Senator Putra – zadowolony, że coś mu się wreszcie udało – zapowiada dalsze polityczne ruchy, dzięki którym zarówno o nim, jak i o całej rządzącej koalicji ma być jeszcze głośno.
Do zrobienia pozostało wiele, dlatego senator Putra w najbliższej przyszłości nie wyklucza inicjatywy w postaci dynamicznej przyczeski do przodu, mającej być widomym znakiem politycznej woli przyspieszenia budowy IV RP, lub porządkującego przedziałka na środku głowy, sprawiedliwie dzielącego czaszkę senatora na część prawą i lewą. Ponieważ obie strony podzielonej czaszki współpracowałyby ze sobą, przedziałek Putry mógłby być dla PO sygnałem do nawiązania ściślejszej współpracy parlamentarnej.
Mówi się o tym, że w ramach konstruktywnej politycznej odpowiedzi na rzeczową propozycję Putry Jan Rokita w imieniu PO wyhoduje pod swoim kapeluszem potężnego loka, w którym zawarte będą najistotniejsze punkty stanowiska PO.
Nie wiadomo, co z ambitnych planów senatora Putry wyjdzie, bo jak się okazuje, po zgoleniu wąsów nie rozpoznają go na razie ani posłowie PO, ani koledzy z klubu PiS. Zazdrości mu tego komfortu poseł Łyżwiński z Samoobrony, który goli się i strzyże regularnie, a mimo to i tak jest rozpoznawany zarówno przez kobiety zeznające w jego sprawie jak i przez przesłuchujących je prokuratorów. Gest senatora Putry trzeba odnotować z uwagą, bo stanowi on dobitny głos PiS w publicznej debacie nad sytuacją kraju. Głos przejmujący, bo pokazujący, że jeśli trzeba (a trzeba), PiS sprawom kraju gotów jest poświęcić wszystko, nawet wąsy.
Gdzie obecnie są wąsy senatora, co się z nimi dzieje i jaka będzie ich przyszłość – nie wiadomo. Czy staną się politycznym łupem gołowąsów z SLD? Czy dadzą asumpt do parlamentarnej współpracy z choćby częścią opozycji? A może zostaną wystawione w muzeum albo na aukcji w Internecie? Lub przejmą je politycy Samoobrony, aby uczynić je przedmiotem politycznego handlu: wąsy za stanowiska? Odpowiedź na pewno przyniosą wkrótce reportaże śledcze w gazetach i tygodnikach.
Niestety coraz częściej słychać głosy dyskredytujące czyn podlaskiego senatora, dające do zrozumienia, że polityk ten zgolił wąsy nie dla dobra wspólnego, ale we własnym wąsko pojętym interesie, bo był głodny, a wąsy przeszkadzały mu w jedzeniu (zwłaszcza rosołu i sałatek z majonezem). Wobec tego rodzaju oszczerstw trudno nie zadać sobie pytania, czy w ogóle warto poświęcać się dla kraju, skoro i tak nikt tego nie potrafi docenić?