Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Seksistowska Dolina

Google zwalnia autora seksistowskiej notatki, ale to tylko działanie na pokaz. Dyskryminacja trwa

Google ujawnił dane dotyczące demografii zatrudnienia – tylko co piąte stanowisko w prestiżowym dziale technologii (a nie na przykład w sekretariacie) przypada kobiecie. Google ujawnił dane dotyczące demografii zatrudnienia – tylko co piąte stanowisko w prestiżowym dziale technologii (a nie na przykład w sekretariacie) przypada kobiecie. Twitter
Departament Pracy USA zarzuca korporacji systemową dyskryminację kobiet. Ostatni skandal tylko naświetlił od dawna istniejący problem.

„Nie jestem seksistą, ale kobiety nie nadają się do pracy w IT i do zarządzania ludźmi” – tak można podsumować wewnętrzny dokument z centrali giganta informatycznego Google. Firma z hukiem zwolniła autora tekstu, ale to nie umniejsza jej kłopotów.

Departament Pracy USA zarzuca korporacji systemową dyskryminację kobiet. A to kolejny skandal pracowniczy w Krzemowej Dolinie. Google to środowisko wrogie kobietom – mówi 60 byłych i obecnych pracownic firmy i rozważa pozew zbiorowy przeciwko korporacji. Od miesięcy kwestiom dyskryminacji ze względu na płeć w Google'u przygląda się amerykański Departament Pracy.

Firma ma kłopoty z dostarczeniem wymaganych dokumentów, ale z hukiem zwalnia inżyniera, który ogłosił, że kobiety – z racji swej biologii – mniej się nadają i do pracy w tej branży, i do pracy na kierowniczych stanowiskach w ogóle. Pytanie, czy to coś zmieni.

Czy Google to seksistowska firma?

Amerykański resort pracy podczas rutynowej kontroli dopatrzył się płacowych różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami, zajmującymi w firmie takie same lub analogiczne stanowiska. W kwietniu po raz pierwszy publicznie oskarżył Google o „systemowe różnice w wynagrodzeniach” i dyskryminację kobiet na tym tle.

Teraz rząd domaga się pełnej przejrzystości i ujawnienia wewnętrznej dokumentacji, w tym danych kontaktowych tysięcy pracowników, których chce pytać o warunki zatrudnienia. Google współpracuje z administracją na szczeblu federalnym, więc jest zobligowany do poddawania się audytowi. Ale firma nie chce kręcić na siebie bicza i konsekwentnie odmawia.

Jakby tego było mało, 60 byłych i obecnych pracownic właśnie zapowiedziało złożenie pozwu zbiorowego przeciwko Google'owi. Kobiety skarżą się, że zarabiały nawet o 2/3 mniej od kolegów mających podobne doświadczenie i umiejętności – różnice dotyczyły wysokości pensji, premii i opcji na akcje firmy. Wysokość wynagrodzenia miała do tego stopnia zależeć od płci, a nie od kwalifikacji, że jedna z kobiet zarabiała mniej od mężczyzn, którymi zarządzała.

Kobieta nie nadaje się do IT

Google w oficjalnych wypowiedziach zaprzecza oskarżeniom i przekonuje, że „na poziomie globalnym” różnic w wynagrodzeniach nie ma. Ale to nie znaczy, że kultura korporacyjna nie jest wobec kobiet krzywdząca. Jej przykładem może być stanowisko jednego z pracowników centrali, mistrza szachowego, absolwenta m.in. Harvardu, Princeton i Massachussets Institute of Technology.

James Damore opublikował wewnętrzny dokument, w którym przekonywał, że kobiety mają gorsze kwalifikacje, by pracować w branży IT, szczególnie na wyższych stanowiskach. Oryginał do pobrania tutaj. Choć na początku 10-stronicowego manifestu zastrzega, że daleki jest od dyskryminacji, opublikował wręcz doskonały przykład pełnego dyskryminujących założeń i stereotypów biologicznego esencjalizmu.


Damore pisze też o lewicowym odchyleniu firmy i inklinacji do wspierania słabszych, która ma niewiele wspólnego z prowadzeniem biznesu. Krytykuje szkolenia wyrównujące szanse. Wylicza powody, dla których kobiety mają być gorzej przygotowane i do pracy w IT, i do zajmowania kierowniczych stanowisk w ogóle: jak choćby skłonność do neurotyzmu czy lękliwość. Podkreśla też biologiczny determinizm mężczyzn do osiągania sukcesu.

„Nie jestem seksistą, ale...” – wydaje się pisać Damore. A jak wiadomo, można skreślić wszystko, co przed „ale”.

Firma chwilę zastanawiała się, jak zmiękczyć wymowę opublikowanego tekstu, ale w końcu odcięła się od inżyniera i z hukiem go zwolniła. Miejscami przekroczył on czerwoną linię, stwierdziło kierownictwo. Ale mężczyzna nie uważa, że zrobił coś złego. Zapowiada wytoczenie sprawy byłemu pracodawcy. Przybywa też głosów, że choć sam tekst miał seksistowską wymowę, to firma nie powinna cenzurować dyskusji o swoich wewnętrznych sprawach. Google to monokultura, która trzyma się dzięki temu, że ucisza swoich krytyków, napisał Damore.

Zwolnienie go jest pod wieloma względami firmie na rękę – może naocznie udowodnić, że nie toleruje u siebie dyskryminacji i prób uzasadniania różnic w rozwoju zawodowym z powodu płci, rasy czy koloru skóry. Departament Pracy nadal czeka jednak na dokumenty z działu HR.

Póki co Google ujawnił dane dotyczące demografii zatrudnienia – tylko co piąte stanowisko w prestiżowym dziale technologii (a nie na przykład w sekretariacie) przypada kobiecie. A to poniżej średniej krajowej (26%). Do tego, pracownicy pochodzenia azjatyckiego stanowią ponad 1/3 wszystkich zatrudnionych (35%), ale ta proporcja nie jest zachowana na szczeblu kierowniczym.

Śliczna dziewczynka i mądry chłopiec

Podzielający poglądy Jamesa Damore'a mogą uważać, że oto udzielają światu lekcji biologii. Przydałoby się jednak trochę historii i socjologii. Przegląd sylwetek kobiet, które miały znaczący wkład w rozwój nowoczesnej informatyki, można znaleźć choćby tu.

Programowanie było kiedyś zajęciem uważanym za odtwórcze i mało prestiżowe, podobnie jak stenotypowanie – dlatego chętnie powierzano je kobietom. Ale z czasem okazało się, że mogą się z nim wiązać prestiż i pieniądze, więc branża szybko zmaskulinizowała się.

Do tego, już współcześnie komputer służący jako konsola do gier, stawiano często w pokoju syna, nie córki. W latach 80. utrwaliła się niepisana zasada, że informatyka to męska rzecz, którą kobiety nie powinny zaśmiecać swoich ślicznych główek. I ten stereotyp pokutuje do dziś.

Warto dodać, że w wielu krajach, w których od lat przedszkolnych promuje się edukację STEM (science, technology, engineering, mathematics czyli nauki ścisłe i techniczne), rzeczywistość drwi z biologicznego determinizmu według Damore'a. Wystarczy spojrzeć na uniwersyteckie aule w krajach azjatyckich, gdzie połowa studiujących programowanie to kobiety.

Ale to wymaga systemowego podejścia – dawania już małym dziewczynkom do ręki klocków lego, a nie lalek. Zapisywania ich nie tylko na balet, ale na szachy. Uczenia, że płeć nie determinuje sztywno ani zdolności, ani przeznaczenia.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną