Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Po prostu trzeba było kogoś wsadzić. Padło na Tomasza Komendę

Dramat Tomasza Komendy trwał 18 lat. Dramat Tomasza Komendy trwał 18 lat. Krzysztof Kaniewski/ZUMA Wire / Forum
Wszyscy w sprawie Tomasza Komendy działali pod jakąś presją. Najpewniej polityczną.

Zbrodnia tak okrutna, głośna i bulwersująca społeczeństwo nie może pozostać bezkarna. Od czego jest więc państwo, ze swoim silnym ramieniem zwanym sprawiedliwością, z policją, prokuraturą, sądownictwem?

Bo z jakiego innego powodu ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym jest u nas polityk? To jest, moim zdaniem, źródło dramatu Tomasza Komendy. Dlatego chłopak przesiedział 18 lat, skazany, jak dziś się okazuje, bez dowodów, za gwałt ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwo 15-letniej Małgorzaty Kwiatkowskiej w Miłoszycach pod Wrocławiem z nocy sylwestrowej 1996/97. I to powinno być i memento dla nas, całej reszty.

Interwencja rodziców ofiary u Lecha Kaczyńskiego

Już wiemy, jaki był wtedy klimat: Lech Kaczyński, polityk, minister sprawiedliwości i jednocześnie prokurator generalny, tak zbulwersował się sprawą, z którą przyszli do niego rodzice Małgosi, że osobiście się nią zainteresował. I na początku 2001 roku wyrzucił szefa wrocławskiej prokuratury. Rzeczniczka ministra sprawiedliwości nie kryła przyczyn: „Interwencję ministra Kaczyńskiego spowodowały niefortunne decyzje prokuratury m.in. w sprawie brutalnego, zbiorowego gwałtu w Miłoszycach”. Może chodziło o decyzje o umorzeniu śledztwa z powodu niewykrycia sprawcy? Takie ręczne sterowanie to było wtedy kompletne novum.

Lech Kaczyński zapoczątkował modę na szeryfów, z tego wyrosła partia Prawo i Sprawiedliwość. Co wtedy powiedział Lech Kaczyński? Że „wrocławska prokuratura potrzebuje energicznego kierownictwa”. Czyli wsadzać, wsadzać, wsadzać. Nie dzielić włosa na czworo, tylko oskarżać i zbierać wyroki skazujące. Statystyki się liczą. I wtedy, i dzisiaj też.

Błędy popełnione pod presją

Klimat był taki, że ktoś musi za tę zbrodnię zapłacić. Padło na wyglądającego na mało bystrego, z adwokatem z urzędu. Dzisiaj pada zarzut, że odmówił zeznań, nie bronił się. A dałoby to coś? Sąd dopełnił reszty – za głośną zbrodnię musi być kara. Brak jednoznaczności w opiniach biegłych przerobiony został podczas procesu na pewniki na niekorzyść oskarżonego. Może przyczyną była zbyt mała asertywność biegłych wobec nacisków – prokuratora lub sędziego?

I jaki mamy dziś efekt: komendant główny policji Jarosław Szymczyk na specjalnie zwołanej konferencji prasowej mówi, że wiele wskazuje na to, że czynności, jakie policjanci i prokuratorzy prowadzili względem Tomasza Komendy 18 lat temu, kiedy został zatrzymany i pozbawiony wolności, „pozostawiają wiele do życzenia i wiele wskazuje na to, że były tam kardynalne nawet błędy”.

Sędzia Jerzy Nowiński, uwalniając Tomasza Komendę z dalszej odsiadki, mówił z kolei, że poprzednie wyroki to efekt „fali błędów i pomyłek”. I że sąd „być może działał pod pewną presją”.

Wygląda więc na to, że wszyscy w tej sprawie działali pod jakąś presją. Najpewniej polityczną. W wypadku niewykrycia sprawcy (choćby jednego, jak w tym wypadku) rodzina ofiary i media co rusz będą domagać się działań, będą pisać do polityków, ministrów, posłów, oni w reakcji będą zwalniać prokuratorów, przesuwać, robić konferencje. Nie po to politycy odbijają prokuraturę i wymiar sprawiedliwości, żeby tego nie wykorzystywać do ręcznego sterowania śledztwami. Miejmy tę świadomość.

Bardzo jestem ciekawa efektów śledztwa, które nakazał wszcząć w sprawie skazania Tomasza Komendy polityk Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym.

Czytaj także: Przesiedział w więzieniu 18 lat za niewinność. Kto za to odpowie?

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną