Nieporozumienie wzięło się stąd, że chociaż wielkomiejska inteligencja jest PiS bliska, w ostatniej kampanii wyborczej partia skupiła swoje działania na wsi, dzięki czemu zdobyła wielkie poparcie inteligencji wiejskiej. Ale to, jak się okazało, nie wystarczyło, dlatego obecnie zamierza skierować szerszą ofertę do inteligentów z miasta, chociaż – jak podkreślają liderzy partii – nie do wszystkich.
– Liczymy na pewną grupę intelektualistów, którzy są samodzielni myślowo – precyzuje w mediach poseł Lipieński. Siłą rzeczy nie będzie to grupa liczna, gdyż, jak pokazały ostatnie wybory, od obecnych intelektualistów nie można wymagać zbyt wiele samodzielności intelektualnej.
Pilna staje się zatem potrzeba szukania nowych form wyższej inteligencji. PiS zależy zwłaszcza na odblokowaniu młodym kandydatom na intelektualistów społecznych mechanizmów awansu, które obecnie są blokowane. Partia chce, aby dostęp do grupy intelektualistów był szerszy i żeby intelektualistą mógł zostać każdy chętny, który się do tego nadaje, ale nie ma siły przebicia.
– Po roku 1989 polska inteligencja nie potrafiła się odnaleźć – mówił niedawno Jarosław Kaczyński na spotkaniu „Dziś i jutro polskiej inteligencji”. Chodzi o to, aby teraz ta inteligencja wreszcie się odnalazła, i to najlepiej właśnie w szeregach PiS.
Na pytanie jednego ze studentów, gdzie szukać prawdziwych inteligentów, prezes Kaczyński wskazał np. na osoby, które na uczelniach są zwolennikami lustracji. W istocie, wydaje się, że ten kierunek poszukiwań jest jedynie słuszny. Rzecz jasna pod warunkiem, że ludzie ci legitymują się odpowiednim ilorazem inteligencji.