Juliusz Ćwieluch: – Jaki jest krajobraz po 500 plus?
Ewa Flaszyńska: – Skomplikowany, bo z jednej strony do systemu wpompowaliśmy nagle 17 mld, kwotę zupełnie abstrakcyjną w porównaniu z dotychczasowymi nakładami na pomoc społeczną. A z drugiej strony są to pieniądze niewidzialne.
Zniknęły?
Nie. Chodzi mi o to, że mój pracownik, odpowiadając na jakieś zapotrzebowanie ze strony naszych klientów, nie może używać argumentu, że przecież rodzina dostała 1,5 tys. zł z programu 500 plus, więc domaganie się dodatkowego wsparcia na wyprawkę dla dziecka jest po prostu… No powiedzmy nieetyczne.
Pani nieźle chyba zarabia, a wzięła pani 500 plus, czy to jest etyczne?
Tak, bo tak jak wszyscy inni obywatele korzystam z programu, który rząd skierował do całego społeczeństwa. Zarówno dla biednych, jak i tych lepiej sytuowanych, a nawet po prostu bogatych. Poza medialną informacją, że minister Zbigniew Ziobro odda komuś swoje 500 zł, nie znam żadnego innego tego typu przypadku. Zresztą zainteresowanie było tak duże, że już w styczniu zgłaszali się do nas pierwsi petenci z formularzami do wypłaty pieniędzy.
Przecież w styczniu nie było jeszcze programu?
Formularzy też nie było. Ludzie robili je sami albo drukowali z internetu, bo o takich sytuacjach też słyszałam. Wszystkie te osoby prosiliśmy o wizytę za kilka miesięcy, kiedy będzie coś wiadomo.
A pani, na co przeznaczyła pieniądze z programu?
Program służy podniesieniu szans dzieci. Zapisałam syna do szkółki piłkarskiej. Nie wiem, czy bez tych ekstrapieniędzy też bym się na to zdecydowała.