Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Polska z najgorszym dostępem do antykoncepcji w Europie

W ocenie Europejskiej Agencji Leków stosowanie ellaOne jest na tyle bezpieczne, że nie wymaga kontroli lekarskiej w postaci wydawania recepty. W ocenie Europejskiej Agencji Leków stosowanie ellaOne jest na tyle bezpieczne, że nie wymaga kontroli lekarskiej w postaci wydawania recepty. Thought Catalog / Unsplash
Cztery lata rządów PiS odcisnęło silne piętno na realizacji podstawowego prawa, jakim jest dostęp do środków zapobiegających ciąży.

Europejskie Forum Parlamentarne ds. Populacji i Rozwoju ustaliło, że dostęp do środków antykoncepcyjnych w Polsce wynosi tylko 31,5 proc. To najmniej na kontynencie. Mniej niż w Kosowie, Andorze, Bośni i Hercegowinie, Grecji, Czarnogórze, Słowacji, Gruzji czy Rosji. Jeszcze rok i dwa lata temu Polska wypadała lepiej w tym zestawieniu (odpowiednio 44,8 i 42,7 proc.).

W raporcie „Contraception Atlas” uwzględniono jakość, dostępność informacji na temat antykoncepcji, zakres refundacji, dostępność poradnictwa oraz wymóg recept.

Najlepsza sytuacja jest w Belgii, we Francji (by zapobiegać ciążom nastolatek, wprowadzono darmową antykoncepcję dostępną u szkolnej pielęgniarki), w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Holandii, Portugalii i Luksemburgu. Państwa te osiągają wyniki na poziomie 89–90 proc.

Czytaj także: Jak w Polsce walczy się z antykoncepcją

.KŻ/Polityka.

Bariery w dostępie do antykoncepcji w Polsce

Co sprawia, że pozycja Polski w rankingu jest tak fatalna?

Po pierwsze, obowiązkowe recepty na antykoncepcję hormonalną oraz „tabletki po”, które polski rząd przywrócił w lutym 2017 r. Zgodnie z obecnymi przypisami pigułki „dzień po” – czyli ellaOne – można kupić tylko po wizycie u lekarza i otrzymaniu recepty. Zdaniem resortu zdrowia to konieczne, bo „już bardzo młode osoby (nawet po 15. roku życia) mogą bez kontroli lekarskiej kupić i stosować ten środek”. Tymczasem w ocenie Europejskiej Agencji Leków ellaOne jest na tyle bezpieczna, że nie wymaga kontroli lekarskiej w postaci recepty. 2018 był pierwszym pełnym rokiem obowiązywania tego wymogu.

Po drugie, gorszy system refundacji, w tym brak wsparcia dla tzw. wrażliwych grup, jak młode czy bezrobotne kobiety (ulgi np. dla nastolatków są normą w wielu rozwiniętych krajach europejskich). Państwo refunduje tylko kilka preparatów starego typu (wysoka zawartość hormonów, dotkliwe skutki uboczne). Co sprawia, że mieszkanki wsi i małych miasteczek są praktycznie pozbawione dostępu do nowoczesnej antykoncepcji.

W lutym 2018 r. pisaliśmy w POLITYCE, że sumienie coraz częściej nie pozwala lekarzom przepisywać antykoncepcji. Również w prywatnych, wielkomiejskich przychodniach. Do dziś ta sytuacja się nie zmieniła. A jeśli się zmienia, to na gorsze.

Po trzecie, w Polsce brakuje też stron internetowych, finansowanych z publicznych środków, które w sposób pełny i obiektywny informowałyby o sposobach zapobiegania ciąży. Według WHO („Standardy edukacji seksualnej w Europie”) wiedzy o seksualności należy uczyć od 4. roku życia, a wiedzy o antykoncepcji – od 12., zanim młodzi podejmą współżycie. A nie dopiero po wpadce.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama