorządowych, żeby tego przedstawienia nie było. Nie krył zresztą, że powodem nie było to, że w sztuce są sceny uprawiania seksu, bo uprawianie seksu jego resortowi nie podlega, ale to, że podczas spektaklu zamiast seksu uprawiane było porno, o czym wie stąd, że na nim nie był.

Oczywiście nieobejrzenie jednego spektaklu nie wystarczy do zdobycia dowodów na szkodliwość wszystkich działań artystycznych w resorcie podległym wicepremierowi Glińskiemu.

Polityka 49.2015 (3038) z dnia 01.12.2015; Felietony; s. 4
Oryginalny tytuł tekstu: "Minister kulturalny"
Reklama