Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Instytut pustych pokoi

Instytut Lecha Kaczyńskiego. Prawdziwa mekka polityków PiS

Żoliborska willa, w której mieści się Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Żoliborska willa, w której mieści się Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Damian Burzykowski / Newspix.pl
Instytut im. Lecha Kaczyńskiego dysponuje wielomilionowym majątkiem. Mieści się w willi obok domu Jarosława. Czym się zajmuje, skoro najwyraźniej nie upamiętnianiem byłego prezydenta?

Tekst ukazał się w POLITYCE w grudniu 2016 r.

Willa to w istocie prosty, klockowaty domek z lat 60. Przez lata mieszkali tu sąsiedzi państwa Kaczyńskich, potem dom wynajęto – mieściła się w nim redakcja „Gazety Polskiej”. Od ponad czterech lat zajmuje go fundacja Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. We władzach organizacji zasiadają Jarosław Kaczyński oraz Krzysztof Czabański, a jednym z jej zadań jest upamiętnianie byłego prezydenta i propagowanie jego myśli społeczno-politycznej. Prezes PiS wielokrotnie mówił o tym, że konieczne jest zachowanie pamięci o jego zmarłym bracie. Elementem upamiętnienia ma być mieszcząca się w Instytucie Izba Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Która, wbrew idei, nie jest miejscem otwartym.

Wejść do Instytutu można tylko ze specjalnym zaproszeniem, przechodząc przez kontrolę byłych żołnierzy GROM. Gości ewidencjonuje się na listach zatwierdzanych osobiście przez Jarosława Kaczyńskiego. Zaproszenie jest swego rodzaju nobilitacją dla członków PiS i osób niezwiązanych z partią. Zdarzały się przypadki, gdy prezes Kaczyński odmawiał komuś wstępu. Senator Anna Maria Anders na początku tego roku była zaproszona do Instytutu. Z nieznanych jej przyczyn została usunięta z listy gości. Senator i jej asystent nie pamiętają szczegółów. – Prezes był na nią cięty – mówi działaczka związana z Instytutem.

Jesienią 2012 r., gdy Jarosław Kaczyński wskazał prof. Piotra Glińskiego na „premiera technicznego”, w Instytucie nocami odbywały się spotkania i narady z członkami gabinetu cieni. – Zostawialiśmy im szklanki, soki, ciastka, żeby nie pomarli z głodu. Tutaj jest spokojnie i cicho. Dziennikarze często nie wiedzieli, co tu się dzieje – opowiada działacz PiS.

Polityka 50.2016 (3089) z dnia 06.12.2016; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Instytut pustych pokoi"
Reklama