Niedawno wrócili z Poznania, przypadek zaginionej Ewy Tylman – sprawdzili 100 km Warty w kierunku ujścia do Odry. Nie ma Ewy. Poszukiwania przerwane czasowo z uwagi na złe warunki pogodowe – mówią oficjalnie, bo do gazety wypada oficjalnie mówić. Poza tym bardzo normalnie – siedzą w mazurskiej bazie nad jeziorem Kalwa. Czasem Młody wskoczy na konia i popędzi polami po śniegu aż pod Olsztyn – tak się zbiera do kupy po ciężkich nurkowaniach. Maciek szykuje wędki. Młody wróci, zjedzą obiad i pójdą łowić pod lodem. Całe życie z wodą – po obu jej stronach; nurkowie do zadań specjalnych.
•
Rok temu mieli na przykład taką sprawę: wieś pod Ostródą, utopiony chłopak leżał od ośmiu lat w wodzie. Płynął po drewno w pogodny dzień, na chwilę zaszło słońce, wiatr zabujał jeziorem i chłopak przepadł razem z łódką. Miał na imię Paweł. Szukali go różni, strażacy, policja i sąsiedzi – człowiek niepochowany zaburza spokój całej wsi. Młody go w końcu znalazł, nurkowie zawinęli Pawła na dnie w firankę, zabrali na brzeg. Leży teraz w Ostródzie, przywrócony ziemi; we wsi spokój. Mówiło się wtedy o medalach dla płetwonurków – bo pracowali za darmo, narażali się, znaleźli człowieka – poszukiwań ciał mają na koncie kilkaset. Sprawa medali zatoczyła koło od Olsztyna przez Warszawę i utknęła na czyimś biurku. Od tego czasu grupa specjalna odnalazła w wodzie kilka kolejnych ciał.
•
Najpierw był Maciek Rokus z Katowic, rocznik 1972 – w młodości typ łobuzerski, po śląsku: chacharski. Postawny chłopaczek z torbą z narzędziami, zainteresowany od dziecka techniką. Woda, hydraulika, prąd – takie rzeczy go nęciły – dodatkowo polski blues. Bywał zanadto pogodny – wchodzi kiedyś spóźniony na lekcję w technikum telekomunikacji i widzi nauczycielkę z czerwoną fryzurą – widocznie farbowanie nie poszło po jej myśli – i Maciek krzyczy na całe gardło: pożar!