Minister ujawnił, że dwóch z trzech podejrzanych przyznało się do winy. To powinno rozwiewać wszelkie wątpliwości, ale wiemy doskonale, że można się przyznać i „przyznać”. Właśnie po 18 latach w więzieniu wyszedł na wolność Tomasz Komenda, bo prokuratura doszła do wniosku, że skazano niewinnego. Siedział za gwałt i brutalne morderstwo, a w śledztwie przyznał się, że feralnej nocy był na miejscu zbrodni i uprawiał seks z dziewczyną. Podczas rozprawy sądowej zaprzeczył, na komendzie bili go policjanci, zeznanie wymuszono siłą. Przyznanie się samo w sobie nie jest dowodem przesądzającym. Musi być potwierdzone innymi. Dlatego w sprawie zabójstwa byłego premiera z czasów PRL i jego żony, mimo ostatnich rewelacji, wciąż więcej pytań niż odpowiedzi.
W styczniu 2018 r. zatrzymano w Radomiu Dariusza S. Miał uczestniczyć w grupie z Krakowa dokonującej porwań, m.in. 10-letniego chłopca i 76-letniego biznesmena w 2013 r. To właśnie ten 61-latek z Radomia – według krakowskich prokuratorów – składając wyjaśnienia do sprawy porwań, sam z siebie zaproponował, że ujawni mroczną tajemnicę z przeszłości. Wraz z dwoma innymi mężczyznami Robertem S. i Marcinem B. włamał się w Aninie do willi Alicji i Piotra Jaroszewiczów. Według prokuratorów przekonująco opisał szczegóły, a więc zapewne opowiedział, jak wyglądało wnętrze, co ukradziono i kto zabił byłego premiera i jego żonę – ale tego prokuratura na razie nie ujawniła.
Przeprowadzono wizję lokalną, która, jak twierdzi prokuratura, potwierdziła wyjaśnienia złożone przez Dariusza S. W marcu zatrzymano Roberta S. i Marcina B. Jeden z nich przyznał się do udziału w tym napadzie, drugi zaprzeczył i odmówił wyjaśnień. Obaj zostali przez sąd aresztowani, na razie na 3 miesiące. Nie ujawniono, który z nich się przyznał.