***
O przekraczaniu siebie. Cygan, który uparł się, że będzie górnikiem. Kobieta, która była mężczyzną, a teraz jeździ na wózku – i zrobiła wzruszający film. Żydówka z lesbijką, które w złej dzielnicy otwarły bibliotekę. Ludzie, którym własna inność dała napęd do robienia czegoś dobrego.
***
Mniej więcej rok temu pojawił się na ścianie kamienicy przy ul. Buchenwaldczyków w Zabrzu. Jako mural, twarz społecznej kampanii. Rezydenci odrapanych kamienic, nazywanych przez niektórych cygańskim kwartałem, zadzierali głowy i z nieskrywaną dumą patrzyli na swojego – Cygana w galowym górniczym mundurze.
Głowy zadzierali też gadziowie-Polacy, przemykający czasem chyłkiem między kamienicami, tyle że oni patrzyli raczej z niedowierzaniem. No bo jak to – Cygan pracujący? Chyba w cygańskiej baśni. I jeszcze te słowa wokół jego malowanej głowy – kolega, sąsiad, specjalista. Czy ktoś w rzeczywistości widział coś takiego?
I w takiej właśnie schizofrenii – że jak Cygan nic nie robi, to źle, a jak coś robi, to dlaczego, po co, może lepiej niech nie robi, coś jest tu podejrzane – przebiega całe 37-letnie życie Rafała Siwaka. Cygana z matki i ojca, z wyglądu, z nazwiska. Z dolnośląskiego Lubina.
•
Babka była z Romów Bergitka osiadłych pod Złotoryją w kamiennych i drewnianych chatach. Po wojnie poszła w Polskę, z bratem, więźniem Oświęcimia i Buchenwaldu, dwiema siostrami i przysposobionym synem – zawsze trochę kulała, a kto zechce kulawą żonę, więc wzięła dzieciaka na samotne wychowanie. Spod Złotoryi, przez Wrocław i Środę Śląską, w połowie lat 50. doszli tak aż do Lubina. Babka już z córką Zosią, czyli mamą Rafała, bo znalazł się jednak chętny mąż po drodze – chociaż nie na długo; zdradzał, a babka nienawidziła zdrady.