Według badań Światowego Forum Ekonomicznego po urodzeniu pierwszego dziecka kobieta zaczyna otrzymywać jedynie 98 centów z 1 euro, które zarabia inna kobieta, ale bez dzieci. Ta początkowo niewielka różnica powiększa się z każdym rokiem. Po 50-letnim „stażu macierzyńskim” dochody matki stanowią już tylko niecałe 60 proc. dochodów kobiety, która matką nigdy nie została.
PROMOCJA
Ben Stanley – brytyjski politolog mieszkający w Polsce, profesor Uniwersytetu SWPS. Przy wyliczeniach szacowanego poparcia dla partii politycznych używa modelu statystycznego, którego prekursorem był amerykańsko-australijski politolog prof. Simon Jackman. Pod uwagę wziął sondaże CBOS, Estymator, IBRiS, IBSP, Indicator, Ipsos, Kantar, Pollster, Social Changes, United Surveys.
Model śledzi zmiany w preferencjach wyborców w czasie poprzez zestawianie przeprowadzonych sondaży i koryguje zmienność wyników w różnych firmach badawczych, żeby precyzyjniej oddać intencje głosowania, niż jest to możliwe na podstawie pojedynczego badania.
Utrata części zarobków jest tym większa, im młodsza jest kobieta, kiedy zostaje matką. Przerwanie kariery na wczesnym etapie życia, choćby z powodu urlopu macierzyńskiego lub dłuższego okresu zajmowania się dzieckiem w domu, jest dla ekonomicznej stabilizacji kobiet szczególnie szkodliwe. Podobnych konsekwencji pojawienia się w życiu dziecka nie ponoszą za to mężczyźni. Największe rozbieżności w uzyskiwanych przez kobiety i mężczyzn dochodach dotyczą wieku średniego (od 40 do 60 lat). Później te nierówności maleją.
Konsekwencje nierówności są bolesne
Duża dysproporcja w osiąganych dochodach między mężczyznami i kobietami to mniejsza niezależność finansowa tych ostatnich, a czasem jej brak. A to prowadzi do wzrostu przemocy domowej, a także niepewnych dochodów w ostatnim okresie życia.
Z europejskich badań jednoznacznie wynika, że zróżnicowanie emerytur ze względu na płeć jest pozytywnie skorelowane z liczbą dzieci. A więc: im więcej dzieci, tym niższa emerytura. I to mimo że według badań kobiety, łącząc pracę zawodową i w domu, opiekę nad dziećmi i osobami chorymi w rodzinie, pracują więcej od mężczyzn. Ale za tę domową pracę, „pracę z miłości”, nikt im nie płaci.