Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Cały brud, całe zło, cały wstręt

Krótka historia o tym, jak zwykły chłopak został mordercą

Jordan Whitfield / Unsplash
20-letni Jonasz S. w wynajętym mieszkaniu w Warszawie zabił prostytutkę. Mieszkańcy jego rodzinnego Wyszkowa są w szoku. To był zwykły chłopak.

Tekst został opublikowany w POLITYCE 1 lutym 2009 roku.

Zatelefonował do agencji towarzyskiej. Zamówił usługę sado-maso. Do pokoju, który wynajmował, przyszła kobieta w średnim wieku. Wyglądała przy nim pewnie jak matka, zwłaszcza że Jonasz fizycznie jest typem słodkiego chłopca, jak go opisuje jedna z koleżanek: okrągła twarz, należałoby raczej powiedzieć buzia, lekko wystający drugi podbródek, nieduże dłonie, szczęściem dość wysoki.

Chciał zaprzeczyć wyglądowi, który, odkąd zaczął być mężczyzną, stał się źródłem frustracji. Więc glany – bardzo męskie buty. Szerokie spodnie – takie nosili kowboje. Koszula wypuszczona na wierzch, coś z drwala. Dredy. No i wybrany po maturze zawód - strażak. Chłopak z buzią pyzatego anioła zostanie po studiach w Warszawie oficerem pożarnictwa – jeszcze jedno z przybrań, które miały pokazać, że jest silny, niestandardowy, nie przez kalkę. Nie tylko porządny uczeń prywatnego ogólniaka, lecz też ateista, wewnętrzny buntownik, men. Choć nie satanista, jak się teraz mówi w Wyszkowie. Satanista w tych kamuflażach byłby już krokiem za dużo.

Ale nikt w nim nie widział buntownika ani mena. Ani ateisty. Boże, mówi jedna z koleżanek, nie tak dawno widziałam go grającego na gitarze w kościele. A kiedy przyjechał do nas biskup, on pierwszy był do pomocy w organizowaniu ­wizyty.

Bez agresji

Chłopcy w klasie nie lubili Jonasza. Izolował się. Zamykał w swoim świecie. Kiedy przytwierdził sobie do rękawa naszywkę „Jezus zabije twego idola”, któryś z nich kazał ją odpruć, bo inaczej odetnie mu cały rękaw z napisem. Zdjął. Nie był agresywny. Gdy mu dokuczali, usuwał się w bok, nie odgryzał się.

Ludzie, którzy dopuszczają się tego, co zrobił Jonasz, jak można przeczytać w literaturze kryminalistycznej, nie są ­agresywni. Przeciwnie – ugodowi, grzeczni, spokojni, powściągliwi. I nietowarzyscy.

Wyszków nie może wyjść ze zdumienia, że ten spokojny, układny syn znanej w miasteczku dziennikarki z lokalnej gazety mógł zrobić coś, co nie mieści się w wyobraźni, jak mówi jego koleżanka z liceum. Jeszcze w piątek był w redakcji, rozmawiał z redaktorkami. Drukowano mu w wyszkowskiej gazecie zdjęcia, lubił fotografować, zamieszczał w Internecie najlepsze z nich. Nic, co by zapowiadało to, co się stało w niedzielę, 15 lutego. Więc co? Musiał być chory psychicznie – mówi się w Wyszkowie. Wystąpił nagły wybuch choroby.

Ale ludziom, którzy dopuszczają się tego co Jonasz, dopisuje zdrowie psychiczne. Niektórym głosy nakazują iść i zabić. Lecz takich jest mało. Schizofrenicy zabijają rzadko w porównaniu ze zdrowymi. Jonasz nie jest psychotykiem. Może narkotyki, alkohol? Też nie.

Pierwszą hipotezą w tej pogmatwanej sprawie jest – zdaniem prof. Józefa Krzysztofa Gierowskiego, psychologa, wybitnego specjalisty m.in. w zakresie motywacji sprawców zabójstw – ­morderstwo na tle erotyczno-seksualnym.

Zabił przecież prostytutkę, a to jest symbol seksu – mówi Anna Wolska, psycholog z Uniwersytetu w Szczecinie.

Tylko Dagmara

W drugiej klasie prywatnego liceum, do którego chodził Jonasz, pojawiła się nowa uczennica, Dagmara. Jej matka przeniosła się do Wyszkowa po rozwodzie. Dagmara była trochę zagubiona, jak to w nowym miejscu. Jonasz się nią zaopiekował. Tych dwoje przylgnęło do siebie. Ale na różnych prawach. On zakochał się bez pamięci. Tylko Dagmara i Dagmara. Na klęczkach przed nią.

Jeszcze przed Dagmarą przyjaźnił się z młodszą od siebie dziewczyną: zawsze wolał towarzystwo dziewcząt niż chłopców. Z tą młodszą dziewczyną razem chodzili na koncerty, dużo rozmawiali. Była mądra i refleksyjna. Jakoś do siebie pasowali. Ale tylko przyjaźń, nic więcej. Dagmara kazała ją zerwać i wykasować z telefonu komórkowego numer tamtej dziewczyny i wszystkich znajomych Jonasza. Chciała go mieć na własność.

Tak czasem bywa z dziewczynami po rozwodzie rodziców – leczą ranę absolutną dominacją nad mężczyzną. Może i tak było z Dagmarą. Szła, bywało, gdzieś nie z nim albo robiła mu awanturę, do niczego jesteś, bezsensowny jesteś, a on gotów był zrobić wszystko, byle się tylko nie gniewała. Parę razy go zostawiała, a może tylko udawała, że zostawia. Był w szoku, rozpadał się psychicznie. Odżywał, kiedy wracała.

Razem opuszczali czasem lekcje, przepadali w jej mieszkaniu. W Wyszkowie mówi się, że matka Jonasza była przerażona jego uzależnieniem od Dagmary. Serdeczna, mądra matka. Przychodziła na każde wezwanie do szkoły, kiedy Jonasz opuszczał lekcje. Nie usprawiedliwiała nieobecności, nie kryła syna – mówi dyrektorka liceum. Opiekuńcza. Wymagająca.

Rodzice sprawców okrutnych morderstw opuszczają często swoje dzieci. Matka Jonasza go nie opuści. Nie potępiam swego syna, potępiam to, co zrobił wyznała jednemu ze znajomych.

Jonasz wciągnął Dagmarę w swój osobny świat. Wystarczyli dla siebie. On jeszcze bardziej niż przedtem na uboczu, lecz już nie samotnie. Na fotografii ze studniówki Dagmara trzyma białą różę. Pewnie od niego. Wielka miłość. Dziewczyny z klasy mówią: o takiej pisze się poematy z tragicznym końcem.

Porzucony

Mógł sprowadzić kogoś w wieku Dagmary albo dziewczynę spoza fachu, poznaną gdzieś w barze czy w Internecie. Może ta 41-letnia, już stara, jak dla dwudziestolatka, była właśnie w agencji pod ręką, a może nie chciał sprowadzić kogoś z Dagmarą rówieśnego, nazbyt byłby wówczas raniący, nazbyt duplikat? Bo po dwóch latach znajomości jego dziewczyna go porzuciła.

Próbowali mieszkać razem, kiedy dostał się na studia do szkoły pożarniczej. I koniec. Jej zbrzydła rola absolutnej nad nim władczyni, poznała kogoś innego, nie wychodził im seks albo może z jeszcze innego powodu. Koledzy mówią, że od tego czasu Jonaszowi coś odbiło i pewnie sobie powiedział: niech mi się cały świat zawali, skoro nie mogę być z nią, bo jak inaczej wytłumaczyć to, co zrobił?

Szkoła pożarnicza też przepadła. Skreślono go po pierwszym semestrze. Nie mógł znieść niezbędnego w niej drylu - on zawsze inny i osobny. Ale wciąż gorszy, odepchnięty przez dziewczynę, która nie chciała być kołem ratunkowym, sfrustrowany, byle jaki, niemęski.

Prof. Gierowski pisze, że wśród zabójców ci z motywów seksualnych odczuwają najsilniej brak we wszystkim poczucia mocy i kompetencji. Są rozgoryczeni i pełni gniewu na cały świat za rzeczywiste i wyimaginowane krzywdy, podejrzliwi i rzutujący własną wrogość na otoczenie. Ale mają też silne pragnienie, żeby marną samoocenę podnieść i umocnić.

Glany i dredy odeszły do lamusa, nie ten czas, nie to miejsce. Teraz sado-maso, rzecz z repertuaru mężczyzn silnych.

Jonasz nie jest z tych zabójców na tle seksualnym, dla których czyn, jak się o tym czyta w literaturze, jest powtarzającym się sposobem zachowania. Należy do tych, dla których zabójstwo zaspokaja bardziej potrzeby psychiczne – dominacji, podkreślenia swej wartości i znaczenia; mniej jest związane z zaspokajaniem popędu seksualnego.

Przez całe lata Jonasz żył z wewnętrznym poczuciem „nie” – niechciany, niekochany, nieakceptowany, i nie ma znaczenia, czy było tak w istocie, czy tylko w jego wyobrażeniach. Tak odbierał świat: zbiór nieprzychylnych ludzi i zdarzeń. Z wyjątkiem Dagmary. Ale ona też w końcu przeszła do tamtego obozu. Przez całe lata tłumił w sobie gniew i żal, pod przykrywką chłopaka, który w sumie zupełnie dobrze mieści się w przyjętych kanonach. W żadnym innym zabójstwie – twierdzi prof. Gierowski – zależność między osobowością sprawcy a czynem nie jest tak ścisła jak w takim, które ma tło seksualne. Tłumione wewnętrzne napięcia powoli się kumulują - rosną jak ciśnienie w kotle parowym.

Zamiast

Zaprosił prostytutkę. Powiedział śledczemu, że zrobił to dla żartu. Sado-maso, seks dominacji. Męski seks. Kiedy przyszła, związał jej ręce łańcuchem. Może w ogóle nie chodziło mu o seks. I wcale do niego nie doszło. Kobieta zażądała zwrotu pieniędzy za dojazd. Może skrzywiła się pogardliwie: po coś mnie wzywał dzieciaku, coś w tym sensie, czasem niewiele potrzeba, żeby ciśnienie rozerwało kocioł.

Naukowcy podają, że czynności sadystyczne względem ofiary są czasem ekwiwalentem zachowań seksualnych. Są zamiast. Z pewnością nie chciał zabić. Nie miał takiego planu. Planem posługują się seryjni psychopatyczni mordercy seksualni.

Może sam nie wie, jak do tego doszło, że zabił? Człowiek nie zawsze uświadamia sobie pobudki tego, co robi. Impuls. Niemożność zapanowania nad impulsem. Zwężony stan świadomości. Neurotyczni, nadwrażliwi, labilni emocjonalnie, z małą odpornością na stres, z wysokim pogotowiem lękowym, łatwiej ulegają zwężeniu. Nie tracą świadomości, ona się im zwęża i płynie jak w kanale - ta kobieta nie jest białą, czystą różą, pięknym, delikatnym ciałem. Cały brud, całe zło, cały wstręt.

Taksówkarze często pełnią funkcję także ochraniarzy prostytutek. Ten, który za długo czekał na powrót klientki Jonasza, usiłował dzwonić na jej komórkę. Nie odpowiadała. Odszukał adres, który mu zostawiła. Drzwi były zamknięte. Poszedł na policję.

Z mieszkania dochodziły odgłosy. Ktoś w nim był. Musieli wejść przez okno po podstawionej drabinie. Wszystko w porządku - powiedział na ich widok Jonasz. Zerwał się do ucieczki. Ale na korytarzu już czekali policjanci. Kobieta leżała w wannie. Jonasz poodcinał niektóre części ciała. Wyniósł i wyrzucił. Policjanci poszli szukać ich po śmietnikach.

Mieszkańcom Wyszkowa, znajomym Jonasza, śnią się od tej niedzieli koszmary, chcieliby znać jasną odpowiedź - dlaczego? Bez niej można by pomyśleć, że każdy – normalny, przeciętny, spokojny – jest w stanie okrutnie zabić człowieka, a taka myśl spędza sen z oczu rodzicom miłych, grzecznych licealistów. Lecz bywa tak, że nawet dysponując badaniami specjalistów – mówi prof. Gierowski – można tylko zbliżyć się do prawdy. Czasem bowiem na pytanie, dlaczego – nie ma jasnej odpowiedzi.

Polityka 9.2009 (2694) z dnia 28.02.2009; Ludzie i obyczaje; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Cały brud, całe zło, cały wstręt"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama