Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Skargi księdza Piotra

Pedofilia w Kościele

Rys. Mirosław Gryń Rys. Mirosław Gryń Mirosław Gryń / Polityka
Z więzienia, gdzie odsiaduje wyrok za molestowanie ministranta i nakłanianie go do samobójstwa, ksiądz Piotr apeluje, by dostrzeżono w nim człowieka, bo każdy ma prawo do szczęścia.

Piętnaście lat temu trafiłem na moją pierwszą plebanię w Pruszczu Pomorskim, ale proboszcz okazał się homoseksualistą. Proponował współżycie także mi, ale zdecydowanie odmówiłem. Powiedział wówczas: za to wykurwię cię na zieloną trawkę. I tak zaczęły się moje kłopoty” – wspominał ksiądz Piotr, który ma 40 lat, ukończył seminarium w Pelplinie, a obecnie przebywa w areszcie śledczym w Słupsku. Odsiaduje dwa wyroki: 4-letni za molestowanie nieletnich i 3,5-letni za nakłanianie ministranta do samobójstwa.

 

Dość szczegółowo opisał swoje losy w zażaleniach i oświadczeniach kierowanych do sądów, prokuratur i administracji więzień, skarżąc się na niesprawiedliwość. W pismach tych można przeczytać, że ministrantem został w piątej klasie podstawówki, że zawsze lubił chodzić do kościoła i że seminarium wybrał świadomie. „Może zostanę uznany za dziwaka – zauważył w jednym z listów – ale nigdy nie współżyłem płciowo ani z kobietą, ani z mężczyzną. Wstępując do seminarium kierowałem się przyrzeczeniem życia w czystości i celibacie”.

Dwa kable 

Z ustaleń prokuratury wynika, że Karol (imię zmienione) nie miał jeszcze 15 lat, gdy 5 maja 2006 r. otrzymał od księdza Piotra esemes: „Przyjedź, potrzebuję Twojej pomocy”. Wieczorem przyjechał więc ze Starogardu Gdańskiego na odległą o 90 km plebanię w Dębnicy. Przy kolacji ksiądz Piotr wyjaśnił chłopcu, że bardzo się boi, bo biskup z Pelplina zamierza odwołać go z parafii. Nie wie, co robić i liczy na wsparcie 14-latka. Biskup Jan Bernard Szlaga już pół roku wcześniej próbował odwołać księdza, nie wyjaśniając mu dlaczego. Wówczas parafianie zablokowali plebanię i nie wpuścili następcy. Wtedy biskup odwołał proboszcza sekretnym dekretem. Księdza obowiązuje bezwzględne posłuszeństwo wobec biskupa – tłumaczył Karolowi ksiądz Piotr. Powiedział też, że nie widzi dla siebie ratunku i chce umrzeć. Jedynym jego marzeniem jest to, by towarzyszył mu jego ulubiony ministrant.

Ksiądz Piotr miał już wszystko przygotowane. Szubienicę skonstruował w kotłowni plebanii. Obciął kabel od wirówki i zawiesił na rurze. Dla Karola przygotował psią smycz, którą powiesił obok swojego kabla. Pod ścianą postawił ławeczkę, włożył nawet głowę w pętlę i sprawdził, czy kabel dobrze uciśnie szyję.

Następnego dnia ksiądz zaczął pisać listy pożegnalne. Zaadresował „Wolna Wola” i na czystej kartce napisał tylko jedno zdanie wyjaśnienia: „Wszystko przez Szlagę (biskupa – red.), który mnie niszczył. Zapierdolcie gnoja”.

Wieczorem zaprosił Karola na ostatnią wieczerzę. Upił go i poprosił, by powiesili się razem, bo sam się trochę boi. „Po zastanowieniu zgodziłem się” – zeznał gimnazjalista, ale przyznał, że w sprawie wieszania ksiądz ciągle zmieniał zdanie. Raz chciał to zrobić rano, a raz wieczorem. Raz z Karolem, a raz bez niego. Wytykał chłopcu niezdecydowanie i w końcu powiedział, że pójdzie sam do piwnicy. Przed wyjściem wskazał nawet odpowiedni fragment Biblii, który Karol powinien przeczytać na pogrzebie. Chłopiec pamięta, choć był już mocno pijany, że z piwnicy ksiądz Piotr wygramolił się dość szybko. Powiedział, że nie jest jeszcze gotowy na śmierć.

Do pokoju 

Rok wcześniej, w maju 2005 r., ksiądz Piotr pojawił się w parafii św. Katarzyny w Starogardzie Gdańskim. Ministranci mówili, że jest nowoczesny. Fajnie odprawiał msze i robił niezłe imprezy. Został opiekunem ministrantów i był bardzo wymagający. Potrafił złapać za szyję, oblać wodą, uderzyć tak, że czasem któryś z chłopców płakał. Ale po mszy brał ich na lody. Niektórym nawet pozwalał mówić sobie po imieniu. „Mnie lubił bardziej od innych ministrantów” – zeznał Karol, którego ksiądz przedstawił nawet swoim rodzicom.

Gdy po dwóch miesiącach przeniesiono księdza Piotra do Dębnicy koło Człuchowa, Karol był jednym z niewielu, których ksiądz tam systematycznie zapraszał. Pierwszy raz chłopiec pojechał tam z Tomkiem, innym ministrantem. Wspomina: – Ksiądz kupił skrzynkę piwa. Przygotował kolację i postawił wódkę. Początkowo przytulał się do Tomka, mówił do niego: Chodź do wujka. Ale potem wybrał mnie. Zaprowadził mnie pijanego do swojego pokoju, rozebrał do majtek, położył się obok. Wtedy pierwszy raz mnie całował. Przytuleni zasnęliśmy w jego łóżku. Ludziom ze wsi chłopcy mieli mówić, że są kuzynami księdza. W sądzie Karol wyjaśnił, że ksiądz Piotr chciał to z nim robić codziennie. Nigdy jednak nie stosował siły. Raczej łagodną perswazję.

Karol opowiada, że dni u księdza zwykle wyglądały podobnie. Wieczorem zaczynało się picie, a potem ksiądz prowadził go do swojego pokoju, zamykał i wykorzystywał. Chciał uprawiać seks przy innych ministrantach, ale Karol się nie zgadzał. Narkotyki zdarzały się sporadycznie. Kiedyś ksiądz wyjął z buta mały woreczek. Zapytał Karola, czy chce spróbować, i rozsypał na stół biały proszek. Kazał mu wciągnąć nosem przez zwinięty banknot, a potem jak zwykle zaprosił do łóżka.

Karol pamięta, że ksiądz lubił czasem sprawdzać, jaką ma nad nim wielką władzę i kontrolę. Kiedyś kazał chłopcu bez żadnej przyczyny pobić innego ministranta. Gdy Karol posłusznie wykonał polecenie, ksiądz dociekał, czy zrobiłby dla niego wszystko. Wtedy po raz pierwszy zapytał chłopca, czy się z nim powiesi.

Chcę żyć 

Nawet po przeczytaniu kilku tomów akt sprawy księdza Piotra trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego nakłaniał chłopca do samobójstwa? Dlaczego go uprowadził? Dlaczego nie pozwalał kontaktować się z rodzicami?

Sąsiadka G. z Dębnicy mówi, że ksiądz czuł się zaszczuty przez biskupa, dlatego 13 maja 2006 r. zabrał parafialnego Golfa i pojechał z Karolem w nieznane. Wówczas na komendzie w Człuchowie zjawił się ojciec Karola. Powiedział, że słyszał o skłonnościach homoseksualnych i pedofilskich księdza Piotra. Bał się, że duchowny wykorzystuje seksualnie jego syna.

Ksiądz przebywał wówczas z Karolem w pensjonacie w nadmorskim Mielnie. Przez kolejne dni upijał chłopaka, zaszczuwał go rozmowami o śmierci i wykorzystywał seksualnie. Każdego dnia powtarzał ministrantowi, że chce umrzeć tylko z nim i ciągle przesuwał terminy śmierci. Z zeznań Karola: „Ksiądz w końcu zaproponował, bym się powiesił pierwszy, i obiecał, że zrobi to po mnie. Wszedłem na łóżko, założyłem pasek na szyję i spuściłem się z łóżka. Ale gdy brakowało mi już tchu, Piotrek złapał mnie za nogi. Powiedział, że na razie nie chce, bym umierał. Żebyśmy jeszcze trochę pożyli. Chciał się kochać”. Następnego dnia znowu przekonał Karola, by on był pierwszy. „Znów stanąłem na łóżku. Znów założyłem pasek na szyję, ale nie miałem odwagi skoczyć. Bałem się, że Piotrek nie zdąży mnie złapać. Wtedy powiedziałem mu, że już nie chcę umierać. Chcę żyć”.

Karol po raz ostatni widział księdza 18 maja 2006 r., gdy ten odwoził go do domu. Na pożegnanie ksiądz powiedział chłopcu, że idzie się powiesić do lasu. „Był rozczarowany, bo miał nadzieję, że zostanę z nim do końca” – zeznał Karol na policji.

Do łazienki 

Gdy na jednym z pierwszych przesłuchań policjant poprosił Karola, by opowiedział wszystko, co wie, ministrant wcale nie zaczął opowiadać o molestowaniu przez księdza Piotra. Opowiedział, jak został w wieku ośmiu lat ministrantem. Jak bał się kościelnego Waldemara G., który często był zły na małych ministrantów i krzyczał na nich. Wtedy zauważył, że ma on swoich ulubionych chłopców. Głaskał ich po głowie i częstował tabaką.

Sekret kościelnego Karol poznał, gdy miał 10 lat. Pan G. kazał mu przyjść do kościoła po godzinach. Powiedział: „Nie pożałujesz”. Zrobił kawę i kazał wejść do łazienki. Następnie rozpiął spodnie, ściągnął majtki i powiedział: „Teraz zobaczymy twojego małego”. Po tym spotkaniu kościelny mówił do chłopca: Karolku, i nigdy już na niego nie krzyczał. Kazał za to przychodzić do parafialnej łazienki dwa razy w tygodniu. W wakacje częściej, bo część ministrantów wtedy wyjeżdżała.

Gdy Karol miał 12 lat, kościelny dał mu pierwszą w życiu wódkę. Wtedy tata Karola poskarżył się w parafii na pana G., że rozpija ministrantów, co utrudniło potem kontakty kościelnego z chłopcem. Gdy Karol poszedł do gimnazjum i dostał swój pierwszy telefon, pan G. wzywał go do łazienki telefonicznie. Ale wtedy Karola zaczął już zastępować Paweł, którego ministranci widzieli, jak wchodził z panem G. do łazienki. Nazwisk pozostałych 11 molestowanych ministrantów Karol nie znał, a nawet nie wiedział o ich istnieniu. Ich nazwiska pojawiły się dopiero, gdy 60-letni kościelny został aresztowany.

Dzięki zeznaniom Karola aresztowano też Tomka, przedstawianego w sądzie jako prezesa ministrantów w starogardzkiej parafii św. Katarzyny. Wykorzystywał on Karola przez dwa lata, od momentu, gdy ten skończył 13 lat. Zamykał go w salce katechetycznej albo w miejskim ratuszu, gdzie pracował, ściągał spodnie i kazał się pieścić. Nigdy za to nie płacił, ale mówił: Ty będziesz miał u mnie luźniej niż inni ministranci.

Do więzienia 

Gdy trzy lata temu wybuchł skandal pedofilski w kościele św. Katarzyny, mamy ministrantów powtarzały, że nie wierzą w zarzuty. Ani kuria, ani parafia nie chciały się na ten temat wypowiadać. Jedynie wikary z parafii św. Katarzyny, ksiądz Ryszard, powiedział lokalnej gazecie, że jest zszokowany całą sprawą, bo zatrzymani „nigdy nie przejawiali niczego złego do drugiego człowieka”. Lokalni dziennikarze pytali, jak to możliwe, że przez tyle lat nikt nie zauważył tragedii molestowanych ministrantów? Dlaczego nikt nie poinformował księży?

O to samo zapytali Karola również śledczy. Karol odpowiedział, że tylko raz odważył się o tym wspomnieć. Gdy kolejni ministranci odchodzili z kościoła, ujawnił tajemnicę parafialnej łazienki właśnie księdzu Ryszardowi, który w lokalnej gazecie mówił o szoku. Ten mu jednak odpowiedział, że trzeba mieć na to niezbite dowody. Najlepiej więc będzie zamontować w łazience kamery, by złapać kościelnego na gorącym uczynku. Ale nikt wtedy tego nie zrobił.

Karol wspomniał też o molestowaniu swojemu trzeciemu partnerowi, księdzu Piotrowi. Pamięta, że to go rozbawiło.

Kościelny Waldemar G. został w 2007 r. skazany na sześć lat więzienia, a Tomasz J. na trzy lata. Księdza Piotra policja poszukiwała dwa miesiące listem gończym. W ubiegłym roku został skazany na cztery lata za czyny pedofilskie, a w maju tego roku dostał 3,5-letni wyrok za nakłanianie Karola do samobójstwa. Wyrok nie jest prawomocny i ksiądz będzie się odwoływał.

Ksiądz Piotr jako jedyny z trójki skazanych ma wśród parafian grupę obrońców. Adwokat Czesław Pastwa, który podczas procesu starał się podważyć wiarygodność zeznań Karola, mówi, że jego klient czuje się skrzywdzony: – W odczuciu ludu bożego był dobrym pasterzem. Sąsiadka G., która pół roku przed aresztowaniem ratowała księdza, gdy ten próbował truć się gazem, napisała list do więzienia: „Jest gros ludzi, którzy wierzą w Twoją niewinność i stoją po Twojej stronie”. To właśnie G. jako pierwsza starała się ratować reputację byłego proboszcza. W listach do więzienia zatrzymanych przez prokuraturę sugerowała, że najlepszym dowodem niewinności księdza byłoby ujawnienie jego romansu z mężatką B., o którym wie wielu parafian.

Pani M., która ma plik zdjęć z księdzem (wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, otoczony zwykle wianuszkiem młodzieży), do dziś odwiedza go systematycznie w więzieniu. Przyczyny kłopotów upatruje, jak mówi, w zepsutym i zdeprawowanym 15-latku, którego zeznania pogrążyły księdza proboszcza z Dębnicy. Karol jest bohaterem książki, którą ksiądz Piotr napisał w więzieniu, by dać sygnał, że nie zgadza się z wyrokiem sądu. Pani M. po przeczytaniu tej książki uważa, że człowiek napełniony tak wielką dobrocią nie mógł popełnić złych czynów. Dlatego napisała list do biskupa Szlagi, w którym prosiła, by ratował swojego kapłana.

Odpowiedzią był list biskupa do księdza Piotra zawierający sugestię, by zrzekł się kapłaństwa, bo prawo kanoniczne nie przewiduje procedury administracyjnego pozbawiania święceń. Ojciec ks. Piotra mówi, że syn nie bierze pod uwagę rezygnacji – mimo przeciwności losu chce być dalej księdzem. „Wiem, że mieszkają we mnie szlachetne wyobrażenia i wiara. Są one zadatkiem lepszej przyszłości” – napisał ks. Piotr w jednej z licznych skarg.

 

Polityka 27.2009 (2712) z dnia 04.07.2009; Kraj; s. 27
Oryginalny tytuł tekstu: "Skargi księdza Piotra"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną