Nowy rok obchodzony w świecie zachodnim to inna data niż nowy rok islamski, chiński czy tybetański, dlatego zamachowcy, dla większego wrażenia i lepszej publicity na Zachodzie, uderzają zgodnie z kalendarzem chrześcijańskim.
Zajęci zakupami, Sylwestrami, balami, koncertami zwracamy mniej uwagi na zagrożenia i wtedy słychać wybuchy lub strzały. W Południowym Waziristanie, przy istniejącej tylko na papierze granicy afgańskiej, we wiosce Shah Hassan Khan w pobliżu miasteczka Lakki Marwat, na boisko siatkówki wjechał podczas meczu „pick-up” wypełniony trotylem i wysadził się w powietrze. Zginęły 93 osoby.
W Waziristanie nie gra się w siatkówkę, sportu tego w Pakistanie, poza ekspertami ONZ, nikt nie zna i nie uprawia. W Pakistanie, podobnie jak w Indiach, sportem narodowym jest krykiet. Dyplomaci i przemysłowcy grają w golfa i tenisa, w niektórych rejonach, gdzie chłodniej, popularny jest hokej na trawie, lokalnie – nawet piłka nożna. Ale w siatkówkę się nie gra.
Ta zaraza przywleczona przez cudzoziemców wzbudziła zainteresowanie wśród kilkuset mieszkańców dystryktu Bannu, gdzie czas wolny spędza się raczej na oglądaniu walki psów sak-jangi, lub konnej gonitwy za truchłem kozy, której tuż przed zawodami obcina się łeb. Siatkówkę i miejsce po siatkówce należało więc wypalić żywym ogniem. Tym bardziej, że starszyzna plemienna powołała tam milicję do ochrony rejonu, w którym znajdują się kryjówki afgańskich talibów nękanych przez armię pakistańską. Miejscowa jirga, czyli zgromadzenie szefów rodzin, potwierdziła, że mają dość zarówno talibów, jak i armii. Chcą rządzić się sami.
Powołany przez jirgę komitet pokoju przeciw przemocy obradował w znajdującym się w pobliżu boiska meczecie. Wybuch przerwał obrady, a prawdopodobnie też – działalność komitetu. Ojcowie rodzin znaleźli się w trudnej sytuacji – obowiązuje ich nakaz zemsty rodowej za zabitych, a z drugiej strony opowiadają się przeciw zabijaniu, bo dystrykt Bannu to jeden z najniebezpieczniejszych rejonów w Pakistanie, gdzie w zamachach zginęło przez ostatnie trzy lata 2800 osób.
Najbardziej wpływowy w Pakistanie dziennik angielskojęzyczny „Dawn” zrelacjonował sam fakt zamachu, zresztą pobieżnie, nie wdając się w szczegóły ani analizy. Nie jest to dla Pakistańczyków head-line. Dużo ważniejszym dla nich stał się zamach w Choście (gdzie umocnienia w czasie sowietyzacji Afganistanu budował w górach Osama ibn Laden). Chost, po drugiej stronie granicy, też zawsze chciał rządzić się sam. Talibowie posłali tam swego agenta, oficera armii afgańskiej, który w przedostatni dzień starego roku urząził tam masakrę.
Na margines w tym kontekście schodzą – strzelanina w Helsinkach urządzona przez Albańczyka, i próba wykonania wyroku śmierci na Kurcie Westergaardzie, duńskim karykaturzyście, który ośmielił się narysować cztery lata temu karykaturę Proroka. Fatwę postanowił wykonać Somalijczyk, „brat” piratów.