W moskiewskim metrze doszło dziś rano do dwóch samobójczych zamachów. Do eksplozji doszło na stacjach Łubianka i Park Kultury w momencie, w którym pociągi wjeżdżały na zatłoczony peron. Stacja Łubianka została prawdopodobnie wybrana nieprzypadkowo - nad nią mieści się siedziba Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji. Władze przyznały, że zamachy przeprowadzili terroryści-samobójcy. Prawdopodobnie były wśród nich kobiety uzbrojone w tzw. pasy szahidów (przewiązane pasem wypełnionym materiałami wybuchowymi). Na razie wiadomo o 38 ofiarach i kilkudziesięciu rannych.
Moskwa jest sparaliżowana korkami, ofiary są transportowane śmigłowcami. Władze apelują o pozostanie w domach, aby nie powiększać chaosu. Linie telefoniczne są przeciążone, a sieci komórkowe zostały wyłączone (aby zapobiec zdalnemu odpaleniu ewentualnych kolejnych bomb). Metro na wielu trasach nie kursuje.
Do zamachów w moskiewskim metrze dochodziło już wcześniej m.in. w 1996, 1998, 2001 i 2004 roku. Jak dotąd najkrwawszy był ten ostatni atak, w którym zginęło 41 osób, a 250 zostało rannych. Władze podejrzewają, że podobnie jak poprzednio, również tym razem zamach był dziełem islamskich terrorystów. Na razie nie wiadomo, czy ma to związek z wojną w Czeczenii.
CZYTAJ TAKŻE:
Krzysztof Mroziewicz - o zamachach w metrze.
O nowej strategii Putina wobec Czeczenii - komentarz.
W listopadzie 2009 r. doszło z kolei do zamachów na szybki pociąg kursujący na trasie Moskwa-Petersburgu. To było dzieło rosyjskich nacjonalistów.
Terroryzm, czyli straszenie cudzym lękiem, to patologia stara jak świat. Media wpływają na postępowanie terrorystów, którzy opanowali grę mediami do perfekcji - analiza Krzysztofa Mroziewicza.