Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Idą rybki

Ateiści chcą być widzialni

Fot. Fred de Noyelle /Godong/Corbis Fot. Fred de Noyelle /Godong/Corbis
Ateiści to jedno z najbardziej niewidzialnych środowisk w Polsce. Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów powstało po to, by to zmienić. Jego kolejne oddziały pączkują w całym kraju.

Lekcja polskiego w jednym z grudziądzkich liceów. Temat: romantyzm. Nauczycielka pyta, jakie jest źródło przeżyć metafizycznych. Wtedy Kasia Aleksandrowicz wypaliła: są generowane przez płaty skroniowe mózgu. W klasie zaległa głucha cisza.

Kasia razem ze szkolną koleżanką Moniką Szpringiel i gimnazjalistką Moniką Stogowską założyły w Grudziądzu racjonalistyczną młodzieżówkę. „Szukamy młodych ludzi o racjonalistycznym światopoglądzie, którzy nie chcą być tylko biernymi obserwatorami sytuacji w Polsce i na świecie, ale nie boją się mówić głośno tego, co myślą, i działać" - napisały na plakatach, zarezerwowały stolik w kawiarni i czekały. Stolik nie wystarczył; przyszło 25 osób. W klubie garnizonowym założyły klub dyskusyjny. Temat pierwszego spotkania: „Ateista w Wigilię. Gdzie kończy się tradycja religijna, a zaczyna świecka". Przyszli także wierzący, ale dziewczyny moderowały sprawnie i udało się uniknąć pyskówki. Następne ma być o źródłach moralności; bo to, co je wkurza najbardziej, to pytania: jak jesteś niewierząca, to skąd wiesz, co jest dobre, a co złe. Oczywiście poza nagminnym łączeniem ateizmu z satanizmem lub komunizmem.

Monika Stogowska, szefowa młodzieżówki, intensywnie pracuje już nad projektem zorganizowania Dnia Darwina w Grudziądzu. Marzy się jej debata między kreacjonistą a ewolucjonistą. Nie pasjonuje się specjalnie naukami przyrodniczymi. Woli poczytać Woltera, ale jako racjonalistka ma obowiązek propagowania światopoglądu naukowego.
W gimnazjum działalność Moniki przyjęto raczej chłodno. Czuje dystans dyrekcji i nauczycieli. Najlepszy kontakt ma z katechetą. Dopóki musiała chodzić na religię, bo rodzice nie godzili się na wypisanie, były kłótnie, krzyki i trzaskanie drzwiami klasy. Od kiedy nie chodzi, nawet się zaprzyjaźnili.

Polityka 6.2009 (2691) z dnia 07.02.2009; Kraj; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Idą rybki"
Reklama