To nieważne, że o kulisach tragicznego zdarzenia w momencie wybuchu emocji wiedziano bardzo niewiele.
Na Twitterze pojawiły się wezwania do odwetu i natychmiast zostały podchwycone. Daniel zginął w noc sylwestrową, następnego dnia od godzin południowych przed barem z kebabem w centrum Ełku zaczął gromadzić się tłum domagający się rozprawy z ciapatymi. Policja początkowo była bierna, co rozzuchwaliło uczestników wiecu. Wybili szyby w lokalu należącym do Algierczyka z polskim obywatelstwem. Tłum skandował antyarabskie hasła. Na ełckiej ulicy zapanowała nienawiść.
Ofiara: to nie był grzeczny chłopiec
Teraz wiemy już więcej. Daniel miał na koncie przynajmniej cztery świeże sprawy kryminalne, w tym o rozbój. To nie był grzeczny chłopiec. Z knajpy z kebabem chciał ukraść dwie butelki jakiegoś napoju. Złapała go obsługa. W czasie szamotaniny 26-letni kucharz narodowości tunezyjskiej użył noża. Zadał dwa pchnięcia. Jedno z nich było śmiertelne. Policja zatrzymała cztery osoby, jako mające związek ze śmiercią Daniela, ale na razie jedynie dwóm z nich postawiono zarzuty – kucharzowi i właścicielowi lokalu.
Można założyć z przekonaniem graniczącym z pewnością, że gdyby to była zwykła awantura w knajpie prowadzonej przez Polaka i nawet zakończona tragiczną śmiercią jednego z uczestników, nikt by się nad takim zdarzeniem na dłużej nie pochylił. Nie byłoby tłumu żądnego krwi, nie byłoby ulicznej zadymy, utarczek z policją ani chęci odwetu.
Ale tutaj po jednej stronie był nasz chłopak, Polak rodowity, a po drugiej jacyś ciapaci, obcy, terroryści in spe. Więc trzeba wyrównać rachunki, obcego zabić, Polska jest dla Polaków i tylko Polacy mają moralne prawo rzucać się na siebie z nożem.
Sprawca: nic o nim nie wiemy
Tunezyjczyk, który zabił, odpowie za swój czyn, bo popełnił straszną zbrodnię. Być może prokurator uzna, że zdarzenie zakończone śmiercią było łagodniej kwalifikowaną bójką ze skutkiem śmiertelnym, a więc bez bezpośredniego zamiaru, ale to i tak zakończy się wysokim wyrokiem.
Nic nie wiemy o Tunezyjczyku. Nie wiemy na przykład, czy zetknął się już z agresją ze strony miejscowych, nie wiemy, czy sam stosował wcześniej przemoc wobec ludzi o innym kolorze skóry, innych poglądach i wyznaniu. Nie wie tego ełcka ulica, ale już skrzykuje się do kolejnych akcji. Z innych miast, jak donosi policja, rusza wsparcie.
Uwolniono dżina z butelki, wyzwolono nienawiść. Wystarczy iskra, aby tłum, jak w pogromie kieleckim w 1946 r., i jak w pogromie Cyganów w Mławie na początku lat 90., ruszył do walki ze wszystkimi, którzy są inni. Rozpętano lęk przed tymi innymi, rozbudzono do nich niechęć, obudzono w społeczeństwie rasizm.
To, co dzieje się w Ełku, dowodzi do czego prowadzi wyzwolenie najbardziej prymitywnych pokładów z dna ludzkiej duszy. Mrocznych stanów człowieczeństwa.