Wiele pisano na temat seksualności Masajów. Nie będę nikogo odsyłać do konkretnych artykułów, bo łatwo je znaleźć, chociażby w Internecie. W skrócie jedynie napiszę, że kultura masajska to, z europejskiego punktu widzenia, kultura seksualnej wolności, by nie powiedzieć rozpusty. Co prawda, nakłada się różnego rodzaju tabu na to, kto, z kim, i w jakich okresach życia może, jednak w porównaniu z kulturą judeochrześcijańską, wolno im prawie wszystko. A już na pewno wszystko wolno Masajom z grupy wiekowej murran. Murran jest wojownikiem, już obrzezanym, ma wolność wyboru swoich kochanek (piszę kochanek, bo homoseksualizm nie istnieje w świadomości masajskiej, o ile w ogóle w świadomości mieszkańców Czarnej Afryki), ma wolność wyboru miejsca, w jakim się znajduje, może pojechać nawet na koniec świata, tylko murran ma prawo nosić długie włosy. Jednym słowem – to jest jego czas.
Tak się składa, że Elias [zaprzyjaźniony z autorami Masaj - red.] jest w wieku murran. Jest daleko poza domem swoich rodziców, którzy mieszkają w Aruszy. W związku z tym wszystkim, czego się naczytaliśmy, od dawna intrygowało nas jego życie seksualne. Byliśmy ciekawi, ile ma kochanek i czym jest dla niego seks. W jaki sposób odbiera naszą monogamię, i w ogóle wydawało nam się, że mamy szansę dowiedzieć się niestworzonych rzeczy. Kosmiczne ilości kochanek, kosmiczne pozycje seksualne, kosmicznie długi czas stosunku, kosmicznie długi … Darujmy już. Oczywiście braliśmy poprawkę na to, że tubylcy mają skłonność do przesady i wszystko, co mówią, trzeba dzielić przez dwa. Byliśmy jednak przekonani, że nawet po podzieleniu przez cztery te wszystkie liczby związane z seksem i tak będą kosmiczne, bo my, białasy, nie możemy się przecież równać z afrykańskimi tytanami seksu.
(...)
Elias nie miał zielonego pojęcia na temat cyklu miesięcznego kobiety, coś mu się tylko obiło o uszy, że jest on związany z fazami księżyca. Wszak miesiąc, księżyc i miesiączka to w suahili jedno słowo – mwezi. A tej nocy, gdy rozmawialiśmy, była akurat pełnia. Nie wiedział, że kobieta ma owulację raz w cyklu, ale znał doskonały, według niego, sposób na zapłodnienie kobiety. Może zacytuję: Słuchaj, na przykład, jest miesiąc luty, wkraczam do akcji, śpię z moją żoną 1 i 2 lutego i czekam. Jeśli w lutym nie zajdzie w ciążę, to w marcu śpię z nią 3 i 4 , a jeśli w marcu nie zajdzie w ciążę, to śpię z nią 5 i 6 kwietnia i tak dalej, aż w końcu zajdzie.