Archiwum Polityki

Bitwa na głowy

Kobiety i mężczyźni – co nas w sobie pociąga?

Tumblr
Rozmowa z psychologiem prof. Bogdanem Wojciszke o tym, dlaczego ekscytują nas damsko-męskie różnice, a nudzą podobieństwa.

Marcin Rotkiewicz: – Czy niepoprawny politycznie rektor Uniwersytetu Harvarda miał rację, mówiąc publicznie, że mężczyźni są bardziej utalentowani matematycznie niż kobiety?
Prof. Bogdan Wojciszke: – Kilkanaście lat temu opublikowano tak zwaną metaanalizę eksperymentów dotyczących zdolności matematycznych – to bardzo silne narzędzie, dzięki któremu można dokładnie przyjrzeć się i wyciągnąć wnioski z wielu badań na dany temat. Obejmowała ona dane pochodzące od czterech milionów osób. Okazało się, że różnice między mężczyznami a kobietami – również jeśli chodzi o zdolności matematyczne – są rzeczywiście nieprzypadkowe, ale bardzo niewielkie.

Ale zdolnościami werbalnymi to podobno panie biją nas na głowę?
Rzeczywiście, tu się różnimy – tym razem na korzyść pań. Ale znów ta odmienność jest bardzo niewielka.

Natomiast już pod względem skłonności do agresji różnice są chyba ewidentne?
Pod względem natężenia fizycznej agresji mężczyźni są bezkonkurencyjni. Jeśli spojrzy się na statystyki zabójstw, to w 90 proc. przypadków ich sprawcami są panowie. I tak jest na całym świecie. Parę lat temu opublikowano bardzo interesujące wyniki badań, które objęły 150 krajów, czyli praktycznie całą populację świata. Sprawdzano w nich związek natężenia konfliktów międzygrupowych – ponieważ obecne wojny mają w większości wypadków charakter wewnętrzny, a nie międzypaństwowy – z odsetkiem młodych mężczyzn, czyli tych pomiędzy 15 a 29 rokiem życia, w danej populacji. Korelacja pomiędzy tymi dwoma czynnikami okazała się bardzo silna: im więcej młodych mężczyzn żyje w danym kraju, tym wyższe prawdopodobieństwo, że wybuchnie wojna domowa. Analizując dane, wyeliminowano wpływ takich czynników jak gęstość populacji, poziom dochodu narodowego na głowę, zróżnicowanie dochodów. To mężczyźni wywołują konflikty. Amazonki są wyłącznie tworem wyobraźni starożytnych Greków.

Z tym również wiąże się chyba znacznie silniejsze dążenie mężczyzn do władzy?
Niewątpliwie panowie mają więcej władzy we wszystkich kulturach. To świetnie widać na przykład w świecie wielkich korporacji, gdzie najwyższe stanowiska piastuje mniej niż 5 proc. kobiet. Jedynym wyjątkiem jest Szwecja, w której zmieniono ten stan rzeczy niejako sztucznie – przez odpowiednie przepisy prawne oddające określoną pulę stanowisk kobietom.

A może panie, ponieważ nie wykazują cech przywódczych, po prostu nie nadają się na wysokie stanowiska kierownicze?
Nie. To się bierze stąd, że kobiety są słabiej zmotywowane do posiadania władzy. Natomiast nie ma żadnych różnic między kobietami a mężczyznami pod względem efektywności na stanowiskach kierowniczych. Potencjał mają więc taki sam, tylko – na to wygląda – nie chcą go używać. Kobieta może być świetnym szefem, a mężczyzna bardzo dobrym pielęgniarzem. Wyjątkowo głupie i niesprawiedliwe byłoby zatem podejmowanie w oparciu o płeć jakichkolwiek indywidualnych decyzji co do kwalifikacji zawodowych danego człowieka.

To chyba oznacza, że role, jakie przyjmują kobiety i mężczyźni, zależą często od kontekstu społecznego, a nie wrodzonych predyspozycji?
No, właśnie. Różnice między płciami są niekiedy bardzo podatne na ten kontekst. Przeprowadzono bardzo ciekawe badania nad skłonnością do pomagania. Wykonano około stu eksperymentów, z których wychodził dość kuriozalny wynik: że mężczyźni są bardziej skorzy do niesienia pomocy niż kobiety. Jednak ktoś wpadł na świetny pomysł: przeanalizował jeszcze raz wyniki pod kątem tego, czy dana osoba pomagała przy świadkach, czy nie. I okazało się, że mężczyźni, owszem, chętniej pomagali, ale tylko w sytuacji, gdy można to było zrobić na pokaz. Gdy brakowało świadków, różnica między płciami spadała do zera.

Inny przykład to badania nad uległością – panie, średnio rzecz biorąc, są nieco bardziej uległe od mężczyzn. Okazuje się jednak, że niemalże cała ta różnica napędzana jest typem sytuacji. Kobiety okazują się bardziej uległe jedynie wtedy, gdy zaistnieje rozbieżność opinii wewnątrz małej grupy ludzi. Może wynikać to stąd, że chętniej biorą na siebie rolę społecznych moderatorów, łagodzą spory w grupie.

Co z różnicami w zachowaniach seksualnych – one także są wyolbrzymione?
Niedawno opublikowano badania przeprowadzone w ponad 50 krajach i wszędzie stwierdzono jedną podstawową różnicę: mężczyznom bardziej potrzebna jest różnorodność seksualna.

Co to znaczy „różnorodność seksualna”?
Chodzi o liczbę partnerów i zmienianie praktyk seksualnych. Przeciętna kobieta chciałaby mieć 4 partnerów w ciągu życia, podczas gdy przeciętny mężczyzna aż 20. Inne różnice są mniej wiarygodne. Wszystkie badania, które na ten temat zrobiono, pokazują bowiem, że mężczyźni przejawiają rzekomo większą aktywność seksualną – w zakresie masturbacji, co jest zrozumiałe, ale także pod względem liczby kontaktów heteroseksualnych. A to jest po prostu niemożliwe. Nie mogą przecież mieć o 30 proc. więcej kontaktów seksualnych niż kobiety, no bo niby z kim by je mieli? Panowie po prostu wyolbrzymiają liczbę swoich podbojów.

No to bierzmy się za najbardziej kontrowersyjną kwestię – różnic w poziomie inteligencji.
Żadne badania nie wykazały, byśmy pod tym względem się różnili. Kobiety są tak samo inteligentne jak mężczyźni. Jedyne, co odnotowano, to trochę większą liczbę panów w grupach poniżej i powyżej średniego poziomu inteligencji.

Nieraz spotykałem się z opiniami kobiet, że zdecydowanie wolą rozmawiać z mężczyznami, bo ci, w przeciwieństwie do przedstawicielek ich własnej płci, są ciekawsi, inteligentniejsi, błyskotliwsi. Dlaczego panie tak surowo się oceniają?
To może być efekt znudzenia – kobieta dla kobiety nie jest żadnym zaskoczeniem. A mężczyzna może być frapujący, bo on jednak trochę inaczej myśli o świecie. W lekko odmienny sposób używamy swojego potencjału intelektualnego. Kiedyś robiłem takie badania, w których zadaniem ludzi było przypomnieć sobie wydarzenia z życia, dzięki którym zaczęli lepiej myśleć o sobie. Duża część tych epizodów to były sytuacje, gdy badani komuś pomogli. Pytaliśmy więc ich dalej: a dlaczego zacząłeś lepiej o sobie myśleć po udzieleniu komuś pomocy? Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że mężczyźni zaczęli korzystniej oceniać samych siebie nie dlatego, że ulżyli drugiemu człowiekowi; byli zadowoleni z faktu, że potrafili to zrobić. Kobiety były zaś skupione na rezultacie działania – żeby ktoś inny poczuł się lepiej.

Odmienność jest zatem dla obydwu płci ekscytująca. Mężczyźni na przykład mniej interesują się uczuciami, są bardziej skoncentrowani na władzy, choć niekoniecznie musi być to władza w sensie politycznym – chodzi o prestiż i pozycję w hierarchii społecznej. Panowie są w ogóle bardziej „hierarchiczni”, odmiennie budują swoją pozycję. Można to zaobserwować już wśród dzieci – chłopcy, tak jak zresztą dorośli mężczyźni, starają się zdominować innych mężczyzn. Kobiety natomiast rywalizują pod względem liczby przyjaciółek.

Panowie i panie również w innym celu i w inny sposób rozmawiają. Mężczyźni próbują bowiem zdominować interlokutora, a kobiety dokonują ekspresji emocji – mówią, jaki jest problem, i przez chwilę przeżywają go wraz z rozmówcą. I tak mogą powtarzać to po kilkanaście razy, czego mężczyźni nie rozumieją, bo oni przecież rozwiązują konkretne problemy. „O tym już dyskutowaliśmy i ustaliśmy to i to. O czym tu jeszcze gadać?” – to jest typowa męska reakcja.

Dla kobiet znacznie ważniejszy jest świat stosunków społecznych, świat emocji. Pierwsza metaanaliza badań nad różnicami międzypłciowymi dotyczyła właśnie zachowań ekspresyjnych – okazało się, że kobiety zarówno lepiej nadają, jak i odczytują emocje. Jest taki świetny rysunek Andrzeja Mleczki, na którym widać dwie panie patrzące na siedzącego na ławce faceta. Jedna mówi do drugiej: „Wyraz twarzy Artura ustabilizował się dwa lata temu”.

Wiele pań nie lubi podobno pracować z przedstawicielkami własnej płci. Te są bowiem humorzaste, intrygują, obmawiają...
Na pewno jest tak, że kobiety mają większą skłonność do intryg, a mówiąc uczenie: do posługiwania się pośrednimi metodami wpływu społecznego. Wielu badaczy uważa, że jest to nie tyle konsekwencją cech przypisanych danej płci, ile skutkiem różnego położenia w hierarchii władzy. Pośrednie metody wpływu są bowiem charakterystyczne dla ludzi, którzy nie posiadają władzy, są podporządkowani. Kobiety z reguły mają niższą pozycję i z tego powodu mogą wydawać się bardziej podstępne. Ale to wyłącznie rezultat pośrednich technik wpływu na otoczenie.

Nie zgodzę się jednak z opinią, że kobiety są mniej agresywne, ale bardziej perfidne. Wręcz przeciwnie, uważam, że są lepsze od mężczyzn pod względem moralnym – są bardziej empatyczne i nie stosują przemocy fizycznej, która jest przecież nieporównanie szkodliwsza niż agresja werbalna. Kobiety inaczej też formułują sądy moralne – nie jest to znów duża różnica, ale jednak. Za ich ocenami ukrywa się krzywda konkretnego człowieka. Złe jest to, co krzywdzi daną jednostkę. Mężczyźni mają zaś skłonność, by dostrzegać zło w tym, co łamie normy. Pewna badaczka nazwała to nawet etyką abstrakcyjnych zasad.

Na ile te różnice są zdeterminowane biologicznie, a na ile społecznie?
To trochę przypomina mi następujące pytanie: od którego – dłuższego czy krótszego – boku zależy pole prostokąta? Bez sensu, prawda? Dla mnie dobrą metaforą opisującą wpływ natury i kultury jest język – nigdy nie bylibyśmy w stanie się go nauczyć, gdybyśmy nie mieli wrodzonej, biologicznej gotowości nabycia tej umiejętności. Jeśli jednak człowiek będzie dorastał sam, to nigdy nie nauczy się mówić. Są oczywiście tacy, którzy zaprzeczają, by czynnik biologiczny odgrywał jakąś rolę w kwestii różnic międzypłciowych. Dla mnie byłoby to bardzo dziwne, a nas czyniło zupełnym wybrykiem natury.

Skoro niewiele nas dzieli, to dlaczego tak dużo mówi się o odmienności kobiecych i męskich umysłów?
Różnice z natury rzeczy są widowiskowe, a podobieństwa nudne. Ludzki umysł jest tak skonstruowany, by skupiać się na tym, co dzieli, a nie łączy. Odmienność to jedna z podstawowych kategorii, którą się posługujemy. Znajduje to odbicie również w badaniach naukowych – w psychologii do analizy wyników stosuje się statystykę, a 95 proc. jej metod służy do wykrywania różnic, a nie podobieństw.

Mózg ma zatem płeć czy jej nie ma?
Można sobie mówić, że ma, tylko trzeba pamiętać o tym, że mózgi kobiet i mężczyzn są bardziej do siebie podobne niż odmienne. A że trochę jesteśmy różni, to nie ulega wątpliwości. Myślę wręcz, że część tych różnic wymyka się nauce, ponieważ dotyczą one doświadczenia, sposobu przeżywania. Weźmy na przykład taką sytuację: idziemy wieczorem do knajpy na piwo. Zupełnie inaczej będzie nam się piło w towarzystwie kolegi niż koleżanki. Ale jak tę różnicę zmierzyć?

Prof. dr hab. Bogdan Wojciszke pracuje w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej oraz w Instytucie Psychologii PAN. Był stypendystą Fundacji Humboldta, wykładał na amerykańskich i niemieckich wyższych uczelniach. Poza "Psychologią miłości" opublikował m. in. "Procesy oceniania ludzi", "Teorię schematów społecznych"

Ja My Oni „On a Ona" (90141) z dnia 02.08.2008; Pomocnik Psychologiczny; s. 4
Oryginalny tytuł tekstu: "Bitwa na głowy"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną