Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Sielsko u dworskich

Co Andrzej Duda robi w Garwolinie

Uroczystości z okazji pacyfikacji wsi Wanaty (powiat garwoliński). Z kwiatami poseł Grzegorz Woźniak z PiS (urodzony w Garwolinie). Uroczystości z okazji pacyfikacji wsi Wanaty (powiat garwoliński). Z kwiatami poseł Grzegorz Woźniak z PiS (urodzony w Garwolinie). Archiwum Twój Głos - Gazeta Powiatu Garwolińskiego / Archiwum
Władza nigdy nie była tak blisko – mówią ludzie w nazywanym twierdzą PiS powiecie garwolińskim. Tam na weekendach w prezydenckiej willi bywa Andrzej Duda.
Wicemarszałek Senatu Maria Koc objęła patronatem lokalny turniej gry w piłkę halową. Nazwany Turniejem Niezłomnych o szablę Rotmistrza Pileckiego.Archiwum Twój Głos - Gazeta Powiatu Garwolińskiego/Archiwum Wicemarszałek Senatu Maria Koc objęła patronatem lokalny turniej gry w piłkę halową. Nazwany Turniejem Niezłomnych o szablę Rotmistrza Pileckiego.

Prezydenta Wałęsę widzieli tu dwa razy. Kwaśniewski tylko mignął w rządowej limuzynie. Komorowski bywał często, ale nikomu (na słowa „Przekażcie sobie znak pokoju”) ręki nie podał. Pan prezydent Andrzej Duda za to podaje wszystkim. – Może dlatego – zastanawia się Jadwiga Górska, gospodyni spod Maciejowic – ksiądz z Samogoszczy przyjął go jak swojego? Zaprosił na ambonę, poprosił, żeby powiedział kilka mądrych słów do narodu?

Co powiedział pan prezydent, Górska niestety nie pamięta. Za to, jak wszyscy w kościele, biła brawo. A potem wypatrywała, czy prezydent pójdzie do komunii. I poszedł. W ślad za nim żona i córka: przyjęli ciało i krew, pomodlili się i wrócili do ław. Znaczy: nie mają nic na sumieniu. Nie skrzywdzą Polski i Polaków. A już na pewno nie dworskich.

Dlatego dworscy – jak mówią o sobie (na pamiątkę stojącego w okolicy dworu Zamoyskich) mieszkańcy Samogoszczy i pobliskich wiosek, w tym Rudy Tarnowskiej, gdzie stoi prezydencka willa Promnik – są lojalni wobec władzy. Kucharki, pytane o prezydencki jadłospis, przykładają palec do ust. Leśnicy, którzy niedaleko Promnika mają szkółki sadzonek, zasłaniają się tajemnicą zawodową. Księża z Łaskarzewa, Samogoszczy i Wilgi, gdzie państwo Dudowie – rodzice – już przekazywali wiernym znak pokoju, nie chcą rozmawiać. Ci, do których jeszcze prezydentostwo nie dojechali, nerwowo czekają na telefon od BOR. Funkcjonariusz dzwoni pół godziny przed mszą, z krótkim komunikatem (ze względów bezpieczeństwa), żeby nikomu się nie chwalić.

Co innego po fakcie. Wtedy do lokalnych mediów trafiają informacje, że: w pierwszą niedzielę stycznia, kilka dni po imieninach Agaty, pani prezydentowa dostała od dworskich kwiaty, a prezydent wpadł po mszy na plebanię. Albo że na wieść o chorobie jednego z proboszczów pan prezydent zadzwonił z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Albo – choć to niechętnie – że po wyjściu z kościoła w Łaskarzewie wrzucił stówkę do skarbonki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Gdyby puszka należała do Caritasu, byłoby jakoś zręczniej.

Pod krzyżem

Że pan prezydent powinien przedkładać Kościół nad inne instytucje, tutejszym wydaje się naturalne. Kościół jest tu bardzo blisko władzy. W Garwolinie – gdzie dziesiątego dnia każdego miesiąca działacze i sympatycy Klubu Gazety Polskiej spotykają się na miesięcznicach smoleńskich – parafia zapewnia oprawę liturgiczną. W Parysowie, skąd na miesięcznice tłumnie docierają lokalni sympatycy, ksiądz otwarcie popiera lokalną panią wójt (bezpartyjną). W Łaskarzewie kilka metrów od urzędu miasta (formalnie: na terenie przykościelnym) organizuje wystawy poświęcone katastrofie smoleńskiej. W całym powiecie msze – szczególnie przed wyborami, ale i teraz – przypominają wiece. Księża przekonują, że nadszedł czas próby, a wierni klaszczą.

A i samorząd wciąż zaprasza duchownych na uroczyste posiedzenia rad gmin, miast czy powiatów. I nikt nie odmawia, kiedy wówczas księża występują z propozycją wspólnej modlitwy. I tak, w jednej z gmin, przed zaprzysiężeniem nowego burmistrza samorządowcy odmówili „Pod twoją obronę uciekamy się święta Boża Rodzicielko”. W ościennym powiecie Łuków sesje rady powiatu zaczynają się aktualnie minutą ciszy po śmierci papieża Świętego Jana Pawła II.

Zmienia się też wystrój urzędów: w Łukowie, w sali konferencyjnej, flagę unijną zastąpiła na ścianie papieska, obok popiersia papieża Polaka zawisło hasło: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Pojawiają się również nowe – po ciut ogranych już pomnikach świętego JPII – miejsca kultu. W Maciejowicach, przy drzwiach wejściowych do Muzeum im. Tadeusza Kościuszki, zawisła tablica upamiętniająca rocznicę wizyty prezydenta Kaczyńskiego („W dniu 27 maja 2009 r. odwiedził Maciejowice Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej prof. Lech Kaczyński”). Tego samego dnia prezydent był w Garwolinie, co również upamiętnia podobna tablica, przyśrubowana tuż obok innej tablicy, przy której w 2009 r. składał kwiaty. – Wizytę, jeszcze jako starosta, zorganizował pochodzący z naszego powiatu poseł Grzegorz Woźniak. Jako poseł popierał ideę jej upamiętnienia, a teraz przewodniczy ciągnącym do tablic partyjnym pielgrzymkom – mówi lokalny samorządowiec. I dodaje, że ludzie do takich wizyt przywykli i czują się zobowiązani, aby na nich być i klaskać.

Do ludu

Jak przypuszcza Andrzej Nakonieczny, nauczyciel historii z gimnazjum w Maciejowicach, swoje mogły zrobić lata komuny, kiedy do powiatu ciągnął działaczy PZPR lokalny poseł Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego Jan Ukleja. Dworscy przywykli, że dobrze mieć swojego człowieka u władzy, bo nigdy nie wiadomo, do czego może się kiedyś przydać. Poseł Ukleja, co do dziś wspominają w powiecie, paru osobom znalazł robotę w Warszawie albo załatwił talon na ciągnik. – Za komuny ktoś nas zauważał, a potem człowiek stał się niewidzialny – mówi Jadwiga Górska. – Aż przyszedł PiS i dał ludziom nowego posła, z Trąbek, Grzegorza Woźniaka.

Jeszcze w poprzedniej kadencji poseł często tu bywał. A to wpadł na choinkę dla dzieciaków, a to na zabawę dla seniorów, a to na majówkę nad Wisłą. Nadziewał kiełbaski na patyki, piekł, nakładał na tacki, podawał ludziom. Podchodził, pytał o zdrowie, mimo że było tyle świetnych osób obok. Mówił: „co tam vipy, ja was lubię”. I zapraszał do siebie. Górska, podobnie jak kilka tysięcy mieszkańców powiatu, na zaproszenie posła Woźniaka odwiedziła Sejm i została przez niego oprowadzona oraz wypiła herbatę w restauracji sejmowej. No i dostała wizytówkę z poselskim numerem telefonu. Jak mówi: to były najpiękniejsze chwile. Potem była też na zorganizowanym przez posła objazdowym (po wiejskich świetlicach i szkołach) pokazie filmu o Katyniu i żołnierzach wyklętych. – Dzieciaki nakręciły, a poseł dał sprzęt. Dobry z niego pan – chwali Jadwiga Górska. I dziwi się, że nic za te dobrodziejstwa nie chciał, tylko prosił o poparcie dla swoich. No i dlaczegóż by nie dać, skoro swój prosi? Dlaczego też nie chodzić – w charakterze tła – na części oficjalne i biesiadne spotkania włodarzy powiatu z działaczami PiS?

Z młodością

Tutaj zresztą nikt nie mówi (a zwłaszcza lokalnym mediom), że coś mu się nie podoba w nowej władzy. – A i sama władza pilnuje, żeby dobrze o niej pisać – przyznaje lokalny dziennikarz, na część etatu zatrudniony w jednostce podlegającej pod samorząd. – Ostatnio mój szef był wzywany na dywanik, z przykazaniem, żeby miał na mnie oko.

Inny z dziennikarzy skarży się, że coraz częściej podczas sesji z udziałem mieszkańców rady samorządów wnioskują o głosowanie, bez czytania projektów uchwał: – Nie mamy tytułu uchwały, która jest głosowana, ani jej treści. Po sesji, oczywiście, możemy na piśmie wystąpić o dostęp do informacji publicznej. Ale protokoły nie powstają automatycznie. Pojawiają się w obrocie publicznym dopiero po zatwierdzeniu na następnej sesji, czyli po miesiącu albo nawet za kwartał.

Ale z drugiej strony, jak przekonują na sesji rady powiatu Łuków, „i tak nie trzeba nam afer”. „Potrzebujemy młodych! Z ich idealizmem, zapałem!” – licytowali się radni. Podczas ostatniej sesji powiatu dwójka ubranych galowo nastolatków opowiadała samorządowcom, jak łatwo w szkole uzależnić się od substancji psychoaktywnych (w Łukowie sekretarka w jednym z liceów handlowała narkotykami). Oraz co dorośli powinni zrobić, aby do takiego uzależnienia nie doszło („spotkania z osobami, które wyszły z nałogu; odsunięcie uzależnionych od zdrowych”). A przy okazji na galowo ubrana nastolatka opowiadała także, kto i gdzie trzyma klucze do zamkniętych w weekendy boisk typu orlik – co może popychać młodzież w stronę środków psychoaktywnych.

To naturalne, że głos młodych powinien się liczyć – mówi 20-letnia Aleksandra Mianowska, od początku roku nowa kustosz w Muzeum im. Tadeusza Kościuszki w Maciejowicach, działaczka sympatyzującego z PiS Klubu Młodzieży Patriotycznej Powiatu Garwolińskiego. A także współautorka nakręconego dzięki pomocy posła Woźniaka filmu o Katyniu („kopałam dół, do którego potem wrzuciliśmy kolegę”). Aktualnie powoli układa nowe kalendarium kulturalne dla gminy. Marzec: Wyklęci. Kwiecień: Katyń. Lipiec: Wołyń. Sierpień: Powstanie Warszawskie. Październik: Powstanie Kościuszkowskie. Lista gości: historyk i senator PiS Jan Żaryn, ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, aktorzy z teatru w Tarnowie Nie Teraz. Repertuar: „Ballada o Wołyniu”, wystawa zdjęć z IPN (drastyczne, tylko do zobaczenia przez specjalny wizjer). Plany: po filmach o Katyniu i wyklętych młodzi nakręcą amatorski film o rzezi na Wołyniu i o strajku młodzieży w pobliskim Miętnem (w 1983/84 uczniowie protestowali przeciwko zdjęciu krzyży w klasach).

Ta ostatnia produkcja, w odróżnieniu od poprzednich, może być oparta na rozmowach z żyjącymi. Np. posłem Woźniakiem, który w tamtych czasach chodził do garwolińskiego ogólniaka. – Odkryjemy to, co było do tej pory zakryte – zapewnia Mianowska.

Z konsekwencją

Tymczasem na organizowanym przez Andrzeja Nakoniecznego biegu Tropem Wilczym 2016 nie było ani posła Woźniaka, ani – jak mówią dworscy – partyjnych aktywistów od Olki. – Może dlatego, że nikt ich oficjalnie nie zaprosił? Ale my nikogo nie zapraszaliśmy, mimo to na pole pod Oblinem, gdzie zaczynał się bieg, przyszło ponad 200 osób. To rekord w powiecie – mówi Nakonieczny. I dodaje, że ludzie przez nikogo nieinstruowani zabrali flagi biało-czerwone. Przyszli całymi rodzinami, aby potem biec prawie dwa kilometry przez pola i las aż do mety na cmentarzu w Maciejowicach. Pierwsze trzy osoby w ramach nagrody mogły złożyć wiązankę na grobie lokalnego wyklętego, nieznanego do tej pory, księdza Bolesława Stefańskiego, kapelana Narodowych Sił Zbrojnych. W 1946 r. skazanego na karę śmierci, później zamienioną na dożywocie, w 1964 r. wypuszczonego na wolność. I „odkrytego” dwa lata temu przez Andrzeja Nakoniecznego – który, jak wielu bardziej i mniej profesjonalnych historyków, szukał w tamtym czasie śladów wyklętych.

Powiatowe obchody wyklętych były w tym roku wyjątkowo bogate. Trwały od 28 lutego do 13 marca. Wicemarszałek Senatu Maria Koc i poseł PiS Grzegorz Woźniak objęli tymczasem patronatem lokalny turniej gry w piłkę halową. Nazwany Turniejem Niezłomnych o szablę Rotmistrza Pileckiego.

Polityka 12.2016 (3051) z dnia 15.03.2016; Społeczeństwo; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Sielsko u dworskich"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną