Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Oscar jest kobietą

Sromotna klęska "Avatara"

Obiecywano, że tegoroczna gala będzie ciekawsza niż poprzednie. Jak zawsze było sporo nudy i obłudy, ale nie zabrakło niespodzianek. „Avatar” przegrał sromotnie z „The Hurt Locker”.

Amerykańska Akademia, którą posądzano niejednokrotnie o marny gust, koniunkturalizm i konserwatyzm, w tym roku naprawdę się spisała. Dzięki 6 nagrodom dla „Hurt Lockera” kino wróciło z odległej planety Pandora, gdzie toczy się akcja „Avatara” (tylko 3 Oscary) na Ziemię.

Jakkolwiek byśmy się nie zachwycali produkcją Jamesa Camerona (nagrody za scenografię, zdjęcia i efekty specjalne), trudno nie zauważyć, że o rozgłosie zadecydowała przede wszystkim technologia 3D. Sama fabuła jest bowiem dosyć infantylna a przesłanie ideowe – człowiek nie jest panem tego świata – szlachetne, lecz mało oryginalne. Pomijając fakt, że przy bliższej analizie treści przekonamy się, że jest to w istocie kolejna wersja amerykańskiego mitu o dzielnym pionierze-zdobywcy. Poza tym za wcześnie mówić, że technologia trójwymiarowa to wielka rewolucja w kinie, porównywana z wprowadzeniem dźwięku czy koloru. Jak na razie, to przede wszystkim bardzo atrakcyjna nowinka techniczna, sprawdzająca się w kinie science-fiction i w animacji („Odlot”).  A czy można sobie wyobrazić film psychologiczny czy obyczajowy w technice 3D?

Niewiele możemy powiedzieć o pozostałych amerykańskich filmach chwalonych podczas oscarowej nocy, ponieważ nie dotarły jeszcze do naszych kin, lecz nastąpi to w najbliższych miesiącach.

Nam było bardzo przykro, że Oscara nie dostał Bartek Konopka za „Królika po berlińsku”. Wydawało się, że trudno o lepszego kandydata do nagrody: biedne zwierzątka, mur berliński, metafora, a wszystko to klarownie wyłożone. Akademia wybrała jednak „Music by Prudence”, dokument przedstawiający biografię niepełnosprawnej piosenkarki z Zimbabwe.

Na koniec o pokrzywdzonych widzach i telewidzach, którzy musieli oglądać popisy prowadzącego galę duetu Steve Martin – Alec Baldwin. Ten pierwszy mógł się podobać przed kilku laty, kiedy dał popis niepoprawności politycznej. Teraz w parze z niemrawym kolegą stracił werwę. Jak się okazuje, w show biznesie jeden plus jeden nie zawsze równa się dwa.

***

To jest skrócona wersja artykułu. Pełny tekst ukaże się  w 11 nr. "Polityki", dostępnym od środy,  11 marca.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną