– A to ja się pytam: jak mam to rozumieć? – irytuje się dr Józef D., chirurg z jednego ze szpitali klinicznych w centralnej Polsce, który podkreśla, że dzisiejsi pacjenci są zdecydowanie mniej rozgarnięci, co jest prawdopodobnie skutkiem upadku szkolnictwa.
Według pacjentów, winni są przede wszystkim lekarze. Wielu skarży się, że chociaż podczas wizyt tłumaczą lekarzom, na co są chorzy i jakie lekarstwa powinny zostać im przepisane, ci sprawiają wrażenie głuchych i przepisują zupełnie co innego. – Im się wydaje, że lepiej ode mnie wiedzą, na co ja choruję – narzeka pani Wanda, pacjentka z Ostrołęki, której lekarze od lat próbują wmówić, że jest zupełnie zdrowa.
Oczywiście tego rodzaju arogancja wpędza pacjenta w jeszcze gorszy stan, w wyniku czego potrzebuje on jeszcze więcej leków, aby ten stan poprawić, co z kolei nieuchronnie uderza go po kieszeni – mocno, jak wiadomo, nadwerężonej koniecznością dostarczania dowodów wdzięczności, które wielu lekarzy chętnie przyjmuje.
Czynność ta od lat dowodziła, że zrozumienie między lekarzami a pacjentami jest jednak możliwe. Niestety nawet na tym odcinku od jakiegoś czasu pojawiają się konflikty i nieporozumienia. Pacjenci skarżą się, że wielu lekarzy mocno krzywi się na widok należnych im dowodów wdzięczności, co stawia pod znakiem zapytania ich kwalifikacje nie tylko medyczne, ale i umysłowe.
Lekarze ze swojej strony zapewniają, że to kolejne nieporozumienie, zniekształcające ich utrwalony w społeczeństwie wizerunek. – Oczywiście jako lekarze musimy być na ludzką wdzięczność otwarci, ale wymagamy odrobiny dyskrecji. Nie możemy zgodzić się na tak prymitywne formy zachowania jak wręczanie kopert bezpośrednio na korytarzach przy ludziach – tłumaczy dr D.
Jego zdaniem, pacjenci i lekarze muszą w końcu zacząć się lepiej rozumieć i szanować pewne od dawna przyjęte formy. W przeciwnym razie cały skomplikowany proces leczenia prowadzony przez służbę zdrowia może zostać wkrótce całkiem zatrzymany przez inne służby, takie jak CBA czy CBŚ.