Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Dobry duch

Piotr Adamczewski – człowiek z pasją

Piotr Adamczewski (1942–2016) Piotr Adamczewski (1942–2016) Michał Mutor/Agencja Gazeta / Polityka
Nie będzie można do niego już zadzwonić po radę i pomoc. Ale to nic, Piotrze. Twój dobry duch będzie krążył po redakcji. Zostaniesz z nami.

Piotr Adamczewski przyszedł do pracy w POLITYCE w karnawale Solidarności, pod koniec 1980 r. Został sekretarzem redakcji, zastępując Dariusza Fikusa, który po uszy zaangażował się wówczas w działalność energicznie walczącego o wolność prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Przedtem Piotr był sekretarzem w tygodniku „Kultura”, a jeszcze wcześniej pracował w „Kulisach” – tygodniowym dodatku do „Expressu Wieczornego” i w dzienniku „Sztandar Młodych”. Dał się poznać jako utalentowany reporter, i ta reporterska sprawność w pisaniu, dociekliwość i szybkość reagowania zostały mu na zawsze.

Byli do siebie trochę podobni, Darek i Piotr. Obaj słusznej postury bruneci, z czasem coraz bardziej szpakowaci i zaokrągleni, ciepło patrzący na ludzi i świat, z dystansem i poczuciem humoru, ale w razie potrzeby stanowczy, a nawet srodzy. Te cechy charakteru są na stanowisku sekretarza redakcji niezwykle przydatne. Sekretarz – obecnie zwany redaktorem prowadzącym albo jeszcze jakoś inaczej – to w każdym piśmie postać absolutnie kluczowa. Redaguje teksty, czuwa nad ich doborem, układem i ilustracją, wykłóca się z autorami i redakcyjną zwierzchnością. Robi z gazety logicznie i artystycznie poukładaną całość. Musi się znać na wszystkim, musi być świetnym dziennikarzem i autorytetem w tej dziedzinie. No i musi umieć radzić sobie z ludźmi, zwłaszcza z tymi o skomplikowanych osobowościach, trudnych charakterach, czyli w tym fachu praktycznie ze wszystkimi.

Piotr miał te umiejętności w stopniu wybitnym, o czym przekonaliśmy się, kiedy nadzorował i przeprowadzał zmiany formatu POLITYKI, w marszu ucząc siebie i nas nowych edytorskich technik i technologii. Promieniowała z niego dobra energia – takie wrażenie miał chyba każdy, kto się z nim zetknął, wszystko jedno – służbowo czy prywatnie. Umiał fachowo i bardzo inteligentnie ocenić każdy tekst, wytłumaczyć, co jest dobrze, a co źle, zachęcić, pocieszyć, a jak trzeba, to zrugać. Wszystkich traktował jednakowo i sprawiedliwie. Potrafił wejść do pokoju zwierzchnika, delikatnie zamknąć za sobą drzwi i powiedzieć: „Stary, bardzo przepraszam, ale muszę cię op…”. Jeśli nawet krzyczał – to bardzo kulturalnie.

Niezwykłe było w nim to połączenie łagodności, wyrozumiałości, elegancji i dobrego tonu w zachowaniu i postępowaniu – ze stanowczością, zdecydowaniem, czasem uporem. Cechy przeciwstawne funkcjonowały u niego w jakiejś niebywałej harmonii. To było naturalne, on po prostu taki był. Bardzo dbał o formy i savoir-vivre, ale nie w jakiś sposób sztuczny, wymuszony i wyuczony. To płynęło u niego ze środka, z autentycznego szacunku dla ludzi, z przekonania, że są dobrzy i fajni, a jak nie są, to trzeba im pomóc, żeby byli. Stanowczość i upór wiązały się z kolei z tym, że przy całej swej otwartości i tolerancji był człowiekiem zasad i zdecydowanych przekonań.

Nie chcąc się pogodzić z realiami stanu wojennego, po grudniu 1981 r. wraz z grupą innych koleżanek i kolegów odszedł z POLITYKI. Na pewien czas porzucił w ogóle dziennikarstwo. Ale wrócił do niego, bo było jego pasją. Wrócił też do POLITYKI. Zastanawiamy się czasem w redakcyjnych rozmowach, co jest takiego w tej gazecie, co łączy różne okresy jej istnienia, co zapewnia jakąś ciągłość, mimo wszystkich zmian, które w niej zachodziły. Chyba to coś jest w atmosferze, w ludziach, w relacjach między nimi. W tworzeniu tego ducha, tych relacji Piotr miał zasługi ogromne.

Właściwie wszystko, czym się zajmował, robił z pasją. Kultywował radość życia i umiał dzielić się z nią z innymi. Cieszył się pracą, podróżami, swoim domem na wsi. No i sztuką kulinarną. Sam potrafił świetnie gotować, w POLITYCE prowadził rubrykę Za stołem. Początkowo były to dość konwencjonalne recenzje nowo otwieranych restauracji, z czasem wypracował formułę erudycyjnej gawędy gastronomiczno-historycznej, która miała też swoją świetną wersję radiową. Ale i te pierwsze recenzje, gromadzone potem w książkach – przewodnikach restauracyjnych, były czymś ważnym. Piotr był kronikarzem odradzania się polskiej gastronomii, tworzenia na nowo kuchni polskiej i adaptowania się u nas kuchni cudzoziemskiej. Czynił to ze znawstwem i ze smakiem.

Książek kulinarnych o najrozmaitszym charakterze napisał potem mnóstwo. Współautorką niektórych była jego żona Basia, z którą stanowili wspaniałą, promieniującą ciepłem parę. W początkowym okresie w restauracyjnych peregrynacjach i kulinarnym kronikarstwie towarzyszyli też Piotrowi koledzy z POLITYKI – Andrzej Garlicki, Krzysztof Mroziewicz, Michał Radgowski. Piotr doskonale rozumiał, że jedzenie to nie tylko i nawet nie przede wszystkim kwestia żołądka i podniebienia, ale ważny składnik kultury. Stąd historyczne i kulturowe konteksty w jego kulinarnym pisarstwie. I stąd kultywowanie również sztuki ucztowania, w dobrze dobranym towarzystwie, gdzie rozmowa jest elementem nie mniej istotnym niż sosy i przyprawy.

Piotrka często zagadywano o przepisy i różne detale kulinarne, nieraz dzwoniło się do niego z jakiegoś sklepu z frykasami albo sprzed półki z butelkami wina z prośbą o pilną konsultację. Ale nie tylko. Zawsze można było do niego zadzwonić w jakimś życiowym kłopocie, kiedy się potrzebowało wsparcia czy pomocy. I zawsze można było na tę pomoc liczyć. Przyjacielem był niezawodnym.

W tym numerze POLITYKI znajdą państwo ostatni felieton Piotra z cyklu Za stołem. Kiedy przysyłał go do redakcji, mieliśmy jeszcze nadzieję, że to po prostu kolejny, chociaż autor od długiego czasu bardzo poważnie chorował. Dołączyliśmy do felietonu informację o najnowszej książce Piotra, chcieliśmy jak zwykle dodać zachętę do słuchania jego audycji w Radiu TOK FM. Nie przyjdzie już do radia. Nie będzie można do niego zadzwonić po radę i pomoc. Ale to nic, Piotrze. Będziemy czytać Twoje książki. Będziemy słuchać nagrań Twoich audycji. A Twój dobry duch będzie krążył po redakcji. Zostaniesz z nami.

Uroczystość pogrzebowa odbędzie się w piątek (18 marca) o godz. 13 w Domu Pogrzebowym na Powązkach Wojskowych. Pogrzeb o godz. 14.30 na Cmentarzu Bródnowskim.

Polityka 12.2016 (3051) z dnia 15.03.2016; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 109
Oryginalny tytuł tekstu: "Dobry duch"
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną