Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Włóż fartuszek!

Tata w domu, mama w pracy

Kelly Sue / Flickr CC by SA
Czy mężczyźni dzielący czas między pracę i opiekę nad dziećmi to tylko kolejny dziwny pomysł zblazowanych elit, czy też nowy nurt, który za jakiś czas zmieni oblicze społeczeństw Zachodu?
Emery Co Photo/Flickr CC by SA
Artykuł pochodzi z 05/2010. numeru FORUM.Forum Artykuł pochodzi z 05/2010. numeru FORUM.

Prawie dwie trzecie ojców chciałoby spędzać mniej czasu w pracy, a więcej w domu. Dlaczego więc tego nie robią? I co czują ci, którzy postanowili poświęcić swoją karierę zawodową, by zajmować się dziećmi?

Reklama

– Jestem facetem – mówi Tom – więc pracuję. Dlatego nie zajmuję się dziećmi, a w każdym razie nieczęsto. Opiekuje się nimi moja żona.

37-letni Tom jest jednym z tych niereformowalnych ojców, których poglądy na życie są sprzeczne z raportem brytyjskiej Komisji Równości i Praw Człowieka (EHRC to istniejący od 2007 r. specjalny, niezależny od władz urząd – przyp. FORUM). Według raportu zatytułowanego „Ojcowie, rodzina i praca” 62 procent ojców uważa, że powinni przeznaczać więcej czasu na opiekę nad dziećmi.

Tom, akwizytor z Birmingham zajmujący się sprzedażą obuwia, większość życia zawodowego spędza na angielskich drogach i autostradach. Jest żonaty, ma trzyletnią córkę i jedenastomiesięcznego syna. Nie skorzystał z przysługującego mu dwutygodniowego urlopu ojcowskiego i nigdy nie rozważał ograniczenia czasu, jaki spędza w pracy. Jego żona Sue, która przed urodzeniem pierwszego dziecka pracowała jako sprzedawczyni w sklepie, dziś jest mamą na pełnym etacie.

Tata na weekendy

– Nie mogę sobie na to pozwolić – tak Tom wyjaśnia, dlaczego nie spędza więcej czasu z dziećmi. – Sue nie zarobiłaby tyle co ja, nie stać nas na opiekunkę do dzieci, więc muszę pracować ponad 50 godzin tygodniowo, często przez sześć dni w tygodniu.

Na pytanie, czy kwestie finansowe nie są jednak wymówką, aby nie zajmować się dziećmi, Tom odpowiada wprost: Na pewno nie chciałbym wchodzić w ten babski świat i spotykać się z mamusiami na placu zabaw czy przy porannej kawie. To koszmar.

Lubię być tatą na weekendy, zabierać dzieci na basen i bawić się z nimi. Poza tym lubię czuć się jak facet, podoba mi się, że to ja zarabiam na chleb. To mnie kręci.

Jak podaje EHRC, sześciu na dziesięciu ojców pracuje dziś ponad 40 godzin tygodniowo. Niedawno grupa badaczy z Uniwersytetu Brighama Younga w Utah przeprowadziła sondaż wśród dyrektorów do spraw zarządzania zasobami ludzkimi w amerykańskich przedsiębiorstwach. Badano firmy komunalne, które zaoferowały pracownikom elastyczny czas pracy lub niepełny wymiar godzin. Okazało się, że 64 procent pytanych oceniało, iż nowy system pracy dobrze wpłynął na morale zespołu, a 41 procent – że podniosła się również wydajność pracy.

Czy jednak ojcowie naprawdę, tak jak deklarują w sondażach, chcą skrócić czas pracy, by móc więcej czasu spędzać z dziećmi? – Owszem – twierdzi Duncan Fisher, założyciel organizacji Fathers Direct, który zrezygnował z pracy w międzynarodowej firmie, aby poświęcić się wychowywaniu dwóch córek, i teraz prowadzi stronę internetową www.dad.info.

– Ten proces przebiega bardzo powoli, ponieważ wiele elementów utrudnia podjęcie takiej decyzji: reakcja w miejscu pracy, wzorce kulturowe, względy finansowe. Ale kierunek zmian jest wyraźny.

Duncan Fisher uważa, że ten proces będzie przebiegał szybciej, kiedy tylko pojawią się mechanizmy zachęcające pracujących ojców, by spędzali więcej czasu z dziećmi.

Przykład: choćby propozycja Harriet Harman, wiceprzewodniczącej Partii Pracy i minister do spraw równego traktowania kobiet i mężczyzn, by dać matkom prawo do scedowania na ojca dziecka ostatnich sześciu miesięcy urlopu macierzyńskiego.

– Takie rozwiązanie daje rodzinom znacznie większe możliwości wyboru i większą elastyczność, jeśli chodzi o proporcje czasu poświęcanego na pracę i na opiekę nad dziećmi. Ponadto umożliwi ono ojcom większe zaangażowanie w wychowanie dzieci – mówiła Harman.

– Bardzo bym się cieszył, gdyby to się udało – mówi 31-letni David, edytor stron internetowych, który właśnie wrócił do pracy na pełnym etacie po wykorzystaniu dwutygodniowego urlopu ojcowskiego, do którego dodał jeszcze tydzień urlopu wypoczynkowego. – Kiedy wróciłem do pracy, poczułem, że coś tracę – mówi.

– Nie mogę sobie pozwolić na inne rozwiązanie niż praca w pełnym wymiarze godzin, zresztą moi pracodawcy i tak nie pozwoliliby na to.

Ze znacznie mniejszym entuzjazmem projekt reformy autorstwa Harriet Harman przyjął David Frost, naczelny dyrektor Brytyjskiej Izby Handlowej. Jego zdaniem recesja to nie najlepszy moment na wprowadzanie takich reform: To byłoby ogromne obciążenie dla pracodawcy, który musiałby uwzględnić, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety będą korzystać z urlopów rodzicielskich.

– Nikt nie mówi o tym głośno, ale wiele firm, zwłaszcza małych, stara się nie zatrudniać kobiet, bo mogą zajść w ciążę i pójść na urlop macierzyński – mówi szef hurtowni sprzedającej warzywa i owoce w Londynie, zatrudniającej dziesięć osób.

– Jeśli mężczyźni zaczną brać dłuższe urlopy ojcowskie, to pracodawcy będą traktować potencjalnych ojców tak samo nieufnie, jak traktują potencjalne matki.

Dodatkowe miliardy

Już w przeszłości organizacje pracodawców przestrzegały przed kosztami, jakie będą musieli ponosić podatnicy, jeśli wprowadzi się urlopy ojcowskie. Kiedy na przykład w 2009 roku EHRC wezwała rząd, by realizował dziesięcioletni plan zmierzający do stopniowego wyrównywania proporcji między urlopami macierzyńskimi i ojcowskimi, organizacje pracodawców oprotestowały ten pomysł. Propozycja EHRC przewidywała między innymi czteromiesięczny urlop rodzicielski – po sześciu miesiącach urlopu macierzyńskiego – do wykorzystania przez któregokolwiek z rodziców, z czego za przynajmniej osiem tygodni przysługiwałoby 90 procent wynagrodzenia. Dyrektor do spraw zarządzania zasobami ludzkimi w CBI, Katja Hall, stwierdziła wtedy: Biorąc pod uwagę alarmujący stan finansów publicznych, nie stać nas na realizację tych planów, które kosztowałyby podatników dodatkowo 5,3 miliarda funtów. Mówiła, że znacznie korzystniejsze byłoby promowanie elastycznego czasu pracy, który nie naraziłby na dodatkowe koszty ani pracodawców, ani podatników.

Również Duncan Fisher jest sceptykiem: Większość kobiet nie zrzeknie się urlopów macierzyńskich na rzecz mężczyzn. Matki przywykły do tego, że to one biorą lwią część urlopów i zwolnień, i nie zgodzą się na to, by mężczyźni odebrali im pierwszoplanową rolę w wychowaniu dzieci, o ile nie będą do tego zmuszone.

Duncan Fisher uważa, że lepsza byłaby reforma urlopów rodzicielskich proponowana przez Liberalnych Demokratów. Jest ona wzorowana na systemie który już działa w Norwegii. Lider Liberalnych Demokratów Nick Clegg zapowiadał: Wprowadzimy 18-miesięczny urlop dla każdej pary rodzicielskiej, przy czym żadne z rodziców nie będzie mogło wykorzystać z niego więcej niż rok. Rodzice mogą podzielić urlop między siebie, wykorzystując na przykład po dziewięć miesięcy każde, bądź wziąć urlop jednocześnie.

Stawiając warunek, by urlop był dzielony między oboje rodziców, unikamy sytuacji, w której matki czułyby się zmuszone odejść z pracy na całe półtora roku.

Niektórzy ojcowie jednak nie czekają na rządowe reformy. Dwa lata temu 44-letni Rob zaczął pracować na pół etatu jako zastępca redaktora naczelnego gazety. Teraz opiekuje się dziećmi w poniedziałki i wtorki, a jego partnerka Jo, która prowadzi zajęcia edukacyjne dla dorosłych, zajmuje się nimi w środy, czwartki i piątki. Jest to jednak rozwiązanie nietypowe: z raportu Brytyjskiego Urzędu Statystycznego Focus on Gender wynika, że na początku 2008 roku na niepełny etat pracowało 38 procent matek mających dzieci w wieku wymagającym ciągłej opieki i tylko cztery procent ojców.

– Chcieliśmy sami zajmować się dziećmi – opowiada Rob. – Stwierdziliśmy, że to bez sensu płacić komuś obcemu, żeby się nimi opiekował. Kiedy pracowałem na pełny etat, a Jo na pół etatu, całe nasze życie musieliśmy przystosować do grafiku opiekunki.

Teraz już nie musimy tego robić. A ja zawsze chciałem być zaangażowanym tatą. Pod tym względem Rob bardzo się różni od swego nieżyjącego ojca: Przez całe życie pracował w banku, a mama prowadziła dom i to ona zajmowała się dziećmi. Ojciec chyba uważał, że powinien zachować dystans, żeby utrzymać autorytet. To była jego słabość.

Kiedy Rob postanowił pracować na pół etatu, jego ojciec skrytykował tę decyzję. – Martwił się o moją emeryturę, o ubezpieczenie i o moją karierę zawodową. Kiedy rozmawialiśmy przez telefon w dniach, kiedy opiekowałem się dziećmi, zwykle był uszczypliwy. „Założyłeś fartuszek?”, „Wysłałeś żonkę do pracy?” i inne tego rodzaju uwagi.

Jednak Rob i tak jest zadowolony. – Nasze relacje są dużo bardziej uczciwe i otwarte niż dawniej. Przedtem byłem jednym z tych ojców, którzy mają trochę czasu w weekend i wtedy robią z dziećmi różne fajne rzeczy: idą do parku albo na basen, grają w piłkę. Teraz wykonuję również te niewdzięczne zadania.

Dzięki temu Rob zaczął też lepiej rozumieć skargi siedzących w domu matek. – Kiedy powiedziałem, że w weekendy bywam strasznie zmęczony, kolega z pracy odpowiedział: „Ale przecież ty pracujesz tylko przez trzy dni w tygodniu!”. Tak jakby te pozostałe dwa dni, kiedy jestem w domu z dziećmi, w ogóle się nie liczyły. Kiedy mężczyzna pracuje na pół etatu, wszyscy uważają go za obiboka. Nie sądzę, by ktokolwiek odważył się powiedzieć coś takiego kobiecie, która stara się pogodzić pracę zawodową z wychowywaniem dzieci.

45-letni Dan zrezygnował z pracy w wydziale dróg i autostrad w londyńskiej radzie miejskiej, ponieważ chciał ze swoim synem mieć kontakt bliższy niż ten, który on sam miał ze swoim ojcem. – Tata służył w RAF-ie, więc często nie było go w domu przez sześć miesięcy, a kiedy w końcu wracał, też zachowywał się tak, jakby go nie było. Nie chciałem być taki jak on.

Czas płynie

Dan jednak nie jest typowym przykładem: według danych Brytyjskiego Urzędu Statystycznego w 2008 roku było w Wielkiej Brytanii 189 tysięcy niepracujących zawodowo panów, zajmujących się domem. Jednak panie nadal znacznie przewyższają ich liczebnie: na każdego z tych mężczyzn przypada aż dziesięć niepracujących zawodowo gospodyń domowych. Dan teraz pracuje jako terapeuta z osobami uzależnionymi od narkotyków. Mógł sobie pozwolić na wybór takiego trybu życia tylko dlatego, że jego partnerka Susan ma stałą, dobrze płatną pracę w sektorze publicznym. – Usiedliśmy i rozważyliśmy dokładnie wszystkie argumenty: ja nie znosiłem mojej pracy, opiekunka kosztowała majątek, a ja bardzo chciałem być blisko z moim synem. Kiedy urodziła się nasza córka Jess – teraz ma sześć lat – również zrezygnowałem z pracy z tego samego powodu. Opłaciło się to, jeśli chodzi o moje relacje z dziećmi. Dan twierdzi, że zyskał na tym również jego związek z Susan. – Te wszystkie frustracje i żale, jakie matki czują wobec nieobecnych ojców, w naszym przypadku po prostu nie mają miejsca.

Dan niczego nie żałuje: Czas płynie tak szybko – Hamish ma dziś dziesięć lat i za kilka lat nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Chciałem spędzić z nim tyle czasu, ile tylko się dało. A kariera? – Szczerze? Doszedłem do wniosku, że nie jest tak ważna jak mój syn.

Dla 35-letniego Jake’a, obecnie niepracującego zawodowo ojca z Norfolk, dokonanie takiego życiowego wyboru było znacznie trudniejsze niż dla Dana. Dom utrzymuje jego partnerka Sheila, która pracuje przez trzy dni w tygodniu w Londynie w organizacji charytatywnej. – Jestem szczęśliwszy niż kiedykolwiek przedtem – mówi Jake i natychmiast zaczyna się żalić. – Najtrudniejsza jest ta potworna monotonia.

Siadasz do posiłku zawsze o piątej po południu, jedzenie ciągle jest niedoprawione. Na pewno tak właśnie wiele matek czuło się przez całe tysiąclecia.

Dlaczego więc Jake wybrał właśnie taki tryb życia? – Kiedy urodziła się Sophie, odbyliśmy oboje kilka narad i kiedy mieliśmy zdecydować, które z nas ma wrócić do pracy, wiedziałem, że to powinna być Sheila, a nie ja. Moja praca była znacznie bardziej nudna i mniej ważna.

Czy jednak Jake nie tęskni za powrotem do pracy? – Czasami czuję, że prawdziwe życie toczy się gdzie indziej. Chciałbym znowu poczuć, że należę do prawdziwego świata. Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdybyśmy oboje mogli pracować na pół etatu.

Wszyscy niepracujący zawodowo ojcowie, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że trudno im było się odnaleźć jako mężczyznom w świecie kobiet opiekujących się dziećmi.

– Pierwsze lata były bardzo trudne – mówi Duncan Fisher. Jego żona nadal pracowała w brytyjskim Narodowym Funduszu Zdrowia, kiedy on zrezygnował ze swojej pracy.

– To był całkowicie sfeminizowany świat, wciąż musiałem odpierać ataki. Kiedyś przy kasie pewna kobieta spytała: „Ile pana dziecko ma lat?”. – „Dwa” – odpowiedziałem, a ona na to: „Jest pan pewien?”. Inna pani zachwycała się, jak ładnie dziecko jest ubrane, po czym zwróciła się do mojej córeczki, mówiąc: „Ale mamusia ślicznie cię ubrała!”. Chodzi o to, że musimy obalić stereotypy na temat płci funkcjonujące przez setki lat. To będzie prawdziwa wojna. A czy recesja to dobry czas na prowadzenie takiej wojny? – Niektóre firmy właśnie teraz proponują pracownikom zatrudnienie w niepełnym wymiarze godzin.

Podpisywanie umów o pracę na niepełny etat, aby obniżyć koszty pracy, nie zwalniając nikogo, to doskonałe rozwiązanie: będą oni mogli wrócić do pracy na pełny etat, kiedy tylko firma odzyska kondycję finansową. Jest to dobre dla pracodawców, ponieważ zatrzymują oni pracowników na stanowiskach, a jednocześnie oznacza, że ojcowie mają większe szanse pracować w niepełnym wymiarze godzin.

W 2009 roku biuro rachunkowe KPMG zaczęło proponować swoim pracownikom możliwość pracy przez cztery dni w tygodniu, aby uniknąć zwolnień. Do tej pory 85 procent zatrudnionych tam osób skorzystało z takiej możliwości. Ostatecznie jednak możliwość pracy w niepełnym wymiarze godzin nie stanowi panaceum na wszystkie problemy i nie spowoduje, że ojcowie zmienią proporcje między czasem poświęcanym na pracę i życie prywatne i zaczną zajmować się
dziećmi.

– Zależy, w jakiej sytuacji finansowej znajduje się konkretna rodzina i jak duży będzie odzew społeczeństwa na tego rodzaju zmiany – mówi Duncan Fisher.

– Ja jednak sądzę, że praca na pół etatu to optymalne rozwiązanie zarówno dla matek, jak i dla ojców. Trzeba przede wszystkim zmienić stereotypowe myślenie.

Najważniejszy problem polega bowiem na tym, że mężczyźni obawiają się, iż zajmując się dziećmi, nie będą wystarczająco męscy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną