Chorwacka odsłona #MeToo toczy się na porodówkach. Wszystko zaczęło się od relacji na Facebooku. Na stronie parlamentu Marija Dadić opisała w poście traumatyczne doświadczenie, które spotkało ją w jednym ze szpitali. W 2017 r. poroniła, a potem została skierowana na – standardowy w takiej sytuacji – zabieg łyżeczkowania macicy. Przeprowadzono go bez znieczulenia. To nieprawdopodobne, powtarza Dadić, że znieczulenie daje dentysta podczas borowania zęba, a nie jest należne pacjentce podczas czyszczenia wewnętrznego narządu.
Czytaj także: Nowe prawo na polskich porodówkach. Będzie lepiej?
Twierdzi, że ból wielokrotnie przewyższał ten, który towarzyszył jej podczas porodu pierwszego dziecka. W trakcie zabiegu krzyczała, modliła się, płakała, prosiła lekarza, by przestał, ale personel nie reagował na jej rozpacz. Ku jej zdziwieniu post skomentowało tysiące kobiet. Każda z podobnie dramatyczną historią. Marija Dadić wywołała sporo szumu, ale nie doprowadziła do żadnych zmian w prawie ani do poprawy sytuacji w szpitalach.
Posłanka wchodzi do gry
W październiku ubiegłego roku posłanka chorwackiej partii opozycyjnej postanowiła opowiedzieć o swoim doświadczeniu. Jej publiczne przemówienie oddziałało silniej na społeczeństwo niż post na Facebooku czy tysiące komentarzy pod nim. Ivana Ninćević-Lesandrić, w skromnej, beżowej sukience wśród kolegów parlamentarzystów, mówiła: „Związano mi ręce i nogi i rozpoczęto procedurę łyżeczkowania, na żywo, bez znieczulenia. To oznacza wyskrobanie szyjki macicy, wewnętrznego organu, bez znieczulenia. To było najbardziej bolesne 30 minut mojego życia”.
Podczas spokojnego, pozbawionego łez i emocji przemówienia otaczający ją posłowie wyraźnie czuli dyskomfort. Kręcili się, wiercili, nie wiedzieli, gdzie podziać wzrok. Trudno im było słuchać tak nietypowego jak na parlament świadectwa.
Czytaj także: Rodzić po polsku
Minister zdrowia Milan Kujundzic nie dał wiary relacji posłanki. Stwierdził, że w chorwackich szpitalach nie dzieją się takie historie. Zaprosił też posłankę z dokumentacją medyczną jej pobytu w szpitalu. Obiecał ją przestudiować i ustalić, czy mówi prawdę. Zarówno minister, jak i szpital w Splicie, w którym przebywała posłanka, odrzuciły jej skargę. Wiele Chorwatek stanęło jednak po jej stronie. Kobiety uznały jej przemówienie za odważne i godne podziwu.
#BreakTheSilence
Sytuacji zaczęły się przyglądać chorwackie organizacje pozarządowe, w tym grupa Rodzice w Akcji, która od lat próbuje mówić głośno o tym, co spotyka kobiety w szpitalach. W mediach społecznościowych zorganizowano akcję #BreakTheSilence. Towarzyszy jej wizerunek dłoni pomalowanej czerwoną farbą symbolizującą krew. Jest już rozpoznawalny w chorwackiej przestrzeni publicznej.
W jeden tylko weekend zebrano 400 relacji kobiet, które opisują brutalne traktowanie, jakiego doświadczyły na oddziałach ginekologicznych. Kobiety przytaczają przypadki biopsji, szycia po porodzie, nacięcia krocza, łyżeczkowania – wszystko bez znieczulenia. Piszą o bardzo niestosownych i niecenzuralnych komentarzach, których dopuszczają się lekarze i personel medyczny. Niektóre z kobiet nawet po latach nie potrafią ukryć łez.
Minister Milan Kujundzic twierdzi, że tych relacji jest stosunkowo niewiele, sporo z nich zamieszczono anonimowo, więc nie można sprawdzić ich wiarygodności. Przyznał jednak, że komunikacja w szpitalach wymaga poprawy. Chorwaccy lekarze zwracają z kolei uwagę, że w tamtejszych szpitalach – podobnie jak w polskich – brakuje anestezjologów, którzy mogliby znieczulać kobiety do zabiegów ginekologicznych.