Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Prawo i Sprawiedliwość nie odpuszcza drzewom

Przydrożne drzewa są ważną częścią ekosystemu. Przydrożne drzewa są ważną częścią ekosystemu. Paul / Unsplash
Posłowie PiS apelują o wprowadzenie rozwiązań pozwalających na łatwiejsze usuwanie drzew przydrożnych. Uzasadnienie? Niszczejąca infrastruktura, trudności przy modernizacji szlaków komunikacyjnych i względy bezpieczeństwa.
Wiele z drzew rosnących przy drogach - z racji wieku - stało się ostoją rzadkich gatunków zwierząt.Dorothy Lin/Unsplash Wiele z drzew rosnących przy drogach - z racji wieku - stało się ostoją rzadkich gatunków zwierząt.

Usuwanie przydrożnych drzew może się spodobać. Narodowe przywiązanie do samochodów, nadal bywających wyznacznikiem społecznego statusu, każe podejrzewać, że perspektywa czyszczenia poboczy z wystających z nich pni cieszy się popularnością. Wszak jezdnią bez krępującego sąsiedztwa lip czy wiązów można poruszać się z większą swobodą. Taka droga wybaczy i wyższą prędkość, i wypadnięcie z trasy.

Czytaj także: Drzewa w miastach to dobry biznes

Na dodatek idzie o kwestię jakby nie było lokalną, a takie przed wyborami samorządowymi zyskują na atrakcyjności. No i jakoś tak się składa, że przydrożne drzewa rosną przy lokalnych drogach, łączących miejsca, gdzie transport publiczny przestał istnieć lub popadł w stan śmierci klinicznej. Dostęp do prywatnego samochodu jest tam warunkiem mobilności, więc miłośnicy zacienionych szlaków mają trudność, by radzić rezygnację z aut, skoro nie ma alternatywy, nie ma się do czego przesiąść.

Czy usunięcie drzew to sposób na pijanych kierowców i młodych rajdowców?

Wrażenie robią też przywoływane przez wnioskodawców statystki o tym, że co roku setki osób giną rozbijając się o drzewa. Policja podaje, że w 2017 r. do najechania na drzewo uznanego za wypadek doszło 1667 razy (to 5,1 proc. wszystkich wypadków). W wyniku najechania na drzewo zginęło 376 osób, to 13,3 proc. zabitych w zeszłym roku na polskich drogach. Jedna trzecia z tych ofiar (113 w 98 wypadkach) podróżowała samochodami kierowanymi przez najmłodszych kierowców. Co więcej, w przedziale 18–24 lat właśnie najechanie na drzewo jest przyczyną największej liczby ofiar śmiertelnych. Są więc tu poranne powroty z dyskotek i rajdowe próby przeprowadzane na odcinkach dróg, które kompletnie się do tego nie nadają.

Przy czym do ponad 70 proc. śmiertelnych wypadków dochodzi z winy kierujących (15 proc. z winy pieszych), a wśród głównych przyczyn nieśmiertelne niedostosowanie prędkości do warunków jazdy i nieprawidłowo wykonane manewry. Zachodzi w związku z tym podejrzenie, że usunięcie drzew, by dostosować w ten sposób warunki do wariackich prędkości, rozwiąże najwyżej część problemu.

Politycy okopują się przeciwko „pseudoekologom”

Nie oznacza to, że nowelizacja przepisów jest wolna od ryzyka. Wnioskujący zwracają się o takie przygotowanie przepisów, by ich wprowadzenie nie zablokowały „bezzasadne ataki pseudoekologów”. Asekurują się świadomie, bo rzesza biologów i organizacje społeczne chroniące środowisko ekipie rządowej przyglądają się ze szczególną nieufnością. Uwagę wyostrzyła ustawa zwana Lex Szyszko, która na kilka miesięcy 2017 r. poluzowała przepisy dotyczące cięć na prywatnych posesjach, z czego powszechnie zrobiono użytek. Wszystkie alarmy uruchomiła nielegalna wycinka w Puszczy Białowieskiej, przeprowadzona na skalę niewidzianą tam od PRL, co odbiło się echem na świecie i zakończyło druzgocącym dla Polski wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Drzewa, szczególnie stare, są istotnym elementem ekosystemu

Są więc i argumenty zwolenników pozostawienia alei przydrożnych. Drzewa przydrożne odgrywają ważną rolę w krajobrazie. Także te niechronione jako pomniki przyrody lub zabytki miewają znaczną wartość przyrodniczą. Sadzono je często jeszcze sporo przed pierwszą wojną światową i z racji wieku stały się ostojami rzadkich gatunków zwierząt. Tych, które nie mają czego szukać w lasach gospodarczych, gdzie drzewa nie dorastają do wieku i kształtu atrakcyjnego dla np. niektórych chrząszczy.

Co będzie z aleją lipową w Żelazowej Woli?

Chodzi o to, by racje obu stron wyważyć i jeśli ciąć, to z głową i tylko tam, gdzie to naprawdę konieczne. A nie wszędzie jak leci i do gołej ziemi, bez sadzenia drzew nowych, ale tym razem dalej od pobocza. Z Lex Szyszko PiS wycofywało się w popłochu. Czy szykuje się powtórka? Niekoniecznie, choć napięcia już się rysują i bez liberalizacji. W tych dniach ekolodzy – w tym z Obozu dla Puszczy, grupy, która w drodze obywatelskiego nieposłuszeństwa powstrzymała leśników w Puszczy Białowieskiej i dostarczyła dowody na łamanie tam prawa – przyglądają się alei lipowej w Żelazowej Woli.

Pod topór może tam pójść 130 drzew przeszkadzających drogowcom w modernizacji drogi wojewódzkiej. Na razie trwa internetowa zbiórka na przeprowadzenie profesjonalnych ekspertyz pozwalających ocenić stan drzew. Aleja jest zabytkiem i łatwo przewidzieć, jakie emocje wzbudzi ewentualna zgoda konserwatora zabytków na cięcia.

Po ewentualnym poluzowaniu przepisów podobnych kontrowersji przybędzie. Z czym PiS, który przecież nie ma szczęścia do drzew i dobrze uzasadnionych społecznych protestów, musi się poważnie liczyć.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną