Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Krowarzywa w tarapatach. Pracownicy na śmieciówkach, monitoring nad głowami

Marcin Matuszewski / Facebook
Krowarzywa to nie odosobniony przypadek. Warszawska gastronomia chyba w całości gra wedle tych samych reguł.

Pracownicy popularnej wegańskiej burgerowni Krowarzywa w centrum Warszawy oprotestowali pogarszające się warunki pracy i brak umów o pracę, zawiązali związek zawodowy, a następnie zostali – niegodnie z obowiązującym prawem – zwolnieni. Obecnie trwają negocjacje, knajpa przeżywa kryzys wizerunkowy. Gra toczy się o przyszłość nie tylko restauracji, ale także wizji biznesu opartego na ideałach. Bo wizytówką Krowarzyw był nie tylko weganizm, ale i anarchistyczny, równościowy klimat.

Ideały chwyciły. Świetnie funkcjonująca jadłodajnia nie mieściła się w swoim lokalu, a jednocześnie zdawała sobie sprawę, że podstawą jej sukcesu jest lokalizacja. Z czego właściciele mogli sobie nie zdawać sprawy, to że duża część ich sukcesu z pewnością opierała się na ideowej lojalności pracowników. Wynajęto większy lokal przy Hożej i drugi przy Marszałkowskiej: tym razem po normalnej cenie rynkowej (bardzo wątpię, by dziupla w kamienicy, której stan wyraźnie mówi, że jest w trakcie odzyskiwania, kosztowała proporcjonalnie tyle samo).

I nagle wszystko zaczęło się psuć. Relacje między pracownikami a pracodawcą gwałtownie się pogorszyły (pracownicy mówią o kilkukrotnym zwiększeniu obowiązków służbowych), a kultura pracy idąca w pakiecie z warstwą ideologiczną przedsięwzięcia musiała ustąpić w tak zwanym starciu z rzeczywistością. Co właściciele podkreślili, montując nad głowami anarchistycznej załogi monitoring. Brawa za wyczucie.

Lewicowe środowiska widzą to przede wszystkim jako nagły atak chciwości właścicieli i ich przejście na pozycję wroga klasowego. Ja nie. Kiedy mijałam otwierające się Krowarzywa na Marszałkowskiej – znając mniej więcej stawki czynszowe tego typu – byłam pewna, że będą kłopoty.

Potrafię sobie wyobrazić szefów tego przedsięwzięcia, którzy – mając świetny, kręcący się pomysł na biznes! – nie mogli zasnąć, zestawiając w myślach przychody ze stałymi pozycjami: wielkim czynszem i wynagrodzeniami brutto.

Krowarzywa to nie odosobniony przypadek. Warszawska gastronomia chyba w całości gra wedle tych samych reguł. (Z pewnością są wyjątki. To tych kilka miejsc, gdzie jest dość drogo, ale wciąż tam chodzimy, od lat przyzwyczajeni do tych samych twarzy, a z kelnerami jesteśmy po imieniu). W Krowarzywach jednak ciekawe jest to, że nie jest to wybór ideologiczny przedsiębiorcy-kapitalisty, „bo można”. Od początku byli ideowi. To dowód na to, że po prostu nie da się zarobić tyle, żeby wystarczyło na realizowanie wszystkich przewidzianych reguł. Jak to podsumował znajomy z branży Paweł Bravo: – Czynsze zachodnie, siła nabywcza klientów wschodnia.

Dziki kapitalizm w tym kraju będzie wygrywał tak długo, jak długo pracownicy na śmieciówkach będą przekonani, że ich wrogiem jest pracodawca, a roztrzęsieni pracodawcy – że ich największym problemem są krnąbrni, roszczeniowi i okradający ich pracownicy.

Tymczasem to jednak nie tak. Gwałtowny kryzys w opartej na ideałach organizacji biznesowej (wcześniej w podobny sposób oberwał Nowy Wspaniały Świat związany z Krytyką Polityczną) mówi nam tyle, że choćby się chciało, i tak się nie da. Czynsze zachodnie, siła nabywcza klientów – wschodnia. I to warto by z głową wreszcie zmienić.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną