Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Pobożność i medycyna

Czy wiara chroni przed chorobą?

Franciszkanin o. Teodor Knapczyk podczas mszy uzdrowiennej w ostrołęckim sanktuarium. Franciszkanin o. Teodor Knapczyk podczas mszy uzdrowiennej w ostrołęckim sanktuarium. Jacek Litwin/SE / EAST NEWS
W kolejce do lekarza dowiadujemy się, że wierzący chorują rzadziej.
Ojciec Teodor nie zawsze leczy z tego, o co się prosi. Przyszedłeś w intencji nerki, a on widzi, że śledziona jest w jeszcze gorszym stanie.Jacek Litwin/SE/EAST NEWS Ojciec Teodor nie zawsze leczy z tego, o co się prosi. Przyszedłeś w intencji nerki, a on widzi, że śledziona jest w jeszcze gorszym stanie.

Artykuł w wersji audio

Czekamy do doktorów w szpitalu praskim pw. Przemienienia Pańskiego, szeleszcząc gazetami zakupionymi w pobliskim Ruchu. Dr hab. Jakub Pawlikowski z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie informuje „Nasz Dziennik”, iż osoby religijne pozostają w dużo lepszej psychosomatycznej kondycji niż ateiści, co potwierdzają prestiżowi amerykańscy eksperci od dobrobytu. Weźmy takie pobożne Podkarpackie. Nie absorbuje sobą aż tylu onkologów co sceptyczne Łódzkie. Trudno to wytłumaczyć za pomocą klasycznych determinant zdrowotnych.

Zainspirowani idziemy incognito pośród wierzących podpatrzyć, jak to robią, że mają się lepiej niż inni.

Wracając w Podkarpackie, kartkujemy Prasę Będącą – jak mówi o sobie – za Bogiem w Ojczyźnie (w tym wspomniany „Nasz Dziennik”). Znajdujemy ewidentne dowody na to, że jest najzdrowszym województwem. Nałożone na siebie – czytamy – mapy epidemiologiczne, udostępnione przez Państwowy Zakład Higieny, z mapą religijności Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego prowadzą do wniosków, iż żyje się tam średnio o trzy lata dłużej niż w sceptycznym Łódzkiem. Badacze nie potrafią powiedzieć, dlaczego Podkarpackie czterokrotnie rzadziej niż Łódzkie zapada na AIDS, stosunkowo nieczęsto na nowotwór oskrzeli, tchawicy, płuc oraz choroby wieńcowe. Dane intrygują tym bardziej, że Podkarpackie jest znacznie uboższe.

Wybitni eksperci z Ameryki, potwierdzający prozdrowotny wpływ religii na człowieka, muszą być obiektywni, skoro niemal wszyscy to ateiści. Odkryli m.in., iż cotygodniowe uczestnictwo we mszy świętej koreluje z medianą życia. Praktykujący poddani kilkuletniej obserwacji zużywają mniej tlenu, sporadycznie popadają na reumatoidalny artretyzm i depresję, a pozbawieni psychotycznego lęku przed śmiercią cieszą się lepszą przemianą materii. Nadto głębokie doznania duchowe powodują u obserwowanych mniejszy przepływ krwi w płacie ciemieniowym, dając relaksujące wrażenie jakby przestrzennej dezorientacji.

Z Prasy Będącej za Bogiem w Ojczyźnie dowiadujemy się o wybitnej rosyjskiej uczonej, która – badając przez dekadę błogosławieństwa kościelne – dowiodła, że znak krzyża czyniony nad jedzeniem i piciem działa antybakteryjnie, zmniejszając nawet o tysiąc razy ilość drobnoustrojów w cieczy pobranej ze studni, kranów, jezior oraz rzek. Poznajemy Amerykańskie Stowarzyszenie Nadciśnienia, dokumentujące pozytywny wpływ modlitwy na puls.

Omodleni

Logujemy się na modlitewnych stronach poświęconych patronom poszczególnych dolegliwości. Na raka najskuteczniejszy jest Peregryn. Stosunkowo od niedawna znany w Polsce nowotworowy powiernik. Podobno rozpropagowany przez pewnego pacjenta, któremu lekarze nie dawali złudzeń. Na stronie www są adekwatne modlitwy, już w naszym języku. Strony z Peregrynem pękają w szwach od maili z prośbą o zlitowanie: Uratuj tatę z prostaty, a mamę z łuszczycy; Zwracam się o uzdrowienie z padaczki i powrót pamięci; Wiem, że jesteś bardzo zajęty wstawianiem się u Boga, ale już nie wiem, jak i kogo prosić o wchłonięcie się nowotworu pęcherza u mojej kotki; Upraszam najusilniej, by nerki mojego męża zaczęły normalnie funkcjonować, kocham cię, amen.

Od maili zatyka się też skrzynka św. Rity: Ponieważ jestem niegodny zwracać się do Boga bezpośrednio, przekaż mu, przyjaciółko, błaganie o pomyślny zabieg witrektomii oka w Klinice Okulistycznej w Katowicach, a przy okazji udany przebieg egzaminu córki z anatomii patologicznej; Uproś renty dla nas, bo ci bezduszni orzecznicy ciągle dają zdolność do pracy; Choć ta prośba może wydawać się błahą, spraw, żeby moje piersi urosły choć o parę centymetrów, nigdy mnie jeszcze nie zawiodłaś, a wiesz, jaka jestem wrażliwa na krytykę; Wyproś łaskę szczęśliwego badania tomografem, a skoro nie jestem godzien, to zabierz mnie z tego świata, ponadto – jeśli istnieje choć cień nadziei na sprawiedliwość na tym świecie – proszę, aby moja sądowa apelacja trafiła do dobrego sędziego, Bóg zapłać.

Jeśli chodzi o sprawy totalnie beznadziejne, należy pisać do Tadeusza Judy. Jak on nie pomoże, zostaje już tylko NFZ. Lub msza uzdrowienna.

Zbywani

Choć jest karnawałowy weekend, w warszawskim kościele ojców pallotynów zabrakło rozkładanych krzesełek. Pragnący wyzdrowieć stoimy w przedsionku. Wrzucamy do wiklinowego koszyczka zapisane maczkiem kartki z intencjami. Przynieśliśmy w foliowych siatkach torbę soli, olej kujawski i butelkę wody Żywiec Zdrój. Egzorcyzmowane każde z osobna mają odpędzać skutecznie złe duchy i odwracać choroby (Niech cokolwiek posypane, pokropione uchodzi w popłochu). Spektakularne omdlenia nie miały jednak miejsca.

Pan Antoni – stały bywalec, na wszelki wypadek przemierzający profilaktycznie cały kraj z własnym stołeczkiem wędkarskim – radzi znaleźć ojca Teodora Knapczyka, franciszkanina z Krakowa. W kalendarzyku w skajowej oprawce ma ściągnięte z internetu ogólnopolskie terminy na bieżący miesiąc. Ojciec Teodor, ślini palce, w najbliższym czasie będzie objazdowo uzdrawiał w: Pogórzu koło Skoczowa, Tomaszowie Lubelskim, Zgorzelcu, Złotoryi, Bytomiu, Oświęcimiu, Stalowej Woli i Raciążu. Leczy się u niego nawet zagranica, zwłaszcza Czechy.

Dosłownie wgniata w ławki. Można poczytać w „Super Expressie”, jak zgromadzeni w sanktuarium ostrołęckim upadają twarzami na marmurowe posadzki pod jego dotykiem, a specjalny patrol porządkowy pilnuje, by nie wyszli z kościoła półprzytomni. Zdrowieją z hazardu, załamań nerwowych, migren, liszajów, niestrawności, masturbacji, pasożytów, stwardnienia rozsianego, a nawet zaawansowanego parkinsona. Przy czym ojciec Teodor nie zawsze leczy z tego, o co się prosi. Przyszedłeś w intencji nerki, a on widzi, że śledziona jest w jeszcze gorszym stanie.

Pacjenci, zniechęceni do bezdusznego NFZ, zaczęli korzystać z mszy uzdrowiennych na taką skalę, że interes zwęszyła nawet straż miejska, obchodząc przykościelne uliczki poupychane samochodami. Zaś zaniepokojona ich emocjonalnym przebiegiem Kongregacja Nauki Wiary upomniała swego czasu w specjalnej instrukcji na temat modlitw w celu osiągnięcia uzdrowienia pochodzącego od Boga, by entuzjazm nie dominował nad roztropnością. Skutecznie rytuały, w tym kładzenie rąk na głowę chorego, mogą czynić jedynie osoby obdarzone certyfikowanym przez Kościół charyzmatem. Świeckie ręce narażają go bowiem na ryzyko powikłań.

Wychodząc z kościoła, ustawiamy się w kolejce do drugiego wiklinowego koszyczka. Na świadectwa uleczeń.

Wskrzeszani

Na licznych forach wstawienniczych potwierdzają cudowne dojścia do siebie. U Anny wszystko zaczęło się od nagłych zawrotów głowy. Doszły kołatania serca, biegunki, omdlenia uniemożliwiające normalny kontakt z ludźmi oraz utrata włosów (spadały jak liście z drzew jesienną porą). Stwierdzono nerwicę. Zaczęła się modlić po raz pierwszy od dekady o to, by Bóg zabrał chorobę, którą chce ją oszpecić i odseparować od koleżanek. Po mszy z ojcem Teodorem Knapczykiem palpitacje ustały, choć włosy traciła nadal. Aż natknęła się na nowennę do Dziewicy Różańca św. z Pompejów. Już po kilku zmówieniach zauważyła pełno nowych odrostów. Jak widać, wszystko jest możliwe.

Mieczysława mszy z kościoła Jezuitów w Łodzi wysłuchała za pośrednictwem Radia Odnowa. Miała obawy, czy transmisja leczy równie skutecznie co kontakt na żywo. Mimo to zamknęła się w pokoju z transmisją, a łzy leciały jej jak nigdy w życiu. Nagle poczuła ciepło w potylicy. A kiedy padły z radia słowa, że jest wśród nas osoba, która cierpi na łysienie plackowate, poczuła, że to o niej. Był poniedziałek. Już w czwartek dostrzegła małe włoski.

U Judyty zdiagnozowano raka płuca lewego w rozmiarze 5×4×2 cm. Stan pogarszał się gwałtownie, lecz pewna empatyczna lekarka poradziła modlić się, sugerując kościół Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. Nie dość, że rak się wchłonął, to jeszcze dostała pracę. Już podpisuje umowę na czas nieokreślony. Nadmieni, że o stanowisko ubiegało się 20 osób.

Agata zaraz po nabożeństwie miała wizytę na onkologii. W poczekalni siedział chłopak, któremu nagle zadzwonił telefon i odezwała się piosenka, gdzie jakiś pan śpiewał: „Jestem Bogiem, tylko wyobraź sobie, ty też jesteś Bogiem, tylko uświadom to sobie”. Ciarki jej przeszły wzdłuż pleców.

Bogdanowi narośle wielkości główki zapałczanej zniknęły w ciągu trzech dni podczas czytania poniższej modlitwy: „Przebaczam wszystkim, którzy nakazywali mi unicestwić siebie wibracjami raka, chorobami raka, energiami raka”. Przekazuje ją innym na chwałę Bożą.

Marta o nowennie pompejańskiej dowiedziała się z Radia Maryja. Redaktor bardzo zachęcał. Podczas zmawiania syn, od pięciu lat leczony bezskutecznie, dostał boleści brzucha, co skończyło się wizytą na ostrym dyżurze. Zrobiono natychmiastowe badania, choć normalnym trybem czekaliby miesiąc. Doktor – choć nie musiał – został dłużej w pracy.

Ewa uczestniczyła we mszy transmitowanej przez internet z Częstochowy. Prosiła Boga o uleczenie z różnych dolegliwości, ale bynajmniej nie od kawy. Traktowała ją jak przyjemność. Po dwóch tygodniach podczas Wigilii doznała wstrętu do kofeiny. Z początku przypisała to perturbacjom żołądkowym, ale ponieważ wstręt przeciągał się, wie, że Bóg wyzwolił ją z uzależnienia, z którego nie zdawała sobie sprawy.

Cezary potwierdza w imieniu szwagra skuteczność pielgrzymowania. Szwagier wyszedł do Santiago de Compostela jako osoba otyła, słabego serca, z wąsem zżółkłym od tytoniu. Ciut podjechał, resztę uczciwie przemierzył nogami. Przy mecie jadł już niewiele, bo skończyły się konserwy, palić niemal przestał, gdyż wyczerpał polski zapas, a zagraniczny tytoń okazał się drogi. Wrócił jako szczupły mężczyzna z prawidłowym cholesterolem. A kto nie wierzy, niech sobie poczyta o cudach na stronach biura medycznego w Lourdes.

Alternatywni

Niedawno Polskie Stowarzyszenie Uzdrowicieli Duchowych pochwaliło się odbytym spotkaniem roboczym z wiceminister zdrowia Józefą Szczurek-Żelazko, na którym omawiano ewentualną partycypację NFZ w kosztach sesji przywracających pacjentom siły witalne boską energią pobieraną z kosmosu.

Są rozbieżności co do przebiegu tej wizyty. Resort zdrowia umniejsza jej istotność. Otóż miała miejsce nie w Sejmie, lecz biurze poselskim w Bochni, w ramach zwyczajowego dyżuru. Wiceminister poinformowała uzdrowicieli, iż realizując politykę zdrowotną, kieruje się zasadami medycyny opartej na wiedzy, co zapewnia przejrzystość i racjonalność podejmowanych decyzji o alokacji środków publicznych. Resort zaprzeczył, jakoby brał pod uwagę wciągnięcie na listę NFZ świadczeń ludowych, niekonwencjonalnych oraz azjatyckich.

Uzdrowiciele zapamiętali to inaczej. Zostali ponoć przyjęci nad wyraz życzliwie, potraktowani oficjalnie oraz merytorycznie. Wiceminister obiecała przedyskutować sprawę z rządem za jakiś czas. Wzięła stosowne opracowania o korzyściach.

Z opracowań: skuteczność metody potwierdzają liczne eksperymenty, m.in. bioenergoterapia trzystu myszy, poddanych wcześniej zranieniom na grzbiecie. Okazało się, że gryzonie trzymane przez 15 minut dziennie w dłoniach uzdrowiciela znacznie szybciej doszły do siebie niż te, które w tym samym czasie dotykali podstawieni uczestnicy. Pozytywnie wypadł także test w szpitalu w San Francisco. Omodlani pacjenci kardiologiczni rzadziej wymagali intubacji, antybiotyków oraz leków moczopędnych. Dla stwierdzenia trwałych zmian koniecznych jest od czterech do sześciu sesji (mogą być na odległość).

Na razie – prócz pamiątkowej fotografii uzdrowicieli z resortem – nie zapadły decyzje wiążące. Wciąż pozostają otwarci.

Ginący

W Prasie Będącej za Bogiem w Ojczyźnie czytamy, iż wierzący, zwłaszcza chorzy przewlekle oraz po amputacji kończyn, zużywają mniej lekarstw i lepiej znoszą ból. Udowodnili to neuroteolodzy z Oxfordu, poddając tym samym niedogodnościom niewierzących i katolików. Obie grupy przed otrzymaniem wstrząsu patrzyły na obraz Maryi Dziewicy i Damy z łasiczką. Nowoczesna aparatura skanująca ich mózgi zarejestrowała, iż jedni i drudzy skupieni na Damie odczuwali dyskomfort w identycznym nasileniu. Natomiast Dziewica łagodziła go aż o 12 proc., ale tylko w sekcji katolickiej. Gdyby zatem – domyślamy się – dla będących w terminalnym stadium raka zabrakło w szpitalu morfiny, można w alternatywny sposób mobilizować ich do wzięcia się w garść.

Przeciwbólowo – czytamy – działają także kapelani, wciąż niedoceniani przez resort. Niektórzy zarabiają jeszcze mniej niż rezydenci, a też są przemęczeni nadgodzinami. Obsługują sakramentami nawet 500 łóżek na jednym etacie. Tylko 8 proc. leżących ich sobie nie życzy.

Radio watykańskie – słuchamy – podaje, iż populacja wierzących stale rośnie, podczas gdy ateistów, którzy dotychczas sądzili, że nauka jest po ich stronie, drastycznie ubywa. Mimo że robią, co mogą, wykorzystując dostępne świeckie środki typu joga, wegetarianizm itp. Ironią losu jest, że polegną od własnej antykoncepcyjnej broni.

A kolejka pod szyldem Przemienienia Pańskiego coraz dłuższa, choć wszyscy – już spoufaleni – deklarujemy umiarkowany katolicyzm.

Polityka 7.2018 (3148) z dnia 13.02.2018; Społeczeństwo; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Pobożność i medycyna"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną