Jeszcze niedawno brzmiałoby to jak dowcip, ale sondaże nie pozostawiają już żadnej wątpliwości: Karl Johannes Nepomuk Josef Norbert Friedrich Antonius Wratislaw Mena von Schwarzenberg ostro wszedł do politycznej gry. Partia TOP 09, założona przez niego kilka miesięcy temu, w sondażach popularności zajmuje trzecie-czwarte miejsce. Jeśli uda się jej uzyskać dobry wynik w przyszłorocznych wyborach, być może położy kres przekleństwu niestabilnych, słabych rządów, które trapią Czechy od połowy lat 90.
Dzięki Schwarzenbergowi kampania wyborcza będzie na pewno ciekawsza. Urodzony w Pradze w 1937 r., okupację spędził z rodziną w Czechach. W domu mówiło się oczywiście po niemiecku, ale jego rodzice, lojalni obywatele przedwojennej, masarykowskiej Czechosłowacji, uczyli dzieci czeskiego. Wyemigrowali dopiero po przewrocie komunistycznym w 1948 r., spodziewając się, że niemieckojęzyczna, bogata arystokracja stanie się wkrótce ulubionym celem ataków. Karel, jak nazywają go Czesi, wyrastał w Austrii, Bawarii i Szwajcarii, tam leżą też rodowe dobra Schwarzenbergów. Już jako dorosły człowiek zaczął wspierać czechosłowacką opozycję, stworzył m.in. wspaniałą bibliotekę literatury emigracyjnej w bawarskim Scheinfeld.
Urok leśnika
Tuż po Aksamitnej Rewolucji i wyborze Václava Havla na prezydenta Czechosłowacji został mianowany Szefem w Kancelarii głowy państwa. Sam, wspominając te wydarzenia, zaczyna od słów: „Kiedy wróciłem do kraju”. Ale lata komunistycznej indoktrynacji zniszczyły pamięć Czechów o tym, że ich ziemia przez stulecia była zamieszkiwana przez dwa ludy: słowiański i germański. Na progu demokracji Schwarzenberga z lubością atakowali nacjonaliści, bo łączył w sobie wszystkie cechy, którymi wcześniej straszyła propaganda: był niemieckojęzyczny, był arystokratą, katolikiem i emigrantem.