Dla lekarzy to po prostu trudne chirurgiczne wyzwanie. Warte poświęcenia, bo sypią się nagrody, a za sprawą mediów można zdobyć niemałą popularność, która w dzisiejszym świecie przynosi wymierne korzyści. Pacjenci od tej sławy woleliby trzymać się z daleka. Dla nich to i tak zupełnie nowe życie, więc cały wysiłek muszą włożyć w to, by je sobie ułożyć po swojemu.
Powrót do tożsamości
Będzie miało inne blaski i cienie niż te, które znali do tej pory. Z czasem coraz szerzej otwierają powieki, by przejrzeć się w lustrze. Powoli wraca czucie, smak i powonienie, a mózg leniwie zmusza mięśnie do uśmiechu. Ale przecież ich nowa twarz (jak można przeczytać na plakacie najnowszego filmu Małgorzaty Szumowskiej) to więcej niż ciało. Nowa tożsamość. Esencja emocji.
Grzegorz Galasiński, pierwszy Polak z przeszczepioną twarzą w 2013 r., szybko pogodził się z tym, że ma ją zdjętą ze zwłok innego mężczyzny i niejako podarowaną mu przez jego matkę, która zgodziła się na tę transplantację. Ale na tym koniec. Jest Grzegorzem, nie Sławkiem – podkreśla dobitnie.
Mimo starań mamy Sławka, podsycanych przez media, które swego czasu chciały nawet zorganizować między nimi spotkanie, dzielnie się temu opierał i nigdy nie chciał się na to zgodzić. Kwiaty przesłał ze słowami wdzięczności, ale co więcej miałby zrobić? Zdaniem transplantologów z Gliwic to był błąd i wypadek przy pracy, że wścibskie media zdołały odnaleźć matkę dawcy. Wykorzystując jej dobroduszność, bez skrupułów wydrukowały wyznania Teresy Banach z niewielkiej wsi Cieciory na Podlasiu: „Chcę ucałować twarz swojego syna”. Grzegorz z twarzą Sławomira nigdy się nim nie czuł.
Dziś nie chce rozpamiętywać, jak by wyglądał, gdyby po wypadku udało się chirurgom z Wrocławia przyszyć oderwaną część jego własnej twarzy.