Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Oficjalnie kobiety wykorzystujące seksualnie dzieci to margines. A nieoficjalnie?

Dmitry Ratushny / Unsplash
W rzeczywistości może być ich dużo więcej. Bo żeńska pedofilia to wciąż tabu.
Mirosław Gryń/Polityka

Tekst ukazał się w POLITYCE w marcu 2016 r.

Jedna ze sprawczyń, badana przez Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych, mówiła, że chciała tylko rozbudzić intelektualnie swojego podopiecznego. A potem jakoś poszło samo, nie z jej winy. Inna – że właściwie to ona została uwiedziona... przez 12-latka. Jeszcze inna, że to była po prostu matczyna miłość. Albo tak: dziwią się, że ktoś w ogóle może uważać, że zrobiły krzywdę dziecku. Bo jak to? Kobieta?

Teresa Jaśkiewicz-Obydzińska, psycholog sądowa, badała wiele spraw z udziałem kobiet molestujących seksualnie dzieci. Działają zwykle według podobnego schematu. Najpierw wloką w dorosłość własną krzywdę z domu rodzinnego. Pijący, znęcający się tata, nieczuła, ślepa na krzywdę dziecka matka. Potem, po nieudanych próbach stworzenia związku z kimś w podobnym wieku, zaczynają szukać tzw. obiektów zastępczych. Sięgają po najsłabszego, który łatwo uwierzy, że za bliskość trzeba płacić uległością – czyli własne albo pozostawione pod ich opieką dziecko. Jak przyznaje Jaśkiewicz-Obydzińska, mają ułatwione zadanie. Bo w Polsce z pedofilią kojarzy się mężczyzn, nie kobiety. A i chłopcy, nawet dziewięcio- czy dziesięcioletni – bo to głównie oni padają ofiarą kobiet – są przekonani, że wczesne doświadczenia seksualne to powód do dumy.

Szkolna love story

Gazety piszą o nich rzadko. A jeśli, to najchętniej w konwencji love story, jak było w przypadku 36-letniej nauczycielki z Kalisza, która trzy lata temu uwiodła swojego niespełna 14-letniego ucznia. Skazana na rok w zawieszeniu na trzy lata, dziś mieszka z 17-letnim chłopakiem, uczniem samochodówki. Wychowują wspólne dziecko. Poznali się i pokochali. Happy end – mówią znajomi.

Czasem gdzieś na forach dyskusyjnych pojawia się inna konwencja: np. on pisze o matce, że miał może sześć, siedem lat, kiedy się zaczęło. Matka zaczęła przekraczać wszelkie granice. Różni „oni” odpowiadają mu wówczas hejtem: że jest żałosny, że wulgarny, że nie facet.

W praktyce tych krzywdzących – świadomie albo bez refleksji – najłatwiej szukać w domu. Z nielicznych dostępnych badań wynika, że ok. 10 proc. wykorzystujących seksualnie dzieci to ich matki. Są albo nadmiernie przywiązane, albo okrutnie nieczułe.

Dziecko jest istotą seksualną, z dotyku może czerpać przyjemność. Tyle tylko, że ten dotyk na zawsze dewastuje mu psychikę. Zdemaskować taką matkę i np. odebrać jej dziecko jest niezwykle trudno. Bo na zewnątrz uchodzi za oddaną i kochającą. Poza tym – jak dodaje Maria Albrechcińska-Oleksiuk, psycholog i biegła sądowa – w Polsce mamy przyzwolenie na najdziwniejsze i niepokojące formy okazywania dzieciom czułości przez kobiety. Dla tych najciężej zaburzonych „nauka seksu” jest naturalnym ciągiem dalszym opieki i wychowania.

Okrutnie nieczułe to rewers nadopiekuńczych kwok. Te często stają się wspólniczkami molestujących mężów lub partnerów. Krzywdzą z lęku przed porzuceniem – nie chcą, żeby powtórzył się schemat z ich własnego dzieciństwa, wystawiają więc dzieci partnerowi, aby chronić swoje poczucie bezpieczeństwa. Pozwalają, aby on kąpał, układał do snu. Nie wiadomo, ile jest tych winnych zaniechania. Krzywda, którą wyrządzają, jest łatwiejsza do zlekceważenia czy wyjaśnienia ich nieświadomością.

Do sądów najczęściej trafiają sprawy ewidentne: z okaleczeniem, patologią i wódą w tle. Takie jak sprawa mamy 5-letniego Antosia, która uprawiała przy nim seks z kolejnymi partnerami. Albo historia uzależnionej od alkoholu 39-latki, która – po seksie z ojcem 12-letniego Patryka – nakazywała, żeby chłopak całował jej piersi. Według kuratorki sądowej ze Śląska takie historie dzieją się cały czas. Szczególnie tam, gdzie bieda i zagęszczenie.

Miłość babci

Bardzo trudno przebić się też przez stereotyp polskiej babci, opiekunki bez skazy – zauważa Ewa Wach, psycholog z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Tym bardziej jeśli krzywdząca stara kobieta jest osobą szanowaną, finansowo wspomagającą rodzinę i poświęcającą dużo czasu wnukom. Do krakowskiego instytutu trafiły trzy sprawy z udziałem 60- i 70-latek. Tylko jedna nie miała wyższego wykształcenia (miała odpowiadać za pokazywanie wnukom pornografii). Dwie pozostałe skończyły studia, całe życie zawodowe pracowały z młodzieżą, jedna na wyższej uczelni, druga w szkole.

Pierwsza wykorzystywała seksualnie wnuczkę, druga wnuka. Obie utkały idealną, niewidoczną dla postronnych sieć, w którą wpadały dzieci. W tym stworzonym przez nie świecie wykorzystywanie seksualne ukrywało się pod niewinnymi nazwami zabaw.

Czasem w sieć wpadało kilkoro dzieci: babcia kilkuletniej Zosi organizowała wspólne kąpiele z młodszą kuzynką. I kazała dziewczynkom używać mydła w kształcie penisa. Na wszystko patrzyła z boku, siedząc na krzesełku w rogu łazienki. Babcia Mateusza, który razem z młodszym bratem często zostawał u niej w domku na działce, sama myła chłopców i przebierała w piżamy. Przy tym szczególnie dbała o higienę intymną. Starszy chłopiec – jak przyznał potem biegłym – nauczył się rozróżniać dni, w których babcia kosiła trawnik. Jej palce były wtedy szorstkie. Ale mimo to nie mówił rodzicom, bo babcia – szczególnie po dłuższych pobytach w domku na działce – pozwalała mu na dużo więcej niż młodszemu bratu. Mógł zapraszać kolegów, dla których organizowała imprezy, dostawał prezenty, pieniądze. I dużo uwagi, podczas gdy rodzice, zajęci rozwodem, byli skupieni na sobie.

Babcia Zosi była równie szczodra. Obie robiły wszystko, żeby odciągnąć dzieci od domów i przekonać, że to właśnie im, a nie rodzicom, zależy na ich szczęściu. Babcia Zosi – oprócz przekupywania wnuczki – kupowała też syna i synową. Spłacała ich długi, wyręczała w załatwianiu spraw urzędowych, wzięła na siebie finansowanie nauki Zosi. Wreszcie kiedy po kilkunastu latach wykorzystywania dziewczynka zaczęła sprawiać kłopoty wychowawcze, zaproponowała, że na stałe zajmie się dzieckiem. No bo skoro rodzice nie umieją zmusić jej do nauki, może babci się uda.

Sieci zastawione przez molestujące kobiety pękają często przez przypadek albo – po latach bezkarności – z powodu zlekceważenia ryzyka. Czasem, jak w przypadku Antosia, przytomnością umysłu wykaże się matka zastępcza, którą zaniepokoi zachowanie dziecka. Czasem – jak przyznaje Maria Albrechcińska-Oleksiuk – ofiara ma szczęście, bo trafi na mądrego lekarza, który nie tylko zajrzy w bolące gardło, ale też obejrzy całe ciało. – Nauczyciele z kolei mogą zaobserwować zachowanie podopiecznych i ich tzw. wytwory, np. rysunki – mówi Maria Albrechcińska-Oleksiuk. – Rozmawiałam z kilkoma nauczycielami, którzy w wyniku takich obserwacji nabrali słusznych – jak się potem okazało – podejrzeń i je ujawnili.

Niedoszacowane przestępczynie

Ale później bardzo trudno ostatecznie zdemaskować i ukarać winowajczynię. Tym trudniej, kiedy – jak w przypadku babci Zosi – sieć współzależności jest utkana zbyt gęsto. Historia wykorzystania seksualnego Zosi wyszła przy okazji, jako wątek poboczny w jej sprawie o kradzież. Uzależnieni finansowo od babci rodzice uznali, że dziewczyna (jak mówili, wyjątkowo trudna) konfabuluje. Kuzynka, która miała kąpać się z nią w wannie, nic nie pamiętała. Sprawa ciągnęła się kilka lat, a babcia do końca szła w zaparte. Nigdy się nie przyznała. Zmarła na raka przed zakończeniem procesu.

Zosia nigdy nie zmieniła zeznań. Biegli psychologowie ocenili, że jest wiarygodna. Tak samo ocenili zeznania Mateusza. Jego częste wizyty w łazience zaniepokoiły matkę, która wreszcie zadała właściwe pytanie: Dlaczego? Mimo to, podobnie jak w przypadku Zosi, dorośli byli zbyt uwikłani w swoje zależności, aby uwierzyć dziecku. Ojciec Mateusza – w separacji z żoną – uznał, że zeznania syna to sterowana odgórnie zemsta na jego rodzinie. Babcia, po pierwsze, jest cenionym pedagogiem, po drugie, za dużo im pomaga, aby ją oskarżać. A takie, trochę erotyczne, zabawy to rodzinna tradycja. Kiedy był mały, robiła mu to samo. I jakoś żyje.

Ale niedoszacowane przestępczynie to nie tylko opiekunki, matki czy babki agresorki. To również te pozornie zdruzgotane krzywdą syna czy córki i walczące o ukaranie sprawcy. Nagrywające dziecko na komórkę z poleceniem: a teraz pokaż, co robił ci tatuś, ukrywające kamery w dziecięcych pokoikach (aby go przyłapać na gorącym uczynku) albo przywołujące dziecko, aby podczas wizyty kuratora odegrało, jak tatuś dotykał. Czyli grające wykorzystaniem dziecka w konflikcie z partnerem. – Zacietrzewienie kobiet w poszukiwaniu dowodów w sporach z „byłymi” prowadzi do współdziałania ze sprawcą i wspólnego krzywdzenia – mówi Maria Albrechcińska-Oleksiuk.

– Nie powiedziałabym, że to działanie nieświadome. Tym bardziej kiedy matki uczą kilkuletnie dzieci, jakie okropne rzeczy robią z nimi ojcowie. Albo instruują córki: Pamiętasz, jak mówiłaś, że on... Powiedz pani, jak cię bolało, kiedy on..., albo: Wiem, że nie lubisz, jak on… Albo ciągle wracają do rozmów o wykorzystaniu. Aby potem opowiadać o nim publicznie albo zdradzać w mediach jako ciekawy przypadek. To nie tylko wtórna wiktymizacja. To czysta przemoc.

Potem zdumiewająco często są usprawiedliwiane. Do Fundacji Dzieci Niczyje trafiła sprawa dziewczynki wykorzystywanej seksualnie przez ojca. Matka, ceniona pani psycholog, wiedziała, co robi jej mąż. Kiedy wyjeżdżała z domu, zostawiała w pokoju córki ukrytą, rejestrującą wszystko kamerę. Zapytana potem, po co to robiła, odpowiedziała, że w ten sposób zbierała materiał do przyszłej pracy terapeutycznej z mężem. Nie wiadomo, co dziś się dzieje z panią psycholog i jej małżeństwem. Nie wiadomo też, czy odpowiedziała za współudział w krzywdzeniu córki.

Nawet jeśli kobiety krzywdzicielki zostają ukarane, wyroki (od 2 do 12 lat więzienia) nie są adekwatne do wyrządzonej krzywdy. Mateusz, którego babcia – po trzykrotnym badaniu przez biegłych – została uznana za winną („gwałt na wnuku jako nieświadomy substytut zachowań seksualnych”), dostała dwa lata w zawieszeniu. Wyrok złagodzono z powodu jej podeszłego wieku. Mateusz, dziś dwudziestoparoletni, ciągle jest pod opieką psychologa. Ma niską samoocenę, problemy w nawiązywaniu relacji, ucieka w seks bez bliskości (ponad 80 proc. mężczyzn uzależnionych od seksu padło ofiarą wykorzystania w dzieciństwie). Mimo nacisków nigdy nie wycofał oskarżeń wobec babci. Zapłacił za to odrzuceniem przez ojca i część rodziny.

***

PS Teresa Jaśkiewicz-Obydzińska i Ewa Wach przedstawiły przykłady pracy Instytutu Ekspertyz Sądowych na współorganizowanej przez Fundację Dzieci Niczyje 12. Ogólnopolskiej Konferencji Pomoc Dzieciom – Ofiarom Przestępstw.

Polityka 10.2016 (3049) z dnia 01.03.2016; Społeczeństwo; s. 38
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną