Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Turystyka kryminalna

Szwecja: podróże tropem kryminałów

Moda na Larssona? Moda na Larssona? Let Ideas Compete / Flickr CC by SA
Zbrodnia dobrze się sprzedaje. W Szwecji powstał dochodowy przemysł wokół kryminałów tworzonych przez tutejszych pisarzy.
Na wyspie Söder, która była dzielnicą Larssona i jego bohaterów, pojawia się wyjątkowo dużo zagranicznych turystówLet Ideas Compete/Flickr CC by SA Na wyspie Söder, która była dzielnicą Larssona i jego bohaterów, pojawia się wyjątkowo dużo zagranicznych turystów
Dom z powieści Larssona, w którym mieszkała hakerka Lisbeth SalanderBenoît Derrier/Flickr CC by SA Dom z powieści Larssona, w którym mieszkała hakerka Lisbeth Salander

Wydawnicze tsunami, tak określa się popularność, jaką zdobył na świecie Stieg Larsson, nieżyjący już autor głośnej trylogii „Millennium”, której pierwsza część „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” w wersji filmowej weszła niedawno na polskie ekrany. Kryminały Larssona wydano w kilkudziesięciu krajach w łącznym nakładzie 20 mln egzemplarzy. Obroty tymi książkami przekroczyły właśnie magiczną granicę miliarda koron (1 korona to 0,40 zł). Do kas kinowych wpływa jeszcze więcej pieniędzy. – A to się dopiero zaczęło – mówi Eva Gedin z wydawnictwa Norsteds, które odkryło Larssona. Na wejście Larssona czeka olbrzymi rynek chiński i rosyjski. Hollywood zapowiada swoją wersję filmową „Millennium”.

W Szwecji wydano dotychczas prawie 4 mln egzemplarzy trylogii Larssona, z czego wynika, że prawie każdy umiejący czytać mieszkaniec tego kraju miał ją w rękach. W Hiszpanii, kiedy ukazała się latem na rynku ostatnia część „Millennium”, „Zamek z piasku, który runął”, w ciągu jednego dnia sprzedano 200 tys. egzemplarzy! W Hiszpanii (i we Francji) wokół książek Larssona zapanowało prawdziwe szaleństwo. Kiedy hiszpański premier José Luis Zapatero składał wizytę w Sztokholmie, zażyczył sobie, żeby go oprowadzić po stolicy szlakami Larssona i jego bohaterów, dziennikarza śledczego Mikaela Blomkvista i jego przyjaciółki hakerki Lisbeth Salander, która, zdaniem latynoskiego klasyka Vargasa Llosy, weszła już do kanonu „nieśmiertelnych postaci literatury”.

Na wyspie Söder, która była dzielnicą Larssona i jego bohaterów, pojawia się wyjątkowo dużo zagranicznych turystów, chociaż nie słynie ona z tak wielkiej liczby zabytków jak leżące w sąsiedztwie inne historyczne wyspy Sztokholmu. Muzeum Miejskie, ulokowane na Söder, musiało szkolić przewodników w przedmiocie fikcja literacka. Pokazują oni gościom z innych krajów mieszkania bohaterów i miejsca związane ze zbrodniami opisywanymi przez Larssona. Biuro promocji Visit Sweden ocenia, że z samej Francji przybyło o 20 proc. więcej turystów. Chociaż niski kurs szwedzkiej korony stanowił dodatkową zachętę, to większość z nich przyjechała z powodu Larssona. Muzeum Miejskie przy okazji zachęcało do obejrzenia swoich zbiorów i innych obiektów stolicy, ale goście po „millennijnej” wędrówce szybko się zmywali.

Kult pisarza

Umiejętnie podsyca się kult Larssona, otaczając tajemnicą jego życie i przedwczesną śmierć. Może sam padł ofiarą zbrodni? Dlaczego umarł w tak młodym wieku, 50 lat, u szczytu kariery? Dlaczego śmierć nastąpiła akurat 9 listopada 2004 r., w rocznicę nazistowskiej Kryształowej Nocy? Przecież Larsson poświęcił całe życie zwalczaniu nazizmu i był uznanym międzynarodowym ekspertem w tej dziedzinie. Co planował w kolejnych 10 książkach, których scenariusze były już gotowe? A może chciał ujawnić nowe kompromitujące związki łączące skrajną prawicę ze światem wielkiej polityki i biznesu?

Larsson przez całe życie bał się zamachu. Z tego powodu nie miał dzieci i nie był formalnie w związku małżeńskim. Nie, człowiek tego typu nie mógł umrzeć banalnie na zawał serca wywołany przepracowaniem, twierdzą wyznawcy teorii spiskowych.

Do podtrzymywania zainteresowania Larssonem i jego dziełami przyczynia się także konflikt wokół spuścizny po pisarzu. Umarł nie zostawiając testamentu. Całe dorosłe życie spędził w nieformalnym związku z architektką Evą Gabrielsson, którą jako 18-letni aktywista komunistycznej młodzieżówki spotkał na prowietnamskiej i antyamerykańskiej manifestacji. Był to dość wolny związek. Larsson, podobnie jak jego bohater Blomkvist (alter ego pisarza), miał w życiu wiele kobiet, ale mieszkał z Evą i razem planowali przyszłość. Po jego śmierci Eva, która niewątpliwie pomagała Larssonowi w pisaniu, została na lodzie. Cały ogromny majątek, zgodnie ze szwedzkim prawem, przypadł legalnym spadkobiercom, ojcu i bratu, których związek ze Stiegem określa się w szwedzkich mediach jako bardzo luźny.

Mogło być jeszcze gorzej. Po śmierci Larssona odnaleziono podpisany przez niego dokument, tuż przed wyjazdem do Etiopii w 1977 r., w którym całą swą finansową spuściznę przeznacza w przypadku śmierci Komunistycznemu Związkowi Robotniczemu w uniwersyteckim mieście Umeaa na północy (był wówczas jego członkiem). Związek istnieje nadal pod nazwą Partia Socjalistyczna. Papier nie był jednakże uwierzytelniony przez świadków lub notariusza i nie ma prawnych cech testamentu.

Laptop jak broń

Spadkobiercy pisarza nie chcieli dotychczas uznawać praw Evy Gabrielsson do majątku. Z trudem udało się jej zachować mieszkanie, w którym wspólnie mieszkali. Mówi się, że przyczyną sporu o pieniądze może być fakt, że to Eva ma w rękach laptop, w którym zapisana jest podobno gotowa do druku czwarta książka Larssona. Ostatnio ojciec i brat zaoferowali Evie 20 mln koron. Chcą zmyć z siebie odium bad guys, jakie zyskali w szwedzkich mediach, mimo hojnych datków na opiekuńcze domy dla maltretowanych kobiet, które były oczkiem w głowie feministy Larssona. Eva Gabrielsson ma poprosić o pieniądze. „Eva była częścią życia Stiega – przyznaje w jednym z wywiadów jego młodszy brat Joakim. – Chcemy więc, żeby żyła dostatnio i bezpiecznie”.

Ale Eva nie chce pieniędzy z łaski i uważa, że należy się jej udział w tantiemach. Być może, spekuluje szwedzka prasa, ma ona w perspektywie ciekawsze oferty związane z przechowywaną materialną spuścizną po partnerze, zwłaszcza jego rękopisami. Gabrielsson zapowiedziała także, że wkrótce opisze sama, jak wyglądało jej życie ze Stiegem. Przygotowuje także sztukę teatralną. Na razie jednak nie może się opędzić od nękających ją dziennikarzy. Na popularności książek Larssona próbują zarobić także jego najbliżsi przyjaciele. Już zapowiedzieli wspomnienia Kurdo Baksi, imigrant kurdyjski, oraz Paolo Roberto, bokser artysta pochodzący z Włoch, których Larsson uwiecznił w kryminałach.

Co ciekawe, miliony wpływające na konto Larssonów od pięciu już z górą lat wcale nie zawróciły im w głowie. Mieszkają w tych samych domach na północy, kupionych jeszcze za własne pieniądze, i jeżdżą tymi samymi samochodami. Znany kryminolog, też autor książek kryminalnych Leif G.W. Persson spekuluje, że wkrótce zaskoczą świat dobroczynnym projektem, po którym „Alfred Nobel przewróci się z zazdrości w grobie”.

Spór o majątek Larssona pokazuje, zgodnie zresztą z poglądami autora, że Szwecja nie jest w pełni krajem równouprawnienia kobiet. Aczkolwiek większość państw, z Polską włącznie, też nie uznaje ustawowego prawa konkubentów do dziedziczenia po partnerze (bez testamentu), to jednak powszechność takich związków (w Szwecji co trzecia para) sprawia, że próbuje się zmienić przepisy.

We Francji do uznania praw spadkowych wystarczą zeznania świadków, że konkubenci żyli ze sobą w trwałym związku, co w przypadku Evy Gabrielsson było oczywiste. Szwedzkie prawo jest niesłychanie formalne i odwołuje się prawie wyłącznie do litery. Josefin Brink, lewicowa deputowana do parlamentu, która też żyje w konkubinacie i nie spisała dotychczas testamentu, mówi, że jest ono niesprawiedliwe i bezlitosne w stosunku do takich par, często nieświadomych, że nie przysługują im te same przywileje jak zarejestrowanym małżeństwom. Feministki i lewica podjęły działania zmierzające do zmiany przepisów zgodnie z duchem nie tylko prawa, ale czasów. Być może pojawi się wkrótce lex Larsson.

Turystyka z wabikiem

Obraz Szwecji w powieściach Larssona jest odmienny od tego, jaki utrwalił się poza jej granicami. Oskarża on państwo szwedzkie o różne grzechy: arogancję władzy i nieliczenie się z ludźmi, demoralizację demokratycznie wybieranych przywódców, ukrytą korupcję, handel bronią, gwałt na kobietach i nieczyste interesy szwedzkiego biznesu. Typowa krytyka ze strony skrajnej komunistycznej lewicy, z którą Larsson od dzieciństwa był związany. Wszystko się oczywiście może zdarzyć, ale Szwecja taka nie jest. Pokazują to międzynarodowe badania porównawcze robione przecież przez ludzi obiektywnych, niemających zresztą żadnego interesu w promowaniu tego czy innego kraju. We wszystkich międzynarodowych rankingach Szwecja plasuje się zawsze w czołówce.

Wiedzą o tym także turyści zwabieni do Szwecji książkami Larssona. To fikcja, odpowiadają na pytania dziennikarzy, czy nie przeszkadza im czarny piar Larssona. A zręczna fikcja, podobnie jak zbrodnia, sprzedaje się dzisiaj dobrze, przysparzając zysków nie tylko przemysłowi rozrywkowemu. Peter Aronsson, profesor kultury materialnej z Uniwersytetu w Linkoepingu w środkowej Szwecji, pisze o nowej fali w turystyce stymulowanej literaturą i filmem. Szwecja płynie na tej fali. Nie tylko Blumkvist i Salander ściągają turystów do Szwecji. Także poprzedniczka gniewnej hakerki Pippi Langstrumpf, chociaż na tle Salander wygląda jak grzeczna dziewczynka, skutecznie zachęca do odwiedzania miejsc związanych z jej przygodami.

W minionym roku do portu Ystad zawitało o 30 proc. więcej brytyjskich turystów. Wszystko za sprawą stacji BBC, która nakręciła tu swoją wersję powieści innego popularnego na świecie szwedzkiego autora Henninga Mankella o pracy komisarza policji Kurta Wallandera. Tego lata ukazała się „absolutnie ostatnia”, jak zapewnia Mankell, książka o Wallanderze („Niespokojny człowiek”). Władze Ystad błagają pisarza, żeby kontynuował serię.

Pojawiło się nowe pokolenie autorów kryminalno-obyczajowych powieści, które też przyczynią się do wzrostu zainteresowania Szwecją na świecie. Trzydziestolatka Camilla Laeckberg, której pierwsza książka („Księżniczka z lodu”, nagroda w 2008 r. za najlepszy na świecie kryminał) wyszła w czerwcu w Polsce, znana jest już w 20 krajach. Podobnie jak Fjallbacka, jej rodzinna miejscowość na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Tamtejsza policja nie może sobie poradzić z napływem fanów Camilli, których nazywa kryminalnymi turystami.

Polityka 2.2010 (2738) z dnia 09.01.2010; Świat; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Turystyka kryminalna"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną